Jak marzyć - to w kolorze
Jak planować - to z kieliszkiem wina
W ten wieczór ładniejszą sukienkę włożę
Do wyobraźni udam się kina
A tam przebiorę się - w polarną zorzę
Pod bezpiecznym słońcem Dach na ogród zmienię
Wejście do domu przyjaźnie ułożę
I pod Zdrowia Drzewem zapuszczę korzenie...
No i czego więcej do szczęścia potrzeba?
Może empatii, szczerości, mniej złości
Może Ten Kafelek i Tę Gwiazdkę z nieba
I może jeszcze choć troszkę miłości....
Jako że jestem po dwóch lampkach na pusty żołądek, wzięło mnie sentymentalnie....Ale właściwie to tak mam, (sentymentalnie), i nie zamierzam z tym nic zrobić...
Na temat podsumowań rocznych wypowiedziałam się wcześniej....że niby nie, nie będę.... No to tylko troszkę. Bo w sumie ten rok nie był taki zły dla mnie. Stanęłam na nogi po terrorze-horrorze osobistym. Doceniłam sama siebie przez co zrobiło się wokół przyjemnie. Poczułam się ważna. Nie tylko dla Żuczków. Dopiero teraz widzę jak pięknie jest być sobą i nie musieć dostosowywać się na każdym kroku. A fakt, że nie mam kłów i półmetrowych szponów, powoduje, że chyba nie grozi mi arogancja w stosunku do ludzi i świata... :-)
Życzę więc ABSOLUTNIE WSZYSTKIM:
życzliwości,
uśmiechu na co dzień,
spokoju (nie tylko ducha)
i tego wszystkiego co sprawia przyjemność!!!