środa, 7 czerwca 2023

ZALEGŁOŚCI W UJAWNIANIU DZIEI Z ŻYCIA ŻUKOWEJ MAMY

 "A poza tym nic na działkach się nie dzieje." - Chciało by się powiedzieć... Ale Żukowa Mama żyje i od czasu do czasu coś działa. Właściwie to działa coś ciągle, (o ile jest w stanie wstać z łóżka, wykonać rutynowe działania, włącznie z zadbaniem o zwierzątka domowe...). 
Tyle że mniej maluje. Obrazków. Bo inne prace kreatywne są wykonywane w miarę potrzeb. N.p. łóżko-korytko na Żukową Mamę. Dla tych, którzy "olewają" FB, informacja: pracownia podzielona została na dwie. Dwie pracowniosypialnie. Bowiem wejście i zejście rano z sypialni stało się ostatnio baaaardzo trudne. Tak więc na górze: Pracownia krawiecka, łóżko dwuosobowe, ciuchy, szafa w kwiatki. To tak, jakby ktoś zechciał odwiedzić Ż.M. włącznie z przenocowaniem, to będzie spał na górze, z maszyną do szycia ;-)
Na dole jest pracownia malarska, ze sztalugą i całym innym zapleczem do tworzenia dzieł epokowych; oraz łóżkiem, które przebija swoja urodą i wygodą wszystkie inne łóżka w życiu Żukowej Mamy.
Kilka zdjęć:

obrazek na wezgłowiu łóżka

i drugi nad głową....

 

....od nóg....



drugi od nóg.....

Z lewej strony łóżka (od strony nóg)

widok ogólny od strony drzwi do tegoż pomieszczenia :-)

Poza tym:
trwa sezon Gródkowo/Badziejowy. Tenże kwitnie, łąkuje się, rośnie i jest terapią dla Żukowej Mamy. 
Kiedyś tam wyszorowała taras, bez chemicznych srodków, samą wodą. Ta woda bowiem spływa na jej Badziew i ma być przyjazna dla natury. Więc tworzą się bajorka, z których najbardziej cieszy się Jazz.

To krykloczki z "dziennik a nawet nocnik" tam piszę częściej i.... refleksyjniej...


Oczywiście hasanie w bajorku kończy się w łazience, gdzie należy z wściekłym psem wejść w ubraniu pod prysznic, by nie zostać zadrapanym do krwi... można jedynie zdjąć klompy. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak już siedzę przy tym lapku, to moje ostatnie malowanie obrazka: Kurki dla koguta kuchennego.

Jeszcze trochę mokre.



Przypominam "koguta kuchennego"

No i piąta rocznica gdy odeszła Renia. Tak na końcu wpisu, ale.....

Cieszę się
Że stoję na własnych nogach
Choć czasem drżą
Smucę się
Bo nie ma Ciebie
Która inspirowała
Rozumiała
Lub dawała kopa do działania
Ceniła to co we mnie wyjątkowe
Ganiła naiwność i nieporadność

Brak mi spierania się o drobiazgi
Dowcipów i spiewów przy kartach i winie
Brak mi
Bo byłaś jedyna

Dziś palę 5 świeczek przy Twoim portrecie...

Renia   (25-05-1955   -   07-06-2018)



"Upadłe madonny" oraz "chłopczyk ze sfilcowanym psem"

  A kuku... Jestem, żyję i mam się całkiem nieźle, (jak na ryczącą siedemdziesiątkę)... Dzieje się wiele, a że tempo działalności różnej zwa...