wtorek, 28 października 2014

Zatańczyć jeszcze kiedyś.....

Czas dziwny, czas chłodny
Zmęczone myśli
Kapelusz niemodny
Wspomnienia, wspomnienia
Kiedyś tyle siły
Czy tylko marzenia
Czy zatańczę jeszcze
Słyszę wokół gromy i burzę
I muzyka milknie we mnie
Czy jeszcze się pląsem odurzę
Czy zatańczę jeszcze



                         ZŁOTE TANGO - obraz inspirowany dawno temu piosenką
                                                                             Kory i Maanam.



                         TAŃCZĄCY - to już inna inspiracja, (a może marzenie?)




                    OBRAZEK DLA CARLOSA - no, dla Carlosa na nowe mieszkanie.


Wygumuj moje błędy, proszę
Wygumuj złe wybory
Odkurz srebro, które w sobie noszę
A może zatańczę jeszcze
Wyślij za księżyc mój strach i ślepotę
I przywróć wiarę w siebie
Na małe wiórki przerób głupotę
A może jeszcze zatańczę...



wtorek, 21 października 2014

Opowiem wam bajkę prawie......kryminalną

Za górami, za lasami, w lekkiej depresji, w mieście średniej wielkości, w dzielnicy spokojnej i przyjaznej, na trzecim piętrze w przytulnym apartamencie  - żyli sobie Oni. W wieku średnim, oboje po przejściach. Ona, choć artystka, marzyła o spokojnym, normalnym życiu, w miarę wygodnym i godnym. On sprawiał wrażenie godnego zaufania, pragnącego tego samego i spełniającego Onej zachcianki. Ona spokojna, nadwrażliwa, bojąca się krzyku i kłótni. On dominujący, niby spokojny lecz wpadający w złość od czasu do czasu - bardzo, bardzo złośliwą. Ona wówczas przeczekiwała. A że nie było to często, to żyli sobie szczęśliwie przez 7 lat. Cieszyli się życiem i sobą. Codziennością i wypadami za miasto w weekendy. On starał się bardzo. Dokształcał się, awansował, by spełniać.... Ona za to, gdy nie mogła już pracować poza domem, wygotowywała pyszne dania, piekła chleb i robiła przetwory. Dbała o dom Onego i kota.



Początkowo pomagali potrzebującym wsparcia. Później, powoli On zaczął się zamykać w swoim świecie, zabierając tam Oną. A więc powolna izolacja. Ona była jeszcze szczęśliwa ale już czuła to narastające napięcie. Zaczęły się piętrzyć problemy. Z różnych stron przychodziły sygnały, że życie nie może być takie różowe....
A jego świat? Najpierw były to powroty w myślach. Wspomnienia. Świadomość jakaś Onego, ze "normalnie żyć" nie da się normalnie...Ona jeszcze nawet nie przeczuwała.....    I nagle bum! 
Po jednym z powrotów z innego, dalekiego lasu, Ona dowiaduje się, że On ma dość tej rzeczywistości, że wybiera życie cygańskie, chce być jak Cyganie szczęśliwy, i że Ona nie ma z tym nic wspólnego......Kupił kampingowóz i odjechał. I dopiero tu zaczyna się bajki część kryminalna.
 Sygnały z przeszłości o krótkim pobycie w więzieniu za demolkę, okazały się pobytem tam za udział w napadzie na bank....Był kilkanaście lat żonaty z siostrą kryminalisty, (Gerrit Stanneveld - post "Wiara"). On, już w przeszłości otarł się o tamten świat. 
Oczy Onej robiły się coraz bardziej okrągłe. Bo dotarło do niej, że w ogóle nie znała Onego. Ale zrozumiała też, dlaczego czasem czuła, żyjąc w ciepłym gniazdku, że siedzi na bombie zegarowej....
On terroryzował Oną jeszcze przez trzy miesiące... Wpadał, kąpał się, zmieniał ciuchy na czyste i krzyczał... Uderzył tylko raz. I Ona się bała.
On kradnie i rozrabia. Czy jest szczęśliwy? Policja ma go w swoich papierach, (po ostatniej akcji, kradzieży samochodu sąsiadowi).  Jest poszukiwanym uciekinierem. Przed ucieczką zdążył jeszcze opróżnić skarpetę Onej, zostawiając ją bez środków do życia.... Ale Ona ma rodzinę i przyjaciół. On nie ma nikogo. Ona ma plan. I nadzieję, że w przyszłym roku stanie na własnych nogach. Bez Onego.
............I żyli długo i szczęśliwie, tyle, że osobno.........


Jeszcze taki obrazek: MOJE KRZYŻE I KRZYŻYKI

niedziela, 12 października 2014

Świat zakichany

To nie jest przeklinanie lekkie. To jest realizm. Pomimo całego optymizmu z jakim wstałam dziś rano wraz z jesiennym słoneczkiem, okazało się około południa, że owszem - jest mi radośnie ale z pełnym, mokrym nosem. Moja uroda wypracowana dziś rano w łazience zniszczona została przez czerwony, kichający stwór umieszczony na środku mojej twarzy.... No cóż. Muszę z nim jakoś żyć parę dni, może tydzień. Najgorsze jest, że również moje biedne chore rączki, (choroba nazywa się artroza), bolą okrutnie. Tak więc plan stworzenia nowego, epokowego dzieła - chwilowo umarł. W związku z tym zamieszczam obrazek, który namalowałam kiedyś tam, po serii "bolesnych" snów. Chyba po operacji prawej ręki, gdy mogłam jej już używać.


Tytuł oczywiście: "Ręce". I bez komentarza.

Na pocieszenie samej siebie, (że to niby taka zdolna jestem :)), zamieszczam kilka bukietów z serii "szpachelkowo".







W kolejności: "Maki", chabazie w wazonie, "Irysy", inne "Maki", i dwa razy "Słoneczniki". 
Wszystkie te kwiatki są gdzieś w "świecie", na przestrzeni Polska - Holandia.

sobota, 4 października 2014

Taaaaki widok

Wklejam mój najświeższy obraz. Z serii "szpachelkowo". 






Rzucić zwyczajnie wszystko
Zostawić zgiełk, przemyśleń siedlisko
Nie myśleć, nie marzyć
Odpocząć od wrażeń
Pójść ścieżką tajemną
Gdzie tylko pogoda ze mną
Pomilczeć z ptakami
Pograć w berka z kolorami
Gdzieś pomiędzy górami
Policzyć barany z chmurami
Przytulona do łąki
Adoptować dwa bąki
Patrzeć na motyle 
I tyle....

"Upadłe madonny" oraz "chłopczyk ze sfilcowanym psem"

  A kuku... Jestem, żyję i mam się całkiem nieźle, (jak na ryczącą siedemdziesiątkę)... Dzieje się wiele, a że tempo działalności różnej zwa...