wtorek, 29 grudnia 2020
Wychylenie nosa z norki
niedziela, 20 grudnia 2020
A u mnie nic się nie dzieje... (Z serii: "Niesamowite przypadki Żukowej Mamy")
piątek, 11 grudnia 2020
Widok z mojego "Gródka". Fragment.
Mieszkanko na trzecim i ostatnim piętrze jest fajne. Nie tylko ma dach osobisty, ale i widok przedni. Nareszcie poczyniłam obrazek, który siedział w mojej głowie czas jakiś.
WIDOCZEK Z MOJEGO GRÓDKA.
Faza dachów i mostów, na ten moment idzie do kątka.
Za chwilę zacznie się realizować faza piesków i innych domowych przyjaciół.
Ale najpierw sprzątanie dogłębne. Zaczynam od willi Miro i Fridy, a później biorę się za szafę. Jako, że mam tylko jedną, a przez internet bardzo się fajnie zamawia, no to wiecie państwo...
"Ciptaszki" pozdrawiają :-))
piątek, 13 listopada 2020
JESIENNE ROZWAŻANIA ŻUKOWEJ MAMY NA TEMAT JEDNEJ RADOŚCI.
Tak dawno nie było słów zbędnych. Tak wiele słów mądrych nie wypowiedziano. Głupich słów nie żal. Tylko tych szkoda, które radość przynoszą.
A więc Moja Radość jest niewypowiedziana. Brakło na nią słów. Nie rozumiem jednak czemu ta Moja Radość chowa się po kątach. Jest jej przecież tyle, że mogłaby plątać się bezpiecznie i radośnie
po mieszkaniu,
po mojej ulicy,
po moim mieście,
kraju,
planecie...
A ona czasem udaje, że jej nie ma, szczególnie jesienią... Topi się wtedy we łzach, kieliszku wina,
by wychylić nos zza bluszczu co zwie się Jaś Wędrowniczek
zza palmy Pameli
zza Józka Plamistego, co to na drugie ma Beniamin.
Czasem rozlewa się słoneczną plamą na podłodze, udając że właśnie wróciła z plaży. I śmieje się ze mnie,
że znowu "zrobiła mnie w konia",
zagrała na nosie,
pokazała język.
Udaje, że nie jest zainteresowana by śmieszyć i radować. Ale puszcza oko i mami ciepłym uśmiechem. Bo moja Radość to kokietka.
Ale najbardziej mnie zadziwia fakt, że moja Radość przyjaźni się bardzo z moim Aniołem Stróżem... Wkurzające czasem. Bo wyobraźcie sobie:
- Radość, cała w falbankach i loczkach
- i ascetyczny Anioł Stróż
którzy plotkują sobie na bardzo ważne światowe tematy, zamiast zająć się mną. W końcu to ja jestem ich priorytet. Hej, hej, kokietka i pierwszy skrzydłowy, do mnie!!! Ale to już!
![]() |
Pierwszy Skrzydłowy i wesoła Kokietka |
Taki mały relaks przed następnymi, poważnymi zadaniami ;-) A PPR jutro odjeżdża... Mijn baby...
Dobranoc 🍀
środa, 4 listopada 2020
PPR projekt zakończony
Wspominałam kilka razy, (i od kilku miesięcy), że pracuję nad "panoramą prawie racławicką" czy raczej roermondzką. Czyli PPR. Obraz 110 x 130 razem z ramą, jest ukończony. Inspirowany przez, wiadomo: Pana Muza, znalazł "po drodze" nabywcę. Młody człowiek, emocjonalnie związany z Roermond czeka niecierpliwie kiedy PPR zawiśnie na jego ścianie.
Przedstawiam "Kamienny most", jedno z bardziej popularnych miejsc w naszym mieście, w interpretacji malarskiej Żukowej Mamy.
Pan Muz zorganizował sesję fotograficzną PPR, by puścić w świat "niezwykłe wydarzenie kulturalne" z "pokoju nad światem".
Po autorce obrazka pozostał czerwony berecik. I motyw z niewątpliwie zasłużonym relaksem z piwkiem.
A rozentuzjazmowany Pan Muz, pojechał do wiadomego sklepu i zakupił... zapasy na przyszły rok lub na dwa lata...(znając tempo tworzenia Żukowej Mamy)...
Rodzi się nowa idea... przypuszczam, że niejedna...
sobota, 24 października 2020
Gęstość, część druga.
Gęsta stałość
Troszkę tylko zamglona
Otula mnie
Pozwala nie tylko ciepło pamiętać
Pozwala żyć
Tu i teraz
A może nawet później...
Już nie mami poszukiwanie drogi prostej
Taka przecież nie istnieje
Zawsze trafi się jakiś dół
Zakręt
A może nawet góra...
Żyję nie tylko powietrzem
Żyję również chlebem i wodą
Którą chętnie zamieniam na wino
A może nawet na skrzydła...
Zeszło trochę, zanim dotarłam truchcikiem do części drugiej ;-)
Całkiem sympatyczny projekt zrealizował się w mieszkaniu Pana Muza, który zapragnął mieć tło do swoich zeberek w klatce. Na ścianie między oknami. Zeberki przybyły w małej klatce. Małe przecież to ptaszki.
Sympatyczny starszy pan, który już nie "ogarnia" swojej "ptaszkowni", postanowił pożegnać się ze pupilami. No to i ja zdecydowałam się na skrzeczące ziółtodzioby.
![]() |
Następnie przyszły większe klatki, budowanie willi dla ptaszków i uczenie się ich zwyczajów. No i ściana/tło dla ptaszków Pana Muza "poszła pod nóż". Pod pędzel i kilka tubek farby ;-). Poniżej, nieskładna składanka z pracy twórczej, na ścianie, na stole i z asystą Pana Muza.
![]() |
Jak widać zdarzały się również przerwy na piwko... |
Nie udało mi się zrobić zgrabnego zdjęcia willi zeberek. Te ptasie są za szybkie... Uwijają się błyskawicznie ze swoją ptasią działalnością. Efekty już są.
Dodam jeszcze tylko, że pracuję nad wspomnianą w poprzednim wpisie PPR, zajmując się w przerwach innymi, niezwykle ważnymi sprawami.
A to willa na parterze dla M&M i z Panem Muzem.
A oto willa na trzecim piętrze dla M&F w przestrzeni "miejsca niejednej zbrodni".
poniedziałek, 12 października 2020
GĘSTOŚĆ, część pierwsza
Uśpiona
Wciąż szukam spokoju
Niby w letargu twórczym
Miotam się po życiu
Szukając choćby jednej drogi
A tu tyle poplątanych ścieżek
I wszystkie trzeba przedeptać
Sprawdzić
Czy istnieje ta prosta
Ta bez nieoczekiwanych zakrętów
Bez dziur i kamieni
Bez wystających z przeszłości korzeni
Taki optymizm poszukiwacza
Drogi prostej
Drogi cichej
Dyskretnie ukrytej.
![]() |
Kiedyś na tablecia |
Mam nadzieję ukończyć wkrótce obrazeczek. Należy mu się. Pomiędzy fazami czynienia "panoramy prawie racławickiej", działo się co nie co. A co? Ujawnię w drugiej części.
sobota, 29 sierpnia 2020
Prowokacja na rekina
Tu nastąpi ilustracja do króciutkiej opowieści powstałej na bazie "dyskusji", w komentarzach poprzedniego wpisu. A chodzi o opiekę nad zwierzakami, głównie o wyprowadzanie tychże na spacer. ----------------------------------------------Dedykuję ten wpis Bet, od której zaczął się motyw rybek w akwarium oraz Tetrykowi i Jo, którzy temat rybek rozwinęli do wielkości rekina. Krykloczek powstał naturalnie przy ścisłej współpracy z moją wyobraźnią...
Karol, Karol ładne ma oczy
a za jego uśmiech nikt mu nie podskoczy
czule się przytuli i płetwą poplaska
lecz nie wiemy dlaczego słodko później mlaska...
Oraz inne ballady romantyczne... I tym optymistycznym akcentem, biorę się za coś poważnego ;-)
wtorek, 25 sierpnia 2020
Niecodzienna codzienność Żukowej Mamy - PIESOWE PRZYGODY.
Jak niektórzy z tutejszych czytaczy wiedzą, Żukowa Mama zrobiła ostatnio karierę zastępczej mamy dla potrzebujących piesków. Od razu rzucona na głęboką wodę, podjęła się opieki nad labradorem o imieniu Roki.
Roki gościł u mnie dwa tygodnie. Najłagodniejszy na świecie czarny nufnol trafił do mnie w dobie największej swojej chuci i wysypie okolicznych, seksownych suczek. Niestety, te okoliczne, maleńkie piękności reagowały na Rokiego jazgotem paniki... Przez dwa dni przychodziliśmy do domu zziajani. Niezaspokojony Roki próbował gwałcić dostępne mu poduszki, a ja zaczęłam wątpić w swoje fizyczne możliwości opieki nad dużym i silnym piesem.
Kiedy minęła fala seksu, okazało się, że Roki jest niezwykle grzecznym i przyjaznym psim towarzyszem. Poza dwiema sytuacjami.
1. Obecność wody (koniecznie błotnej, zielonej i z kaczkami),
2. Obecność jakiejkolwiek piłki w zasięgu wzroku Rokiego...
W pierwszym wypadku udało się nam NIE wykąpać, tylko dlatego że na ścieżce koło stawu pojawiła się młoda blondynka labradorka, z przystojnym opiekunem na smyczy...
W wypadku piłki... należy puścić wiązadło. Albowiem inaczej osoba na drugim końcu smyczy wraca do domu z obdartą skórą przednią i bez butów... Wizja na krykloczku to sugestia Gordyjki w rozmowie prywatnej... Żukowa Mama ma jednak niewiele wspólnego z balonikiem. No OK. Wizualnie tak, ale wagowo na pewno nie. Ale wyobraźnia działa...
To kilka zdjęć Rokiego "w naturze":
Jeszcze w domu... jeszcze nie wie co go czeka... ;-)
Koniecznie chciał na MOJEJ CZĘŚCI kanapy polegiwać...
Jeszcze spróbował wykopać mnie sprzed telewizora... - "no przecież widzisz jak mi tu niewygodnie"... A trzecie podejście do szkicu nie wyszło... Węgielek został pożarty....
"No, nareszcie na właściwym miejscu... można wyspać się jak człowiek... i nawet pobiegać przez sen".
Jeszcze kilka fotek z terenu przydomowego.
1. Czułe przywitanie z jednym z sąsiadów.
2. i 3. Przystanek u Josa.
4. Ha, mamcia wróciła! Grzecznie krzyżykiem do domu :-).
Roki, Pimpuś, Nufnol odjechał do swojego domu. Ledwo się odsprzątałam, sąsiadka poprosiła mnie o opiekę nad jej staruszkiem, który wabi się Terri. Mam więc następnego nufnola, we wtorki i czwartki po kilka godzin. Terri jest jakąś 1/5 ciężkości Rokiego i większość czasu spędza na spaniu...
Alzo, geen probleem.
Jak widać Terii komponuje się świetnie kolorystycznie z moją podłogą ;-)
Spoko. Następnym razem wezmę pod piekę coś jeszcze mniejszego... (Może jakąś rybkę?).
poniedziałek, 20 lipca 2020
Co robię gdy nie maluję i nie bloguję... (czyli niecodzienna codzienność Żukowej Mamy)
![]() |
Dasia i Reginka czerwonousta |
![]() |
Dasia w ciszy i tylko ze sobą... |
![]() |
Dasia układająca papiery na miejsce, a nawet lepiej niż były... |
![]() |
"Po przejściach" najlepsze są lody... |
![]() |
Nufnol kochany Roki |
BAJKI ŻUKOWEJ MAMY
Żukowa Mama ma kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt bajek. Jedna z pierwszych, "wyrażonych", osobistych bajek: "Pajęczyna...

-
W mojej Holendrowni temperatura kręci się około zera, a nocą to nawet spada do -3... i spadł w nocy śnieg. Ale już przed południem ni...
-
Żukowa Mama ma kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt bajek. Jedna z pierwszych, "wyrażonych", osobistych bajek: "Pajęczyna...
-
Pomalowałam następne dwie szybki. Nad każdymi drzwiami w moim mieszkaniu mam bowiem szybkę. A przy drzwiach wejściowych nawet więcej niż je...