Jestem zdrowa, (jak to ja),
Nie mam kryzysu,
Bo nie mam czasu na...
Dopadają mnie natomiast nieoczekiwane i nieprzewidziane przypadki. W związku z tym, pisanie planu działania w kajecie na dni następne, mija się z celem. Przychodzi taki moment, który burzy całą konstrukcję planowania.
Oto ostatni przykład: Pękło przestarzałe kolanko przy rurach wodnych znajdujących się w moim pieszczeniu gazowym. Spowodowało to zalanie sąsiadów w moim pionie. W ich kuchniach... Spółdzielnia próbowała ich zbyć do przyszłego roku, ale się nie dali. Trzy dni trwała walka telefoniczna. Przyszli przedwczoraj rano.
W międzyczasie dostałam nowy kran do łazienki (stary rozlatywał się od spodu, co powodowało irytujące kapanie). Kran postanowiłam zamontować sama. A co. Instaluję sama lampy, składam rower bez instrukcji, więc taki kran z ilustracjami w paczce to pikuś.
W kolejnym międzyczasie udało mi się zrobić większą część zakupów. Świąteczno - noworocznych. Myśląc w sklepie intensywnie o Jo, zakupiłam automatycznie "terobaki" oraz Martini Prosecco. Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi.
Wróćmy jednak do kranu.
Panowie wymienili w/w kolanko, (żeby tak ktoś mnie chciał wymienić kolanko, bioderko, prawą stopę i lewy nadgarstek, byłabym szczęśliwa jeszcze bardziej niż jestem), więc przymilnie poprosiłam o zakręcenie pod umywalką w łazience zaworka od ciepłej wody, bo się też zepsuł. Pan pogrzebał przyrządkiem, zaworek się rozleciał, ale stwierdził, że woda zakręcona.
Poszli.
Wrzuciłam na patelnie garść tychrobaków i poszłam do łazienki odmontowywać stary kran.
Jedliście kiedyś skwarki z krewetek? Nie? Są całkiem , całkiem, tyle że pachną rybą...
Do łazienki. Odkręcam stary wężyk od ciepłej wody...
Silny strumień tejże spycha mnie niemal na kabinę prysznica...
Rzucam się na dziurkę w rurce...
Po kilku minutach leci z niej wrzątek...
Moje opuszki, które próbowały czymkolwiek ją zatkać, są poparzone...
Panika...
Śmierć przez utopienie w gorącej wodzie w oczach...
W końcu dorwałam śrubokręt, zawinęłam szmatką i zatkałam. Strumień wody (gorącej), był jednak tak silny, że musiałam dwiema rękami trzymać konstrukcję. Panika nmr.2...
Telefon w pokoju...
Ja przemoczona...
W łazience wody po sam próg...
Resztką sił przyciągam stopą, z której robię haczyk [;-)] pojemnik na śmieci...
Podstawiam pod śrubokręt...
Biegnę po telefon...
Dociskam, wylewam, dzwonię do Josa...
- >>Weź klucz od mojego mieszkania i przyjdź szybko, nie mogę ruszyć się z łazienki<<
Jos po raz kolejny uratował mi życie...
Przejął ode mnie wężyk, skutecznie zatykając gorącą dziurkę...
Wydał dyspozycje gdzie i co mam zakręcić...
Gdy woda przestała lecieć, stojąc w niej po kostki, rozpłakałam się...
Żeby nie było, że zmyślam, zrobiłam dokumentację uzupełniającą:
To było przedwczoraj. Wieczorem zrobiło się zimno i brakowało mi jakiejkolwiek wody, (pomimo obiecanek telefonicznych, nikt ze spółdzielni nie przyszedł do zaworka). Zamontowałam więc nowy kran, posprzątałam łazienkę zebrałam mokre dywaniki i ręczniki do prania.
Włączyłam wodę całościowo.
Włączyłam ogrzewanie.
Gdy wczoraj prała się druga tura, przyszedł sąsiad z dołu...
Plama w kuchni wyschła przez noc...
Natomiast po rurce w pomieszczeniu pralkowym cieknie sobie powolutku woda...
Ze śladami płynu do prania...
Przepraszam bardzo, ale u mnie suchutko :-)
Jutro sąsiedzi oddolni zaczynają akcję telefoniczną...
Mam tylko nadzieję, że człowieki ze spółdzielni będą kuć moje podłogi głęboko w przyszłym roku...
Jexu...
OdpowiedzUsuńNo...
Ale weź ty wypij zdrowie Kapitana, bo zasłużył. Znowu.
No i wzruszona jestem pamięcią.
Dozgonną :)
UsuńByła kiedyś taka piosenka: A poza tym nic na działkach się nie dzieje... ( https://youtu.be/z6-EGeS_mEk )
OdpowiedzUsuńUściski!
Dokładnie tak!
UsuńWprawdzie nie hoduję marchewki w moim Gródku, ale... Właśnie było dwóch panów ze spółdzielni... Powiedzieli, że prawdopodobnie będą kuć u mnie podłogę. Jeszcze przed świętami... Kto wie co znajdą :(
W końcu Kapitan to specjalista od spraw wodnych, wezwałaś właściwego człowieka.
OdpowiedzUsuńPrawdą też jest, że w takich okolicznościach o depresji nie może być mowy (choć to Niderlandy)bo w akcji nie ma czasu na smutki:)
Dzielna jesteś!
Dziękuję serdecznie :-)
Usuń"A poza tym nic na działkach się nie dzieje" buhahaha 😍
I znowu masz pretekst na robale i butelczynę...;o)
OdpowiedzUsuńWiesz, pretekst zawsze się znajdzie...
UsuńBędę się za to smażył w piekle, ale czytając ten tekst i jeszcze opisy na obrazku, pękałem ze śmiechu. Przypomniała mi się "Małpa w kąpieli" - "skąd ukrop ciecze, tam palec wsadzi...".
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście, nieodżałowany Jan Kobuszewski:
- Bo, proszę pana, woda w rurach, pod ciśnieniem, napotykając na otwór czy szczelinę, wylewa się! Praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb!
I oto chodziło, żeby się pośmiać w nieszczęściu ;-).
UsuńTo dam Ci jeszcze, być może, następny powód do pękania... Od soboty do dziś przewinęło się przez moje mieszkanie 8-miu panów (różnych), w roboczych buciorach i ubrankach... Dziś nareszcie zaczęli wiercić podłogę w pomieszczeniu pralkowym. Ale do wymiany rury w pionie przyjdzie następna ekipa... tylko nie wiem kiedy. muszę siedzieć i czekać.
By nieszczęścia się skończyły,
OdpowiedzUsuńa dni świąteczne spokojne były,
Tego życzę i pozdrawiam.