niedziela, 20 grudnia 2020

A u mnie nic się nie dzieje... (Z serii: "Niesamowite przypadki Żukowej Mamy")

 Jestem zdrowa, (jak to ja),
Nie mam kryzysu,
Bo nie mam czasu na...
Dopadają mnie natomiast nieoczekiwane i nieprzewidziane przypadki. W związku z tym, pisanie planu działania w kajecie na dni następne, mija się z celem. Przychodzi taki moment, który burzy całą konstrukcję planowania. 
Oto ostatni przykład: Pękło przestarzałe kolanko przy rurach wodnych znajdujących się w moim pieszczeniu gazowym. Spowodowało to zalanie sąsiadów w moim pionie. W ich kuchniach... Spółdzielnia próbowała ich zbyć do przyszłego roku, ale się nie dali. Trzy dni trwała walka telefoniczna. Przyszli przedwczoraj rano.
W międzyczasie dostałam nowy kran do łazienki (stary rozlatywał się od spodu, co powodowało irytujące kapanie). Kran postanowiłam zamontować sama. A co. Instaluję sama lampy, składam rower bez instrukcji, więc taki kran z ilustracjami w paczce to pikuś.

W kolejnym międzyczasie udało mi się zrobić większą część zakupów. Świąteczno - noworocznych. Myśląc w sklepie intensywnie o Jo, zakupiłam automatycznie "terobaki" oraz Martini Prosecco. Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi.

Wróćmy jednak do kranu. 
Panowie wymienili w/w kolanko, (żeby tak ktoś mnie chciał wymienić kolanko, bioderko, prawą stopę i lewy nadgarstek, byłabym szczęśliwa jeszcze bardziej niż jestem), więc przymilnie poprosiłam o zakręcenie pod umywalką w łazience zaworka od ciepłej wody, bo się też zepsuł. Pan pogrzebał przyrządkiem, zaworek się rozleciał, ale stwierdził, że woda zakręcona.
Poszli. 

Wrzuciłam na patelnie garść tychrobaków i poszłam do łazienki odmontowywać stary kran.
Jedliście kiedyś skwarki z krewetek? Nie? Są całkiem , całkiem, tyle że pachną rybą...

Do łazienki. Odkręcam stary wężyk od ciepłej wody... 
Silny strumień tejże spycha mnie niemal na kabinę prysznica... 
Rzucam się na dziurkę w rurce...
Po kilku minutach leci z niej wrzątek...
Moje opuszki, które próbowały czymkolwiek ją zatkać, są poparzone...
Panika...
Śmierć przez utopienie w gorącej wodzie w oczach...
W końcu dorwałam śrubokręt, zawinęłam szmatką i zatkałam. Strumień wody (gorącej), był jednak tak silny, że musiałam dwiema rękami trzymać konstrukcję. Panika nmr.2...
Telefon w pokoju...
Ja przemoczona...
W łazience wody po sam próg...
Resztką sił przyciągam stopą, z której robię haczyk [;-)] pojemnik na śmieci...
Podstawiam pod śrubokręt...
Biegnę po telefon...
Dociskam, wylewam, dzwonię do Josa...
- >>Weź klucz od mojego mieszkania i przyjdź szybko, nie mogę ruszyć się z łazienki<<

Jos po raz kolejny uratował mi życie...
Przejął ode mnie wężyk, skutecznie zatykając gorącą dziurkę...
Wydał dyspozycje gdzie i co mam zakręcić...
Gdy woda przestała lecieć, stojąc w niej po kostki, rozpłakałam się...

Żeby nie było, że zmyślam, zrobiłam dokumentację uzupełniającą:



To było przedwczoraj. Wieczorem zrobiło się zimno i brakowało mi jakiejkolwiek wody, (pomimo obiecanek telefonicznych, nikt ze spółdzielni nie przyszedł do zaworka). Zamontowałam więc nowy kran, posprzątałam łazienkę zebrałam mokre dywaniki i ręczniki do prania. 
Włączyłam wodę całościowo. 
Włączyłam ogrzewanie.

Gdy wczoraj prała się druga tura, przyszedł sąsiad z dołu...
Plama w kuchni wyschła przez noc...
Natomiast po rurce w pomieszczeniu pralkowym cieknie sobie powolutku woda...
Ze śladami płynu do prania...
Przepraszam bardzo, ale u mnie suchutko :-)

Jutro sąsiedzi oddolni zaczynają akcję telefoniczną...
Mam tylko nadzieję, że człowieki ze spółdzielni będą kuć moje podłogi głęboko w przyszłym roku...










11 komentarzy:

  1. Jexu...

    No...

    Ale weź ty wypij zdrowie Kapitana, bo zasłużył. Znowu.

    No i wzruszona jestem pamięcią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Była kiedyś taka piosenka: A poza tym nic na działkach się nie dzieje... ( https://youtu.be/z6-EGeS_mEk )
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak!
      Wprawdzie nie hoduję marchewki w moim Gródku, ale... Właśnie było dwóch panów ze spółdzielni... Powiedzieli, że prawdopodobnie będą kuć u mnie podłogę. Jeszcze przed świętami... Kto wie co znajdą :(

      Usuń
  3. W końcu Kapitan to specjalista od spraw wodnych, wezwałaś właściwego człowieka.
    Prawdą też jest, że w takich okolicznościach o depresji nie może być mowy (choć to Niderlandy)bo w akcji nie ma czasu na smutki:)
    Dzielna jesteś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie :-)
      "A poza tym nic na działkach się nie dzieje" buhahaha 😍

      Usuń
  4. I znowu masz pretekst na robale i butelczynę...;o)

    OdpowiedzUsuń
  5. Będę się za to smażył w piekle, ale czytając ten tekst i jeszcze opisy na obrazku, pękałem ze śmiechu. Przypomniała mi się "Małpa w kąpieli" - "skąd ukrop ciecze, tam palec wsadzi...".

    No i oczywiście, nieodżałowany Jan Kobuszewski:
    - Bo, proszę pana, woda w rurach, pod ciśnieniem, napotykając na otwór czy szczelinę, wylewa się! Praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oto chodziło, żeby się pośmiać w nieszczęściu ;-).
      To dam Ci jeszcze, być może, następny powód do pękania... Od soboty do dziś przewinęło się przez moje mieszkanie 8-miu panów (różnych), w roboczych buciorach i ubrankach... Dziś nareszcie zaczęli wiercić podłogę w pomieszczeniu pralkowym. Ale do wymiany rury w pionie przyjdzie następna ekipa... tylko nie wiem kiedy. muszę siedzieć i czekać.

      Usuń
  6. By nieszczęścia się skończyły,
    a dni świąteczne spokojne były,
    Tego życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

HISTORIA JEDNEJ PRZYJAŹNI

    Spotkanie nastąpiło na przełomie siódmej i ósmej klasy. Były wakacje i Dasia z rodzicami przeprowadziła się do jednego Zaścianka koło So...