poniedziałek, 12 października 2020

GĘSTOŚĆ, część pierwsza

Uśpiona

Wciąż szukam spokoju

Niby w letargu twórczym

Miotam się po życiu

Szukając choćby jednej drogi

A tu tyle poplątanych ścieżek

I wszystkie trzeba przedeptać

Sprawdzić

Czy istnieje ta prosta

Ta bez nieoczekiwanych zakrętów

Bez dziur i kamieni

Bez wystających z przeszłości korzeni


Taki optymizm poszukiwacza

Drogi prostej

Drogi cichej

Dyskretnie ukrytej.


Kiedyś na tablecia

Nie, nie jestem smutna jesiennie, tylko troszkę zmęczona...
Zaczęłam bowiem gromadzić  zajęcia "domowe", drobne, miłe, zdawałoby się do przeskoczenia bez wysiłku fizycznego i bez poplątania skromnych moich zwojów mózgowych.
Kiedy jednak przybył nowy, zamówiony rower w elementach i bez instrukcji składania, oraz (tego samego dnia) duża klatka dla moich ptasząt, (też do złożenia), troszkę mi się mieszkanie zwęziło... Nawet, ( o pierwszej w nocy), pomyślałam sobie, że schowam ambicje konstrukcyjne do kieszeni i poproszę (jutro, dzisiaj później), K. J. o pomoc. Klatka była pikuś. Tyle tylko, że Miro & Frida ją olewają i dalej obsrywają moją niedoszłą "panoramę prawie racławicką".
Przyszedł K. Jos. Z walizką właściwych narzędzi do roweru. Powymieniał złe śrubki na dobre, odwrócił to co było na odwyrtkę zamontowane i polecił podkręcanie samodzielne śrubek. Wykonałam. Kiedy jednak zobaczył zamontowaną przeze mnie lampkę przednią, stwierdził: "typisch vrouwelijk".
Naprawdę nie wiem czemu... trzyma się mocno, świeci, więc o co chodzi...

Taki powinien być efekt końcowy :-), no i jest :-)

A tutaj radość tworzenia :-)

Ale po kolei...
Bo pomysł "panoramy prawie racławickiej" powstał jakieś dwa miesiące temu. Oczywiście za sprawą K. Josa, który wynalazł ramę z "printem" na płycie 130 x 110. Sugestia rurmondzkiego motywu przyjęła się entuzjastycznie, aczkolwiek przyznam, że chyba przerosła trochę moje fizyczno-malarskie możliwości... Ale się maluje. Z doskoku. Musiałam jednak przemeblować moje "miejsce zbrodni", gdyż nie miałam odejścia... 

Fazy obrazeczka... A gdy już niebo było "zagospodarowane" to moje ptaszęta stwierdziły, że tam właśnie jest ich ulubiona zasiadówka. Znakomite miejsce do mienia wszystkiego na oku, do startowania, oglądania TV, zaczepiania wielkoludę, która daje jeść i wygłupia się przed żółtodziobami.

A to faza aktualna. Stwierdziłam, że Żółtodzioby bardzo dobrze komponują się kolorystycznie z obrazeczkiem i są świetnymi kumplami w tworzeniu. Szczególnie gdy chodzi o "dopieszczanie" nieba... Obesrałki jedne...

Mam nadzieję ukończyć wkrótce obrazeczek. Należy mu się. Pomiędzy fazami czynienia "panoramy prawie racławickiej", działo się co nie co. A co? Ujawnię w drugiej części.
C.d.n.





21 komentarzy:

Anonimowy pisze...

To ze meble trzeba samemu składać to wiem i robilam ,ale żeby rower był w kawałkach to szok.Czy samochód,pralke lub lodowke tez przysla w częściach i zrób to sam jak za Adama Słodowego?Puchate kuleczki są takie słodkie i towarzyskie.Miałam kiedyś cala zimę rudzika w domu.Długo musiałem sprzątac po nim na szafach i za mebloscianka pozostawione pamiątki.Życzę miłych podróży na nowym pięknym rowerku.Pozdrawiam i czekam na c.d Marta uk

iwonazmyslona pisze...

Dobrze jest mieć takiego K.Josa pod ręką. "Panorama prawie racławicka" piękna nawet na etapie wykańczania. A ptaszki? No cóż, miłe gdy ćwierkają, uciążliwe gdy srają. Pozdrawiam

Tetryk56 pisze...

Rosjanie ideę twojego wiersza streszczają w jednozdaniowym przysłowiu, którego tu nie przytoczę, bo zbyt mało poetyckie...
A panorama piękna!

alElla pisze...

Klik dobry:)
Denerwują mnie wszystko, co sprzedawane jest w częściach do samodzielnego złożenia. Wrrr!!! W związku z tym zrezygnowałam z wszelkich zakupów, a potrzebuję rower stacjonarny.
Co do wychodzenia z domu, to od wczoraj poluję na wodę, chleb, warzywa, owoce i jakieś mięso. Wszędzie ludzie bez maseczek i z nosami nad maseczkami, a ja panikuję i uciekam. Jem kluski z cukrem i popijam wodą z kranu. Jakie to szczęście, że w marcu - wraz z papierem toaletowym - jak wszyscy klusek nakupiłam.
Pozdrawiam serdecznie.

alElla pisze...

Obesralkom kategorycznie zabraniam obsralkowywania Panoramy! Tak piękne dzieło musi być bez skazy, o!

maradag pisze...

No tak się dzieje jak kupujesz przez internet... Na szczęście nie był kompletnie w częściach. Należało jednak koło przednie zmontować razem i jednocześnie z ochroną na koło, kierownicą i prętami od krzesełka na koszyk. I do czegoś takiego wskazane są przynajmniej trzy ręce, nie mówiąc o właściwych narzędziach... ;-)
A moje ptaszki przesiadują na obrazie, albo w swojej willi. No i robią kółka nad moją głową... Tak więc miejsc do sprzątania jest niewiele ;-)

maradag pisze...

Dziękuję za "panoramiczny " komplement :-). A przysłowia nie znam... 🤔 przytoczysz?

maradag pisze...

Akurat części w paczce specjalnie mnie nie przerażają. O ile mają instrukcję. Ten rower jednak przerósł trochę moje możliwości 🤨😶🙃 Ale i tak jestem dumna z siebie, bo to był mój PIERWSZY ROWER!
Do klusek z cukrem przydałoby się masełko... No i znam ten ból strachu...
Pozdrawiam równie serdecznie.

Bet pisze...

Ojej, umiesz nie tylko malować ale i trzymać w napięciu:)
C.d.n brzmi intrygująco.
130 x 110 to "obrazeczek"? To "obraz dorodny"!
Smuteczku jesiennego u Ciebie nie widzę. Jest za to "radość tworzenia" czego gratuluję:))
Hi, hi, hi... K.J to inspiracja czy już wręcz muza?

maradag pisze...

I będzie, jak przyjdzie co do czego :-). Dostanie ramę i szybę. A jakby co, to się domaluje... ptaszki.

maradag pisze...

Bo już nie miałam siły w nocy więcej pisać ;-)
A obrazeczek spory... fakt.
K.J. , tak chyba już muza... ;-)

gordyjka pisze...

Reasumując: Obrazisko słusznych jest rozmiarów...Obsraluchy urocze...Dagusia wygląda na szczęśliwą...Nie zagląda się rowerowi w światełka...Kwitnie Ci skrzydłokwiat...
Aaaaa...Zapomniałam !!
Pozdrów Pana Muza !! ;o)

maradag pisze...

Jestem pewna, że pisałam Tobie odpowiedź, Iwonko... Więc albo te moje zwoje mózgowe się przepaliły i nie kliknęłam: opublikuj, albo mi ją wcięło "niewiadomoco".
A pisałam o tym, ze podoba mi się bardzo rymowana konkluzja o ptaszkach :-)

Bet pisze...

O! Pan Muz, jak ładnie:))

maradag pisze...

Gordyjko,
dlatego spieszczam na obrazeczek ;-)... Obsraluchy są uparciuchy, ale faktycznie urocze... Tak, bywam szczęśliwa, szczególnie jak Pan Muz (też mi się podoba nowe imię jego), robi mi zdjęcie :)... Tak, skrzydłokwiat przekwita, będzie przysypiał dwa miesiące, a później zacznie znowu skrzydłokwiecić :-). Pozdrowię :-)

Nitager pisze...

Jak Ty to robisz, że co maźniesz pędzelkiem, wychodzi z tego coś tak cudownego.
To "na tablecie" to naprawdę na tablecie? Jak? Palcem? Coś pięknego!
A panorama - nie wiem, jak Ty ją pokażesz, gdy już będzie gotowa, ale pokazać musisz.

A co do roweru - no cóż, gdy do skręcania welocypedu używa się szczypiec hydraulicznych, nie może wyjść dobrze. I co to znaczy "typisch vrouwelijk"?

Tetryk56 pisze...

Publicznie nie uchodzi! ;)

maradag pisze...

To ja odpowiem od końca: Dokładnie znaczy - "typowo kobiece", a w intencji - "typowo po babsku"...
Szczypce hydrauliczne pozowały do zdjęcia. Wiem od Pana Muza, że dla roweru to morderstwo...
PPR pokaże na pewno w całości. Albo po kawałku ;-)...
To na tablecie to naprawdę na tablecie takim specjalnym do programów graficznych. Jako narzędzie jest specjalny rysik, którym "rysujesz" po małym ekraniku.

ZołzaTexa pisze...

Jak Tu pięknie malujesz. To chyba akwarela?\Chciałabym coś sobie u Ciebie zamówić uśpiona jesienią kobito :)

maradag pisze...

Wcale nie jestem uśpiona... Jestem aktywna jak nigdy... No dobra, przesadzam (w moim gródku tez miałam trochę roboty...). Fakty są takie, że brakuje mi czasu na siedzenie przy Lapku. Jak bezczynnie, to już wolę patrzeć na moje żółtodzioby. Lepsze niż TV.
Maluję aktualnie olejami. Albo na tablecie (w tablecie?).
A co by Zołza chciała?

maradag pisze...

oczywiście jak skończę PPR i zrealizuję dwa psie portrety.

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...