Czytam sobie taką książkę, po niderlandzku, p.t. "Kairos" (imię) i pod podtytułem: ALLEENSTAANDE MOORDENAAR MET KIND ZOEKT VERGEVING. W wolnym tłumaczeniu: >Samotny morderca z dzieckiem szuka wybaczenia<. Napisał Gerrit Stanneveld. Jest to burzliwa autobiografia, opowieść kryminalisty i mordercy. Jako dziecko odrzucony przez matkę i oddany do domu dziecka, przeszedł tam piekło, które eskalowało później w przestępstwach, napadach, strzelaninach, narkotykach, alkoholizmie, morderstwie i próbami samobójczymi.
Jestem na etapie kolejnej odsiadki Gerrita, tej najdłuższej, w izolatce więzienia-kliniki. Tak jak i w poprzednich więzieniach bardzo dużo czytał i ćwiczył zarówno umysł jak i ciało. Od Grishama do Kanta poprzez setki "pompek" dziennie. Historie wojen i różnych religii, filozofie i dorobek przeróżnych kultur - interesowało go wszystko, bo szukał drogi, przewodnika, do ostatniego celu jaki sobie wytyczył..... Chciał, po odsiadce (w sumie 20 lat), zostać zimnym "killerem" i zlikwidować jednego (lub więcej) polityka w Den Haag. Zafascynowany kulturą dalekiego wschodu zaczął studiować sztukę medytacji. Zainspirowany przez Samurai, którzy bez strachu stawiali na szali swoje życie, by osiągnąć cel. Ale medytacja, którą zaczął uprawiać konsekwentnie i systematycznie, sprawiła, ze jego transformacja idzie w zupełnie innym kierunku..... To ostatnie zdanie jest w czasie terażniejszym, bo nie znam jeszcze końca, choć tytuł sugeruje wiele.
Wklejam tu obrazek: "Mój Jezus". Niby bez sensu i nie na temat, ale....
Mam taką refleksję. Że nie jest ważne w co wierzysz. Czy jesteś katolikiem, muzułmaninem czy buddystą. Jeżeli masz jakiś bogów czy bóstwa to wierz głęboko, bo "wiara czyni cuda"?.... Może nie zawsze w wybranym kierunku, ale zawsze :).
Akurat jestem ateistką .... ale mam jakieś przeczucia, jakąś dziwną obecność we mnie, nie wiem, może po prostu fajnie jest myśleć, że to tu na tym padole, to nie wszystko.....
Jestem na etapie kolejnej odsiadki Gerrita, tej najdłuższej, w izolatce więzienia-kliniki. Tak jak i w poprzednich więzieniach bardzo dużo czytał i ćwiczył zarówno umysł jak i ciało. Od Grishama do Kanta poprzez setki "pompek" dziennie. Historie wojen i różnych religii, filozofie i dorobek przeróżnych kultur - interesowało go wszystko, bo szukał drogi, przewodnika, do ostatniego celu jaki sobie wytyczył..... Chciał, po odsiadce (w sumie 20 lat), zostać zimnym "killerem" i zlikwidować jednego (lub więcej) polityka w Den Haag. Zafascynowany kulturą dalekiego wschodu zaczął studiować sztukę medytacji. Zainspirowany przez Samurai, którzy bez strachu stawiali na szali swoje życie, by osiągnąć cel. Ale medytacja, którą zaczął uprawiać konsekwentnie i systematycznie, sprawiła, ze jego transformacja idzie w zupełnie innym kierunku..... To ostatnie zdanie jest w czasie terażniejszym, bo nie znam jeszcze końca, choć tytuł sugeruje wiele.
Wklejam tu obrazek: "Mój Jezus". Niby bez sensu i nie na temat, ale....
Mam taką refleksję. Że nie jest ważne w co wierzysz. Czy jesteś katolikiem, muzułmaninem czy buddystą. Jeżeli masz jakiś bogów czy bóstwa to wierz głęboko, bo "wiara czyni cuda"?.... Może nie zawsze w wybranym kierunku, ale zawsze :).
Akurat jestem ateistką .... ale mam jakieś przeczucia, jakąś dziwną obecność we mnie, nie wiem, może po prostu fajnie jest myśleć, że to tu na tym padole, to nie wszystko.....
Twoje obrazki coś mi przypominają. Kiedy byłem mały, miałem zbiór baśni, p.t. "U złotego źródła". Nie pamiętam, kto ją ilustrował, ale obrazki były w podobnym stylu - też przypominały witraże, choć były czarno-białe.
OdpowiedzUsuńMoje inspiracje pochodzą trochę z dzieciństwa, ale to inna historia :)......
UsuńZaciekawiona komentarzem Nitagera zajrzałam w Google podobno "U złotego źródła" ilustrował Zbigniew Rychlicki(tak twierdzi Janina, która zamieściła informację na ten temat. Nie znalazłam ilustracji z tego wydania ale być może właśnie tę książkę miał na myśli Twój komentator.
OdpowiedzUsuń