poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Z serii OPOWIEŚCI MAMY ŻUKA

Mama Żuka (jednego i drugiego), przykucnęła pod liściem, który spłynął jak żagiel dryfującej łodzi. Zadumała się i pomyślała, że taka
cisza - niecisza,
taki spokój - niepokój,
to normalna kolej rzeczy... 
Jej Żuki, jej Żuczki wyfrunęły z Żukowego lasu. Gdzieś tam budują swoje miejsca na ziemi, toczą swoje kule gnoju - jak na przyzwoite żuki - gnojniki przystało.


Ale jak przytulić z okazji urodzin gdy Żuki i ich Żuczkowe  biegają po innych lasach? 
Żuczy sezon urodzinowy otwarty!
--------------------------------------------------------------------------------------

Dla Ady (ur. 31-03)


Podróże Dzikiego Żuczka

Na Żukowszczyżnie cicho jest jak zwykle. Wielkomiastowy zgiełk i pośpiech pozostały w "zaświadomości". Wiadomo przecież, że zaraz będą powroty. Ale tutaj, gdzie słychać tylko Ptasie różne, szum drzew gdy wiatr się ruszy i szemranie strumyka, gdzie za chwilkę będą lądować bąki w kąkolach i motyle w dzikich makach - tutaj Wielkie Zadania mają inny wymiar...

Żukowinka Dziki zaplotła warkocz i zaczerpnęła pełnymi garściami mgłę z Polany Górnej. 
-"Pozamykam ją w koszyczkach i uwolnię sobie w odpowiedniej chwili, gdy w Gnieździe Górnym w Mieście dopadnie mnie zmęczenie"... - tak pomyślała i tak zrobiła, zamykając klapy koszyczków na guziki zrobione z orzechów.
[Jest jeszcze tyle do zrobienia, 
do zbudowania, 
do utoczenia... 
Tyle podróży,
przeczytania książek, 
rozmów, 
patrzenia sobie sobie w oczy, 
rachunków do zapłacenia, 
spiżarni do wypełnienia, 
słów do powiedzenia 
i marzeń do przekucia...] - takie myśli przesuwały się leniwie przez śliczną główkę Dzikiego Żuczka, która ładowała baterie na słońcu okalającym Żukowszczyznę i najbliższą okolicę. 
Wizja powrotu do Gniazda Górnego w Mieście - nie była ponura. Była radosna. Wróci przecież, (ze swych podróży do innych, odległych lasów), Żuk M.
 I razem:
uzupełnią spiżarnię,
zrobią nowe filmy,
wypiorą skarpetki,
popatrzą sobie w oczy,
i będą rozmawiać, opowiadać co widzieli,
co chcieliby zobaczyć,
co zrobili
i co chcieliby zrobić...
A jak przyjdzie czas, potoczą swoją Kulę Gnoju na Żukowszczyznę...




Dla Jareczka (ur. 07-04)

Przekładam zdjęcia,
Przytulam wspomnienia:
Żuczka pierwsze pozowanie,
Pierwszy sakrament w kościele,
Pierwsze kroki nieporadne,
Pierwszy czarujący uśmiech anielski taki
I anioł w kamieniu wykuty,
Pierwsza dziewczyna w łóżeczku
I pierwszy koń na kółkach
A ostatnia przecież pielucha...
Pierwsza klasa,
Pierwsza komunia,
Pierwsza gitara i być może ostatnia...

Pierwszy raz widzę: oczy nie są już ciemnobłękitne...
A włosy skręcają się w ciemne loki...

Pierwsze dziewczyny za pierwsze płoty
Pierwszy dom i pierwsze prawdziwe kłopoty...

Pierwsza myśl, że pędzi ten czas
I ta następna
Że zawsze
Że jeszcze
Jest jakiś pierwszy raz...

Kolaż z Żukiem Pierworodnym w roli głównej
------------------------------------------------------------------------------------------------

Ciąg dalszy nastąpi w odpowiednim momencie :-).





piątek, 30 marca 2018

I znowu ŚWIĘTA ;-)


Trochę pochmurno jeszcze... Ale będzie dobrze... Już wkrótce :-).

P.S. Melduję, że mam Niebieskiego Ptaka w domu. Na zawsze. Jest on nieplanowanym "zwierzątkiem bożym" na moich włosciach. Niekłopotliwy, acz śmiecący troszkę, mobilizuje mnie do interesowania się czymś innym niż moja skołatana dusza...
Przedstawiam Państwu papużka, który zwie się Petro.

Petro
Jest młody, przystojny, spokojny i tępy... t.z.n mało ciekawy świata. Ale mam nadzieję, że go wykształcę z czasem ;-).
No to do jaj Kochani!



czwartek, 22 marca 2018

Izabela


Portret Izabeli
Utkałaś sobie solidny dywan z codzienności
Zwyczajne momenty splotłaś mocno ze sobą stabilną nicią
Są i fragmenty gdzie widać wyraźnie wplątany
Słońca promień
I srebrną nić księżyca
I babie lato
I te niecodzienne wątki kolorowe.



Koleżanka Izabela ma urodziny. Została "obmalowana". Tak słowem jak i gestem (farbami). A niech ma! 😉😍





poniedziałek, 19 marca 2018

Wiosenne porządki ...

A zaczęło się niechcący... To znaczy bez planu uprzedniego i zamysłu perfidnego. 


Mama Żuka zwlokła się minionej niedzieli z łóżka, gdzieś około południa. Kątem oka zobaczyła, że dwutygodniowe barłoczenie obolałego ciałka w tymże (łóżku), daje obraz wołający o wielkie pranie. Normalnie nie byłoby problemu. Jednak z bolącym krzyżem i opuchniętymi rączkami... Włos Mamy Żuka zjeżył się na myśl o bólu... Lecz decyzja zapadła. M. Ż. zaciskając zęby, zabrała się za "rozbiór" łóżka. Pranie w pralce. "Ubiór" trwał na raty... do wieczora. Uff. Dwie godziny później M. Ż. wyciąga pranie i... no, kurcze blade! Chusteczka ligninowa się wyprała! O w mordę... wszystko w małych drobinkach, poprzyklejanych do materiału... i sypie się i kruszy się. 
Pranie powieszone. Wielka poszwa, nie mieszcząca się na wieszaku w "hoku", powędrowała do sypialni na stolik przy kaloryferze. Krusząc się po drodze, pomimo szczepnięcia. 

Krzyż Mamy Żuka stwierdził, że należy zalegnąć gdzieś w pozycji horyzontalnej. A jutro się zobaczy...
Jutro, czyli dziś, zobaczyło się "zaśnieżoną" podłogę w całym domu. Noż, kurna, to była przecież tylko mała chusteczka jednorazowego użytku (!). A może jednak więcej ich było?... 
- myśli Mama Żuka przypominając sobie proces zalegiwania oraz walki z różnymi bakteriami zatokowymi i.t.p.
Krzyż M. Ż. powiedział, że może ona ewentualnie spróbować z odkurzaczem. W konsekwencji postanowiono, że czas na wiosnę jest. Należy przyjąć ją godnie!

Kątki zaczęły wyglądać i oddychać. Uschnięta Matylda za biurkiem została wessana rurą. Nie przetrwała bezmuszego okresu... Sorry Matylda, nie słychać było jak wołasz, jeść...

Usychająca Matylda...
Mama Żuka z odkurzaczem
Opis powyższego"zdjęcia":
A-  odrastające włosy (mają już na czubku 8 cm!), bo jeszcze pół roku temu M. Ż. wyglądała tak: ↓ 
"Zdjęcie" z Dziennika.
B- opuchnięte rączki,
C- bolący kręgosłup w części lędźwiowej.


  Walka wygrana. A na końcu łazienka! I porządny masaż kręgosłupa ciepłym strumieniem wody. Jest dobrze. Mama Żuka już wie, już czuje, (tak na 75,5 %), że gotowa jest na przyjęcie Wiosny i wszystkiego, co z nią związane. 
Halllooo! 🙋



sobota, 24 lutego 2018

Zawieszenie

Zawieszam się do wiosny
A może i dłużej jeszcze
Pentelką splinu sięgam haczyk w kącie ciepłym
22 stopnie ciepła wystarczy
Tam wyhoduję sobie nowe przestrzenie.


czwartek, 22 lutego 2018

Nie lubię lutego...

 Powtórki lutowe. 

Pomimo paru radosnych wydarzeń w pierwszej połowie lutego - nie przepadam za tym miesiącem. I to nie dlatego, że zimno, że "podkuj buty" i.t.p.... Zabawowe wydarzenia, spacery, próby, (często udane), powstania z pościeli i rozpoczęcia dnia tuż przed południem - organizuję sobie świadomie. Ograniczam kontakty z ludźmi, którzy działają na mnie destruktywnie. Wystarczą mi w tej mierze kontakty z Urzędem Podatkowym i instytucją, która pomaga mi wypłynąć na powierzchnię po krachu, nie tylko finansowym w jaki wpakował mnie mój ex - szantarzysta psychiczny.
I to właśnie jest luty dla mnie: wracają wspomnienia wydarzeń, które chciałabym wygumować... Ale nie tylko. Zostawiam "ku pamięci" inne wspomnienia, które pielęgnować będę zawsze.

15 lat temu zmarł mój Najpierwszy, ojciec Żuczków. W lutym.
Byliśmy razem przeszło 20 lat.

Rysiu rozświetlony




Chciałeś świat usłać u stóp moich
Miałeś intencje, lecz było za gęsto
Tęsknię do spokojnych słów 
Twoich
"Jakoś to będzie" - mówiłeś często.





Trzy lata temu, w lutym, odeszła od nas nasza Mama, zwana w rodzinie Bunią. Odeszła od nas w nieświadomości, po wielomiesięcznej walce z demencją i bólem.

Bunia



Bunia odwiedza moje sny
Ostatnio w srebrnej aureoli była
Uśmiechała się trochę przez łzy
W pastelowym tle się rozmyła.










I ten epizod, który chciałabym usunąć z mego życia a się nie da..
Walka z D.P. pomiędzy wyjazdami do Polski, do Buni. Jego terror i moje błędy popełnione "dla świętego spokoju"... Rozwód tuż przed pogrzebem Buni. W lutym. 
A rok później, w lutym, wiadomość o śmierci D.P. 
Taki tam kryminał...
Tu wierszyka nie będzie.... tylko gumowanie...


Tu jeszcze w kolorze...
Jeszcze trochę i zniknie...

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...