piątek, 14 kwietnia 2017
niedziela, 2 kwietnia 2017
Poranne wieści z tarasu
W nocy padało. "Mój" dach jeszcze mokry, a na tulipanach i nowych listkach róż kropelki błyszczą w przedpołudniowym słońcu. Łykam codzienne i te dodatkowe tabletki, wkładam ciemne okulary - i czekam aż przejdzie atak migreny. Gdy przechodzi tupanie w prawej skroni i mdłości, robię kilka zdjęć na tarasie.
I taka niespodzianka. Po poprzednim mieszkańcu mojego apartamentu została (wśród innych rzeczy, które "odziedziczyłam"), budka dla ptaszka. Zeszłej wiosny, kiedy się organizowałam, schowana była pod stołem ogrodowym. Gdy w tym roku porządkowałam taras, powiesiłam ją na poprzednie miejsce. I oto mam ptaszka! Wykorzystałam zdjęcie z internetu, bo jest bardzo płochliwy. A uwija się dzielnie moszcząc gniazdko. Zastanawiam się tylko jak on to robi, że piękne trele wydaje z jakimś kłapciem, piórkiem czy żdżbłem trawy w dziobie... Dziś rano był w towarzystwie. Pewno pokazywał swojej kobiecie gdzie ma wkrótce wysiadywać :-)
I tak, mieszkając na trzecim piętrze, mam swój dach, swój "prawie ogródek" i swojego ptaszka :-)
| Tulipanki jeszcze zamknięte, lecz gdy im przygrzeje otworzą się do słońca. |
| Całościowo z lewej |
| Detalicznie w różach |
| I jabłoneczka w detalicznym towarzystwie :-) |
I taka niespodzianka. Po poprzednim mieszkańcu mojego apartamentu została (wśród innych rzeczy, które "odziedziczyłam"), budka dla ptaszka. Zeszłej wiosny, kiedy się organizowałam, schowana była pod stołem ogrodowym. Gdy w tym roku porządkowałam taras, powiesiłam ją na poprzednie miejsce. I oto mam ptaszka! Wykorzystałam zdjęcie z internetu, bo jest bardzo płochliwy. A uwija się dzielnie moszcząc gniazdko. Zastanawiam się tylko jak on to robi, że piękne trele wydaje z jakimś kłapciem, piórkiem czy żdżbłem trawy w dziobie... Dziś rano był w towarzystwie. Pewno pokazywał swojej kobiecie gdzie ma wkrótce wysiadywać :-)
![]() |
| De koolmees - bogatka |
![]() |
| Domek mojego ptaszka |
środa, 29 marca 2017
Wycieczka w trampkach po moim mieście.
Jest cudne. To moje miasto Roermond. Wiem, wiem, świeciło słońce, temperatura około 20 stopni, lekki, ciepły wietrzyk. To i wszystko wydaje się cudne. Ale przeżywałam wczoraj TĘ cudność po raz drugi po wielu, wielu latach. Po raz pierwszy, jakieś 15 lat temu, gdy moje życie tutaj nie było jeszcze zdominowane przez zdobywanie, zagnieżdżanie się i zapuszczanie korzeni. Kiedy byłam jeszcze na swoistych "wakacjach". (Tak myśleli ci co zostali w kraju i czekali co/ile będzie dalej). A te i inne refleksje przyszły podczas spaceru. Bo też zaczęłam od rejonu gdzie robiąc karierę schoonmaakster (poetswrouw czyli sprzątaczka), awansowałam na afwasmachine (zmywarka do naczyń) i hulpkok (pomoc kucharza). Później omijałam te tereny szerokim łukiem... A są piękne.
Zaczęłam od "bulwarów" rzeki Roer. Roer płynie sobie w Niemczech, Belgii i Holandii. Tuż przy ścisłym centrum, po jej obu brzegach, są promenady z kafejkami, restauracjami i hotelikami. Wiele się nie zmieniło. Ot, nowa kamieniczka na miejscu tej starej, w której była mała grecka knajpka, jednostronny kierunek samochodów, nowa kostka na chodniku...
Mostkiem przeszłam na drugą stronę rzeki, wchłaniając urodę odkrywanych miejsc.
Jest to fragment wieży katedralnej Św. Krzysztofa. Budowę kościoła rzymsko-katolickiego rozpoczęto w 1410 roku, jako późnogotycką bazylikę. Od 1559 roku jest siedzibą biskupa okręgu limburskiego (katolicka decezja), a od 1661 - katedrą.
A oto zdjęcie katedry Św. Krzysztofa z właściwej strony, czyli od placu, od którego rozchodzą się oczywiście uliczki cztery :-)
Ale zanim doszłam do placu Markt - byłam przy Mas, gdzie znajduje się port łódek i żaglówek. Tam już wkrótce też zacznie się ruch. Ale jeszcze w miarę spokojnie.
I doszłam do kultowego miejsca w Roermond. To plac, w centrum którego (prawie), stoi Musterkerk. Jeden z najważniejszych przykładów architektury romańskiej w Niderlandach.
Założycielem klasztoru cystersek (onze lieve Vrouwe Munsterkerk), był hrabia Gerard III van Gelre, a jego matka pierwszą przełożoną. Po francuskiej okupacji tego rejonu (w 1798 r. Francuzi zamknęli kościół), wiele zmian architektonicznych dokonał Pierre Cuypers.
Wróciłam do domu w trampkach...
Innymi uliczkami, gdzie inne motywy i sfery... Ale to już inna historia :-).
A jeżeli przetrwał ktoś do tego punktu, to mam dla niego taki mały deserek złożony z kiedyś malowanych obrazków na w/w temat.
Zaczęłam od "bulwarów" rzeki Roer. Roer płynie sobie w Niemczech, Belgii i Holandii. Tuż przy ścisłym centrum, po jej obu brzegach, są promenady z kafejkami, restauracjami i hotelikami. Wiele się nie zmieniło. Ot, nowa kamieniczka na miejscu tej starej, w której była mała grecka knajpka, jednostronny kierunek samochodów, nowa kostka na chodniku...
![]() |
| Nowy łabądziek |
![]() |
| ...i nowe rowery |
![]() |
| Kapliczka św. Jakobusa |
![]() |
| Zostawiam za sobą "tamten" brzeg |
![]() |
| Po drugiej stronie... |
![]() |
| Po drugiej stronie nawet chaszcze spotkałam przy "odnodze" rzeki Roer ...i widok tej samej wieży Kościoła widocznej na pierwszym zdjęciu |
Jest to fragment wieży katedralnej Św. Krzysztofa. Budowę kościoła rzymsko-katolickiego rozpoczęto w 1410 roku, jako późnogotycką bazylikę. Od 1559 roku jest siedzibą biskupa okręgu limburskiego (katolicka decezja), a od 1661 - katedrą.
A oto zdjęcie katedry Św. Krzysztofa z właściwej strony, czyli od placu, od którego rozchodzą się oczywiście uliczki cztery :-)
![]() |
| I kafejki "wyszły" już na powietrze :-) |
![]() |
| Po lewej budynek, gdzie bierze się ślub (a rozwód to już zupełnie gdzie indziej...). Na górze zwieńczony wieżyczką z dzwonkami i figurkami (o 12-tej graja i fikają). |
![]() |
| Naprzeciw łódek pomnik konika...morskiego(?) |
Z Marktu poszłam sobie uliczką w prawo, taki deptak ze sklepami różnej maści, gdzie luksus miesza się ze zwyczajnością, gdzie nowoczesne domy są sprytnie wkomponowane w stare, zabytkowe kamieniczki.
![]() |
| Robione pod słońce ale podoba mi się... |
![]() |
| Po lewej "garaż" rowerowy |
![]() |
| I te detale... |
![]() |
| jakaś zwyczajna brama |
Założycielem klasztoru cystersek (onze lieve Vrouwe Munsterkerk), był hrabia Gerard III van Gelre, a jego matka pierwszą przełożoną. Po francuskiej okupacji tego rejonu (w 1798 r. Francuzi zamknęli kościół), wiele zmian architektonicznych dokonał Pierre Cuypers.
![]() |
| Prawie cała... z jednego boku |
![]() |
| Trochę dalej z ogródkiem |
![]() |
| Od tyłu z przejściem przez bramę |
![]() |
| Od strony innej uliczki |
![]() |
| Od strony pomnika Pierre Cuypers |
![]() |
| Zdjęcie zrobione z "kiosku"- podium, gdzie latem w weekendy grają różne kapele, przygrywając gościom okolicznych kafejek. Kiosk znajduje się od strony frontu kościoła. |
Innymi uliczkami, gdzie inne motywy i sfery... Ale to już inna historia :-).
A jeżeli przetrwał ktoś do tego punktu, to mam dla niego taki mały deserek złożony z kiedyś malowanych obrazków na w/w temat.
poniedziałek, 27 marca 2017
niedziela, 26 marca 2017
Aktualności z mojej wiosny
Wokół zrobiło się wiosennie. Logiczne jest, że na blogowisku również. Naturalnie ja mam też dokumentację z mojego "ogródka".
Profitują cebulki powsadzane "belegdzie" z końcem listopada zeszłego roku.
Miałam krokusiki i żąkile w zeszłorocznych wrzosach, ale te już przekwitły.
Jednorocznych, całoletnich nie sadzę w tym roku. Ograniczyłam się do wysiania "łąki" i niezapominajek. Może coś wyrośnie. Wrzosy przycięte, lawenda odświeżona. A gdy wrócę z moich wiosennych reisów - to się zobaczy.... :-)
Profitują cebulki powsadzane "belegdzie" z końcem listopada zeszłego roku.
| Profity w różach |
| Jabłoneczka już "pęka" |
| Tulipanki wyciągaja główki do słoneczka |
| Trochę wiosny w domu |
| Przycięte róże "szaleją" |
| CZY KTOŚ MI POWIE CO MI SIĘ TU KLUJE?? |
Miałam krokusiki i żąkile w zeszłorocznych wrzosach, ale te już przekwitły.
Jednorocznych, całoletnich nie sadzę w tym roku. Ograniczyłam się do wysiania "łąki" i niezapominajek. Może coś wyrośnie. Wrzosy przycięte, lawenda odświeżona. A gdy wrócę z moich wiosennych reisów - to się zobaczy.... :-)
piątek, 17 marca 2017
Taki wierszyk...
Wojciech Młynarski, „Wina Tuska”
Pociąg spóźnił się do Buska – wina Tuska.
Podupada kurort Ustka – wina Tuska.
Groch się jakoś marnie łuska – wina Tuska.
W Totku Ci nie wyszła szóstka – wina Tuska.
Zaszkodziła Ci kapustka – wina Tuska.
Cioci Zosi siadła trzustka – wina Tuska.
W szczerym polu uschła brzózka – wina Tuska.
W gardle Ci uwięzła kluska – wina Tuska.
Dyszel złamał sie u wózka – wina Tuska.
Waza stłukła się etruska – wina Tuska.
Zimny deszczyk w oczy pluska – wina Tuska.
Gorzkie łzy ociera chustka – wina Tuska.
Połamała nóżki kózka – wina Tuska.
Księdzu z głowy spadła piuska – wina Tuska.
Polska to kolonia ruska – wina Tuska.
Na stadionach rąbanina – Tuska wina.
Podupada kurort Ustka – wina Tuska.
Groch się jakoś marnie łuska – wina Tuska.
W Totku Ci nie wyszła szóstka – wina Tuska.
Zaszkodziła Ci kapustka – wina Tuska.
Cioci Zosi siadła trzustka – wina Tuska.
W szczerym polu uschła brzózka – wina Tuska.
W gardle Ci uwięzła kluska – wina Tuska.
Dyszel złamał sie u wózka – wina Tuska.
Waza stłukła się etruska – wina Tuska.
Zimny deszczyk w oczy pluska – wina Tuska.
Gorzkie łzy ociera chustka – wina Tuska.
Połamała nóżki kózka – wina Tuska.
Księdzu z głowy spadła piuska – wina Tuska.
Polska to kolonia ruska – wina Tuska.
Na stadionach rąbanina – Tuska wina.
Spytasz mnie, publiko moja, a cóż to za paranoja?
To katechizm jest prześliczny sporej partii politycznej.
A dlaczego, Panie święty, ten mój wierszyk nie ma puenty?
W miejsce puenty mgła i pustka – wina Tuska.
To katechizm jest prześliczny sporej partii politycznej.
A dlaczego, Panie święty, ten mój wierszyk nie ma puenty?
W miejsce puenty mgła i pustka – wina Tuska.
piątek, 10 marca 2017
Witaj słońce!
Nareszcie! Po ulewach, gradobiciach i zwykłych mżawkach - zawitało w moich progach słoneczko! Weszło bez pukania, zatańczyło na podłodze ciepłą plamą :-)
Dzień Kobiet zaś przywitał mnie "na żółto i na zielono" i pączusiami - we własnej hodowli.
"Puszczają się" przycięte róże...
A gdy, (jeszcze w czas szarobury), byłam w urzędowych sprawach "na mieście", zobaczyłam taki oto obrazek: w pobliżu jednego z portów rzecznych mojego miasta, przy dość ruchliwej ulicy prowadzącej na parking Outlet, stał sobie wielki skrzydlaty...
Spragniony był...
No wiosna, "cyco" ?!
Dzień Kobiet zaś przywitał mnie "na żółto i na zielono" i pączusiami - we własnej hodowli.
| Jabłoneczka |
| I coś pomiędzy różami |
A gdy, (jeszcze w czas szarobury), byłam w urzędowych sprawach "na mieście", zobaczyłam taki oto obrazek: w pobliżu jednego z portów rzecznych mojego miasta, przy dość ruchliwej ulicy prowadzącej na parking Outlet, stał sobie wielki skrzydlaty...
![]() |
| U wodopoju... |
Spragniony był...
No wiosna, "cyco" ?!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY
Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...
-
No i taki pewno zostanie... Obraz p.t. "Rozmowy kuchenne". Albo "Rozmowy rodzinne". Może więc: "Rozmowy ro...
-
W mojej Holendrowni temperatura kręci się około zera, a nocą to nawet spada do -3... i spadł w nocy śnieg. Ale już przed południem ni...
-
Żukowa Mama ma kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt bajek. Jedna z pierwszych, "wyrażonych", osobistych bajek: "Pajęczyna...



























