Jest cudne. To moje miasto Roermond. Wiem, wiem, świeciło słońce, temperatura około 20 stopni, lekki, ciepły wietrzyk. To i wszystko wydaje się cudne. Ale przeżywałam wczoraj TĘ cudność po raz drugi po wielu, wielu latach. Po raz pierwszy, jakieś 15 lat temu, gdy moje życie tutaj nie było jeszcze zdominowane przez zdobywanie, zagnieżdżanie się i zapuszczanie korzeni. Kiedy byłam jeszcze na swoistych "wakacjach". (Tak myśleli ci co zostali w kraju i czekali co/ile będzie dalej). A te i inne refleksje przyszły podczas spaceru. Bo też zaczęłam od rejonu gdzie robiąc karierę schoonmaakster (poetswrouw czyli sprzątaczka), awansowałam na afwasmachine (zmywarka do naczyń) i hulpkok (pomoc kucharza). Później omijałam te tereny szerokim łukiem... A są piękne.
Zaczęłam od "bulwarów" rzeki Roer. Roer płynie sobie w Niemczech, Belgii i Holandii. Tuż przy ścisłym centrum, po jej obu brzegach, są promenady z kafejkami, restauracjami i hotelikami. Wiele się nie zmieniło. Ot, nowa kamieniczka na miejscu tej starej, w której była mała grecka knajpka, jednostronny kierunek samochodów, nowa kostka na chodniku...
Mostkiem przeszłam na drugą stronę rzeki, wchłaniając urodę odkrywanych miejsc.
Jest to fragment wieży katedralnej Św. Krzysztofa. Budowę kościoła rzymsko-katolickiego rozpoczęto w 1410 roku, jako późnogotycką bazylikę. Od 1559 roku jest siedzibą biskupa okręgu limburskiego (katolicka decezja), a od 1661 - katedrą.
A oto zdjęcie katedry Św. Krzysztofa z właściwej strony, czyli od placu, od którego rozchodzą się oczywiście uliczki cztery :-)
Ale zanim doszłam do placu Markt - byłam przy Mas, gdzie znajduje się port łódek i żaglówek. Tam już wkrótce też zacznie się ruch. Ale jeszcze w miarę spokojnie.
I doszłam do kultowego miejsca w Roermond. To plac, w centrum którego (prawie), stoi Musterkerk. Jeden z najważniejszych przykładów architektury romańskiej w Niderlandach.
Założycielem klasztoru cystersek (onze lieve Vrouwe Munsterkerk), był hrabia Gerard III van Gelre, a jego matka pierwszą przełożoną. Po francuskiej okupacji tego rejonu (w 1798 r. Francuzi zamknęli kościół), wiele zmian architektonicznych dokonał Pierre Cuypers.
Wróciłam do domu w trampkach...
Innymi uliczkami, gdzie inne motywy i sfery... Ale to już inna historia :-).
A jeżeli przetrwał ktoś do tego punktu, to mam dla niego taki mały deserek złożony z kiedyś malowanych obrazków na w/w temat.
Zaczęłam od "bulwarów" rzeki Roer. Roer płynie sobie w Niemczech, Belgii i Holandii. Tuż przy ścisłym centrum, po jej obu brzegach, są promenady z kafejkami, restauracjami i hotelikami. Wiele się nie zmieniło. Ot, nowa kamieniczka na miejscu tej starej, w której była mała grecka knajpka, jednostronny kierunek samochodów, nowa kostka na chodniku...
Nowy łabądziek |
...i nowe rowery |
Kapliczka św. Jakobusa |
Zostawiam za sobą "tamten" brzeg |
Po drugiej stronie... |
Po drugiej stronie nawet chaszcze spotkałam przy "odnodze" rzeki Roer ...i widok tej samej wieży Kościoła widocznej na pierwszym zdjęciu |
Jest to fragment wieży katedralnej Św. Krzysztofa. Budowę kościoła rzymsko-katolickiego rozpoczęto w 1410 roku, jako późnogotycką bazylikę. Od 1559 roku jest siedzibą biskupa okręgu limburskiego (katolicka decezja), a od 1661 - katedrą.
A oto zdjęcie katedry Św. Krzysztofa z właściwej strony, czyli od placu, od którego rozchodzą się oczywiście uliczki cztery :-)
I kafejki "wyszły" już na powietrze :-) |
Po lewej budynek, gdzie bierze się ślub (a rozwód to już zupełnie gdzie indziej...). Na górze zwieńczony wieżyczką z dzwonkami i figurkami (o 12-tej graja i fikają). |
Naprzeciw łódek pomnik konika...morskiego(?) |
Z Marktu poszłam sobie uliczką w prawo, taki deptak ze sklepami różnej maści, gdzie luksus miesza się ze zwyczajnością, gdzie nowoczesne domy są sprytnie wkomponowane w stare, zabytkowe kamieniczki.
Robione pod słońce ale podoba mi się... |
Po lewej "garaż" rowerowy |
I te detale... |
jakaś zwyczajna brama |
Założycielem klasztoru cystersek (onze lieve Vrouwe Munsterkerk), był hrabia Gerard III van Gelre, a jego matka pierwszą przełożoną. Po francuskiej okupacji tego rejonu (w 1798 r. Francuzi zamknęli kościół), wiele zmian architektonicznych dokonał Pierre Cuypers.
Prawie cała... z jednego boku |
Trochę dalej z ogródkiem |
Od tyłu z przejściem przez bramę |
Od strony innej uliczki |
Od strony pomnika Pierre Cuypers |
Zdjęcie zrobione z "kiosku"- podium, gdzie latem w weekendy grają różne kapele, przygrywając gościom okolicznych kafejek. Kiosk znajduje się od strony frontu kościoła. |
Innymi uliczkami, gdzie inne motywy i sfery... Ale to już inna historia :-).
A jeżeli przetrwał ktoś do tego punktu, to mam dla niego taki mały deserek złożony z kiedyś malowanych obrazków na w/w temat.
Ja bym namówiła Tetryka, żeby to zamieścił na Madagaskarze. Bardzo pieknie to ujęłaś...
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńO tak! Jestem za!
UsuńChcecie mnie na Madagaskar wysłać?! ;-)
UsuńAle po co tu namawiać Tetryka? Jeśli Daga wyrazi wolę, dostanie pomponik i z przyjemnością powitamy cię wśród wyspowych autorów!
UsuńNie obawiaj się, Daga - to nie jest tak daleko.
Wyrażam wolę i chcę pomponika :-) I co dalej?
UsuńOdbierz maila...
UsuńPyszny deserek, mniam. Dzięki za miły spacer, przez chwilę przed snem byłam w Holandii😆
OdpowiedzUsuńAcha, zdjęcie z promieniami słonecznymi jest boskie i chyba cenne dla znawców fotografii.
Dobranoc.
Mam nadzieję, że spałaś dobrze, (po spacerze nie może być inaczej). A zdjęcie wyszło oczywiście przypadkiem... :-)
UsuńAż mnie nogi rozbolały...;o)
OdpowiedzUsuńNa każdym skwerku są ławeczki :-) Można przysiąść :-)
UsuńBardzo ładnie tam u Ciebie. Na obrazkach również.
OdpowiedzUsuńAle wiosna to jeszcze tak nieśmiało.
Tak, w centrum miasta...Ale jak już wchodzę w mój rejon to się na rabatkach żółci, czerwieni, bieli i fioleci :-)
UsuńPiękne i ciekawe miasto,można się zawieruszyć na dłuższy czas i przeżyć go bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda :-)
UsuńŁadne te miasteczka na zachodzie Europy. O Holandii mam mniejsze pojęcie, ale niemieckie miasteczka bardzo mi się podobają. Mają w sobie jakąś taką... dostojność, elegancję, wyjątkową urodę, takie zgrane i dopasowane w poszczególnych elementach. Z polskich miast podoba mi się Wrocław i Zakopane, Kraków też właściwie. Jeszcze taki mały Kazimierz pod Lublinem.
OdpowiedzUsuńPolskie miasta mają inny charakter. Są bardziej...spontaniczne :-). Choć n.p. w Gdańsku działali architekci niderlandzcy i flamandzcy (Antoni van Obbrghen i rodzina van den Blocke), więc są bardzo podobne kamienice do holenderskich.
UsuńA ja urodziłam się w Zakopanym :-) I zawsze mam wielki sentyment do tego miasta :-)
Te urokliwe miejsca po trosze przypominają mi naszą perłę Hanzy - Gdańsk, szególnie ulice: Długą, Długi Targ wraz z bocznymi uliczkami.
UsuńByć może kiedyś rzuci mnie do Niderlandów leczyć depresję.
ściskam, pozdrawiam i niezmiennie zapraszam
Tak, pewno dlatego, że Gdańsk miał w pewnym okresie architekta z Niderlandów (j.w.).
UsuńW depresji depresję chcesz leczyć?! Zapomnj! ;-) Ale zapraszam na pogaduchy :-)
Dziś usłyszałam, że niderlandzka depresja to bujda wymyślona w celu promocji Holandii. Współczesne urządzenia pomiarowe oraz polscy naukowcy ze słynnej toruńskiej uczelni stwierdzili to z całą pewnością.
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe... Ale to tak fajnie brzmi: "mam depresję w depresji" :-) No i ciekawe kiedy naukowcy wezmą się za tulipany, chodaki i wiatraki... :-)
UsuńKocham tulipany i wiatraki, a o chodakach zawsze marzyłam, więc niechaj naukowcy trzymają się od nich z daleka. Jesteś wspaniałym przewodnikiem i zręcznym fotografem. Dziękuję, za uroczą wycieczkę. Deserek wspaniały, jak to u Ciebie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplementy :-)
UsuńWycieczka była spontaniczna i nie wzięłam aparatu. Zdjęcia robione są telefonem :-)
Pozdrawiam serdecznie
Piękne to twoje miasteczko, kolorowe, klimatyczne. Uwielbiam małe uliczki, nadrzeczne promenady i kafejki. Masz mnóstwo miejsca do spacerowania. Jednak jeszcze bardziej zachwyciły mnie twoje obrazki:) Przepiękne po prostu.
OdpowiedzUsuńNo, jej, rosne z dumy :-)
Usuń