niedziela, 3 marca 2019

Nieskończony obraz

No i taki pewno zostanie...
Obraz p.t. "Rozmowy kuchenne". 
Albo "Rozmowy rodzinne".
Może więc: "Rozmowy rodzinne w kuchni"?...
Nieskończony obraz. Niekończący się obraz?....
A oto "geneza" :
Żukowa Mama była dwa tygodnie w Anglii w okresie świąteczno-noworocznym.
U Starszego Żuka i jego "Koleżanki Justynki"(czyli t.z.w. Starszyzna). Zjechali tam również: Żuk Młodszy z samych Katowic oraz Córa mojej BigZus z Berlina. Zrozumiałe jest więc, iż było to Spotkanie Na Międzynarodowym Szczycie.
A szczyt na szczycie odbywał się głównie w maleńkiej kuchni... 
Zaczynało się prozaicznie... 
    Ktoś szedł zrobić kawę lub herbatę... 
        Ktoś inny miał pomysł na coś do... 
            Następny przychodził i... 
I w ten sposób rozpoczynały się rozmowy, kontynuowały przerwane w nocy dyskusje, snuły się wspomnienia, konkluzje i plany na jutro, pojutrze i na przyszłość. Z tychże uniesień wyrywał Żukową Rodzinę gwizdek czajnika lub smród przypalonej jajecznicy... Ale wszystkie świąteczne potrawy i wypieki, wszystkie wygotowywania były takie... takie, że tylko z dzieciństwa u babci pamiętam...
Były to najwspanialsze święta od wielu, wielu lat. Może od zawsze?... Bo zorganizowane bez "przymusu świątecznego", a z samego chcenia...

Porozjeżdżało się Żukostwo do swoich "lasów". I zaczął się, kuźwa, rok 2019..., (lekarze, szpitale, gruzy i belasting). 

Powyższy obraz zaczął się malować przeszło miesiąc temu... I pewno będzie się jeszcze malował do u....nej śmierci..., (żartuję sobie oczywiście). ;-)

52 komentarze:

Frau Be pisze...

A ta śmierć na "u" to będzie oczywiście "śmierć uśmiechnięta" :)

Frau Be pisze...

Waśnie dzisiaj uświadomiłam sobie, że gdybym chciała spróbować namalować obraz, to zupełnie bym nie umiała. Bo to się jakoś robi - czymś, na czymś, coś trzeba najpierw, a coś potem... Luuudzie, wiedza tajemna!

maradag pisze...

No przykro mi, ale u...na śmierć raczej się nie uśmiecha... Ale spróbuję połaskotać. To może jednak... ;-)

maradag pisze...

Moja siostra mówiła, że ponoć z ołówkiem w zębach się urodziłam...;-) Więc tak sobie myślę, że w takiej sytuacji to od dziecięctwa mnie interesowało "co na czym, czym i co najpierw" :-). Moje koleżanki prosiły "starych" o ciucha z peweksu, a ja staczałam boje o wypasione, piętrowe kredki i farby olejne. Takie dziwadło byłam ;-)

ZołzaTexa pisze...

Do stworzenia obrazu potrzeba głowy( dla pomysłu ) i talentu.
Ty z pewnością masz jedno i drugie.
Kuchnia jest faktycznie najlepszym miejscem na rozmowy...

Frau Be pisze...

Guzik z pętelką, to nie dziwadło. Pachnie mi to czymś gorszym: artystą z prawdziwego zdarzenia!

maradag pisze...

Ale nie ubliżasz mi, prawda?... ;-)

maradag pisze...

Coś jest w tych kuchniach, prawda?
Teraz mam t.z.w. otwartą kuchnię... i to jest już inna sfera...Ale wystarczy mi :-).
Dzięki za komplement.

Basia pisze...

Obraz w moim odczuciu jest gotowy, bo mozna wyczuc w nim atmosfere rozmow, a nie wali oczywistoscia po oczach :) Jest taki zamglony, jak dusze... Mozesz go juz spokojnie oprawic i zawiesic :)
A co do kuchni:
Kuchnia w moim domu (jeszcze z rodzicami) byla miejscem do siedzenia i plotkowania. Miescil sie tam duzy stol, krzesla i cale oprzyrzadowanie kuchni. Byla jasna, bo z duzym oknem, ciepla i przytulna. Fajnie sie tam siedzialo....

Teraz mam mini kuchenke, gdzie mozna sie tylko okrecic na jednej nodze, ale bez drzwi (ktore wyrzucilam) i otwarta na duzy pokoj z duzym stolem z wygodnymi krzeslami. Tez sie fajnie siedzi i plotkuje, swiatlo idzie przez podwojne drzwi tarasowe, duzy kaloryfer promieniuje cieplem.
Jedno, co jest nie tak, to lampa, nie moge trafic na taka, ktora dawalaby duzo swiatla przyjemnego dla oka, nie razila, zeby mozna bylo przy niej czytac czasopisma, ktore niestety maja blyszczace strony, albo dlubac na drutach.
W ogole z lampami w calym domu nie moge dojsc do ladu!
Pozdrowienia marcowe, czyli garncowe sle :)

maradag pisze...

:-) Obraz wisi, oprawiać nie będę...No i "dochodzę" jeszcze do niego.
Ja też pamiętam "tamte" kuchnie jako centrum życia rodzinnego, a czasem towarzyskiego. No bo gdzie "najsmaczniej" klachało się z koleżanką :-). Teraz nie mam zbyt wiele odwiedzin, to i kuchnia ma funkcję typowo kuchcenną...;-)

Tetryk56 pisze...

Zastanawiam się, czy to przypalona jajecznica daje taki błękitny dym?
Obraz jest rewelacyjny i trudno mi sobie wyobrazić "dokańczanie". No, ale to ty jesteś artystką, więc rozumiem, że twoja wizja może je zawierać... dla nas będzie ona dostępna dopiero, jeżeli to zrobisz...

Frau Be pisze...

Yyy... no... tego... chyba nie?

maradag pisze...

Ten obraz pewno zostanie "z niebieską mgiełką przypalonej jajecznicy... Choć mam w planie podmalować tu i ówdzie...Ale tylko tu i ówdzie ;-)

ZołzaTexa pisze...

O tak u mnie w kuchni radio,z programmp pierwszym,ksiąŻki i rozmowy nie do końca poważne
U Ciebie jeszcze malowanie
Jesteś widzę górą

maradag pisze...

Uf.... kamień z serca....

Stokrotka pisze...

Maluj Dagmaro maluj...
Tyle w tym obrazie będzie treści...
Chociaż - według mnie - to ten obraz już jest gotowy.

Serdeczności pozostawiam.

Bet pisze...

Ciekawa jestem jak domalujesz gwizd gwizdka:))
Przydałby się element "przywracający do życia" bujające w obłokach postacie. Skoro obraz nieskończony to wszystko jeszcze jest możliwe.

maradag pisze...

Prawie gotowy...;-) Będzie się działo... ;-)

maradag pisze...

Już mam nawet wizję tego gwizdającego gwizdka ;-)

Nitager pisze...

Ale przecież gdybyś nam nie powiedziała, nikt z nas nie odgadłby, że ten obraz jest nie dokończony! Wygląda, jakby tak miało być.

maradag pisze...

Hmmm... Pomysle jeszcze.. 😉

gordyjka pisze...

Tyle miłości jest na tym obrazie, że nie mam pojęcia co jeszcze "wciśniesz"...Ja nawet obłok pary z tego gwizdka widzę...;o)
Piękna jesteś w błękitach...;o)

maradag pisze...

Zawsze dobrze się czułam w niebieskościach :-)...
Może uda mi się jeszcze ten zapach przypalonej jajecznicy? ;-)...

Jo. pisze...

Obraz jest świetny.

A ja nadal nie mogę ustawić żeby mi się wyświetlały bieżące powiadomienia... Cały czas ten półpasiec u mnie wisi 😟

Zielonapirania pisze...

Niedokończony ? To tylko Ty o tym wiesz, a poza tym zawsze możesz udawać, że "tak ma być":) Moim zdaniem i tak wygląda bardzo dobrze. Gratuluję talentu.

maradag pisze...

Dziękuję za komplement i witam w Mary Czary :-).
Mam w planie tylko maleńkie "maźnięcia" pędzlem tu i ówdzie ;-), ale czy dojdzie do tego, to jeszcze nie wiem ;-)

maradag pisze...

I nie tylko u Ciebie wisi mój półpasiec... Nie potrafię nic więcej zrobić, niż zrobiłam po sformatowaniu lapka kilka miesięcy temu... Już nawet ten wpis wyrzuciłam z bloggera i nic...A w ogóle to półpasiec uszkodził nie tylko mojego blogera, ale i lewe ucho, lewe oko, lewy nos... On zwyczajnie zawiesił się na lewej stronie mojej głowy i co jakiś czas drażni się ze mną :(

Jo. pisze...

Ćwiczę nową opcję. Obserwuj przez e-mail sobie zaznaczyłam. I zobaczymy przy nowym poście, czy mnie poinformuje. Bo teraz przysyła mi na maila informacje o komentarzach pod postem.

Półpasiec znaczy groźniejszy, niż lekarze sądzą :D

Jo. pisze...

A w ogóle obraz jest IDEALNY i nie kombinuj.

maradag pisze...

:-))

alElla pisze...

Klik dobry:)
Obraz uważam za dokończony. Taki... z zamierzoną nutą niedomalowania pozostawiającego miejsce na dopowiedzenie... Lubię być odbiorcą, który sam sobie 'dopowiadomalowuje'. Nie chcę od artystów kawy na ławę,o!
Pozdrawiam serdecznie.

maradag pisze...

:-) "Wykapowałaś" mnie z ta koncepcją "Rozmów kuchennych"... Choć odbiega jeszcze od zamierzonego efektu...
I dziękuję za "artysta".... czasem nawet się poczuwam...

Nitager pisze...

Miałem na końcu języka prawie błyskotliwe życzenia z okazji Twojego dzisiejszego święta, ale po namyśle skasowałem. Gadanie o tym, żeby zawsze mieć odpowiedni pędzel pod ręką brzmiało co najmniej dwuznacznie, pomimo moich najczystszych intencji. Dlatego poprzestanę na tradycyjnym "wszystkiego najlepszego" - i wielu, wielu chęci do malowania, bo wszyscy z tego czerpiemy radość.

maradag pisze...

Dziękuję serdecznie, za życzenia "wszystkiego najlepszego", chociaż i: "zawsze odpowiedni pędzel pod ręką", też brzmi fajnie ;-)...

iwonazmyslona pisze...

Cieszę się, że rodzinne spotkanie Żuków było tak udane. Pozdrawiam serdecznie.

Frau Be pisze...

I jak jest?
Malujesz?

maradag pisze...

Dziękuję i pozdrawiam również serdecznie :-)

maradag pisze...

Yyy... chwilowo mam przerwę w malowaniu... Tutejszy Urząd Podatkowy zatruwa moją krew... więc koncentruję się na nauce "urzędowego niderlandzkiego języka"... ;-)

Jo. pisze...

Artysty nie wolno poganiać.
(ToyStory 2)

Makówka pisze...

Tu na blogu atmosfera jak w tej kuchni. Tak cichutko nieśmiało zajrzałam przez uchylone drzwi. To ja Makówka -mogę?

Frau Be pisze...

Broń boże! Gdzież bym śmiała poganiać...
Dag, może spróbuj teraz Ty zatruć życie Urzędowi Podatkowemu? Tak w ramach przyjemnej odmiany.

maradag pisze...

Jasne! Jeszcze się zmieścisz. Tylko nie opieraj się o kuchenkę...Bo ten "knefel" od piekarnika można włączyć niechcący... ;-) i sobie coś przypiec ;-)... No i koniecznie "wejściówka" w postaci czerwonego trunku bogów ;-)

maradag pisze...

Właśnie się kompletuję....

Makówka pisze...

No ba. Bez wejściówki na początek dla nieśmiałej Makówki ani rusz.

maradag pisze...

Nieśmiałej?!!! Taka Przebojowa Makówka, to przynajmniej z pięciolitrowym dzbanem trunku musi ;-)....

Frau Be pisze...

Zrób to w sposób absolutnie wypasiony!

Makówka pisze...

Widzisz, widzisz jak dobrze udaję przebojową! Nawet Ty się nabrałaś!
Ale dzban obowiązkowo!

maradag pisze...

Zrobiłam... i nawet dzis miałam od nich telefon, że wkrótce dostanę odpowiedź na piśmie... Teraz czekam na to pismo...

Frau Be pisze...

Już szykuj odpowiedź! :)))

Kasia Dudziak pisze...

Gratuluję, obraz jest niezwykły.

maradag pisze...

Dziékujé serdecznie :-)

Małgosia - "Sztuka w papilotach" pisze...

Świetny obraz, jaki tam niedokończony! Od pierwszego wejrzenia skojarzył mi się z pastelami Degasa (błękitne tancerki). Z tymi kuchniami coś jest, że wszyscy chcą w nich siedzieć, kręcić się i gadać. jest więc ruch, zamieszanie, dym przypalonej jajecznicy - ten obraz genialnie to wszystko oddaje :).

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...