czwartek, 19 grudnia 2019

I tylko (aż) światełka...


I tylko (aż) światełka
Bez choinki
Bez szminki
Troszkę srebrny blichtr  przyklejam
Tyle choinek na zewnątrz
Zawsze można popatrzeć w okół
Zawiesić bombki wyobraźni
Jak gdyby światła

Karp już nie pływa dawno
A śnieg nie pada
Wyschnięte grzyby czekają
Zapach ciast
Tu i ówdzie
Przypomina o tradycji
Lecz to nie to co naprawdę pamiętam

Przypomnij
Proszę
Tamten moment
Tamten stół
Na którym opłatek

I tylko (aż) światełka
Na choinkę brakło miejsca
Szminka jak mgła
Srebrny blichtr na powiekach
Wystarczy
By przymknąć oczy
I pamiętać ten czas 
Z opłatkiem na stole...







niedziela, 15 grudnia 2019

Przedświąteczne natchnienie

Do wyjęcia farb akrylowych (a było już tak ładnie posprzątane), "zmotywowała" mnie moja ulubiona sąsiadka. Jest to osoba niezwykle pogodna. Zawsze uśmiechnięta. Poważnie chora, niepełnosprawna fizycznie, potrafi swoim optymizmem obdzielić tabuny ponuraków. O swoim upadku z fotela i wypadnięciu biodra (sztucznego), opowiada prawie tarzając się ze śmiechu, (morfina jeszcze działa - myślę sobie)... Kiedy mnie złoży jakaś niemoc dostaję piękna kartkę z życzeniami zdrowia, ciastko, owocka... Jest moim zawsze pierwszym, (czasem jedynym), odbiorca/krytykiem fizycznym nowego obrazka.
Ale ostatnio to już przegięła... "Z okazji" mojej aktualnej niemocy, dostałam poetyczną kartkę, paczkę z CIASTKAMI W PUSZCE i szklaną bombkę z aniołkiem w środku. A na drugi dzień, gdy wychodziłam z domu, znalazłam na wycieraczce paczuszkę z czekoladkami. Luksusowymi.
No to wyjęłam te farby.

Betlejem. Mały, okazjonalny obrazek.
I dla Was kochani. Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia!

P.S. Do tych czekoladek sąsiadka Annie - nie przyznała się... Więc już nie wiem. Albo bardzo spóźniony Mikołaj, albo bardzo spóźniony wielbiciel...

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Niemoc przedświąteczna.

Chora jestem "szmiertelnie". Umierająca. Na grypę. Nie będę opowiadać szczegółów bo są nieapetyczne.
Jedno powiem:
Jak już zejdę z tego świata >> nogami do przodu <<,
To na pewno będę aniołkiem. (O ile już nie jestem).

Krykloczek p.t.. : Dasia aniołek


I jak już będę te skrzydła miała
i jakąś twarzową aureolkę,
to jak wyrwę w to niebo!
To... to... taka WNIEBOWZIĘTA będę.

niedziela, 24 listopada 2019

Majątek Żukowej Mamy


Krykloczek przed lustrem.

JAKŻE JESTEM BOGATA

Popatrzyłam na siebie
Z przodu
I całkiem z boku
W te wszystkie lata
Tyle się nadziało
Tyle utraciło bezpowrotnie

A ileż zyskało się!
Lekcji mądrych
I niemądrych
Głupich niedomówień
Nowych pasji
Zadziwień
Niedowierzań
Przebłysków intuicji
Westchnień
Łez jak grochy
Łez śmiechu (od których zmarszczki)
I bólu
Który nie mija

Zysk brylantowy w marmur oprawiony
Srebrno-złoty wśród szmaragdów
Zysk platynowy na lazurowym tle
Który zawsze będzie
Który nie do odebrania
Noszę ze sobą te skarby zdobyte
I uśmiecham się 
JAKŻE JESTEM BOGATA! 

niedziela, 20 października 2019

Z pamiętnika Żukowej Mamy

Żukowa Łąka Górna
Zeszła ze szczytu Baranie i zboczyła ze szlaku do "Żukowego Starego Sadu". Postała tam chwilę by uspokoić emocje i nowe wrażenia. 
Podeszła na Łąkę Górną.
-Poczekam tu na Dziką Rusałkę - pomyślała - i położyła się wśród wysokiej trawy, stokrotek i kąkoli. I z tej pozycji, Żukowa Mama, patrzyła na góry naprzeciw Łąki Górnej.
Chmury kłębiły się stadami szaro-buro...
Słońce nie chciało jeszcze spać. wyglądało jakby broniło się przed zachodem, trzymając promieniami krawędź lasu na górze. Ostatnim krzykiem 
prześwietlało kłosy traw, dając im jeszcze dzienne, przedwieczorne tchnienia.
Chatka w dole, z tej perspektywy, wyglądała jakby wyrosła z trawy, chowając 
w domyśle
i dróżkę
i strumyk
i Stary Sad.
Żukowa Mama przymknęła oczy by zatrzymać obraz...

wtorek, 15 października 2019

Powrót do Starego Sadu

Powroty, powroty...
To nie tylko tęsknota i melancholia za tym, co wydaje się w sferze marzeń w danym momencie. To również mój powrót do farb olejnych, z którymi wzięłam rozwód jakiś czas temu. Ale poczuwszy, że mój organizm się chyba "odtruł" toksycznie, więc próbuję się "rozmalować" na olejno.
 To miał być typowy, zwykły landszaft...


Stary Sad


He, jednak moje umiłowanie do "żywego" koloru i zwykłego kryklania przeważyło i zakończyłam pracę na etapie "pogranicznym"...
Zapraszam do mojego Starego Sadu, gdzieś w Beskidzie Niskim 😘

sobota, 5 października 2019

"Syzyfka"...

Już Było... Wiem. Ale znowu jesień... I tak wygrzebałam...

"Syzyfka"
Tyle tylko
Że kula którą toczę
Która wciąż pęka
I bolesne ma rany
Które wciąż kleję 
Srebrnymi nićmi doświadczenia
Którą łatam marzeniami
Tyle tylko
Że tracę siły
By kleić
Zszywać
Marzyć
Tyle tylko
Że wciąż ciekawa jestem
Jakiego koloru słońce jutro
I czy w ogóle...




POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...