sobota, 9 września 2023

PRZERYWNIK WSPOMNIEŃ WAKACYJNYCH, czyli jak Żukowa Mama myła okna.

 Po 6-ciu tygodniach nieobecności, naturalnym jest, że w domu zagnieździł się... no, kurz... A Gródek zrobił się tak naturalny, że z pod chwastów nie widać było polnych i innych kwiatów. Oraz skalniaka.
Po przegonieniu pająków z domu, wykarczowaniu chwastów i złośliwych dzikich jeżyn, okazało się, że zza szyb świat jest jakiś zaćmiony... 
Na pierwszy rzut poszły okna "na przodku", gdyż tam słońce wali dopiero po południu. "Na zadku" miały być wymyte zaraz po wiadomościach o 18-tej. Czasu wystarczająco na odpoczynek i mały relaksik.
Na przodku udało się po całości.
Ostatnie machnięcie szmatką.
Schodzę z parapetu.
Na drabinkę? Nie, z krzesełka antycznego będzie bliżej...
No i było...

.........
Leżałam sobie kilkanaście minut pośród poprzewracanych stoliczków, wywalonego kwiata, potłuczonej porcelanowej misy.
Dumałam nad życiem.
Wspominałam chwile, gdy sprawnie poruszałam nogami,
a moje ręce mogły godzinami być czynne.
Te piękne chwile, gdy wsiadałam raźno na rower i przemierzałam 30, 40 kilometrów.
Gdy.... i.t.d. i i.t.p.
Z pomocą panny adrenaliny wygrzebałam się z krzesełka i ruin jakie powstały.
Zanim poczułam różne bóle - uśmiechnęłam się do siebie:
Ale OKNA NA PRZODKU SĄ WYMYTE! 😁👍



P.S. okna "na zadku" jeszcze długo nie będą myte...




niedziela, 27 sierpnia 2023

Wałbrzyski tydzień. C.d. WAKACJI ŻUKOWEJ MAMY

 Po 10-cio godzinnej podróży Vanem, Wałbrzych wydał się rajem na tym padole... Remontowane mieszkanie - pałacem z łazienkowym salonem i łożami wszelkiej wygodności. 

Tuż przed wyjazdem byłam u mojego "ładnego doktorka", który stwierdził przepuklinę kręgosłupa... Groził operacją. Kazał przyjść
zaraz po powrocie z wakacji i przepisał różne "ciućki", które miały pomóc przetrwać...
Nie dziwota więc, że nafaszerowana "ciućkami", dopiero w trzecim dniu, zdecydowałam się na wyjście "w miasto".

Zielony Wałbrzych zauroczył, choć widziałam tylko jego niewielką część. Olbrzymie parki i zdroje, poniemieckie kamienice, zarówno te odremontowane, jak i nie... specyficzny klimat.
Jednak po pokonaniu dwóch stromych uliczek i jednych schodów z parku do parku, mój ból rzekł: do domu, do łóżka!
W tym miejscu pomyślałam negatywnie o pomyśle wakacji wyjazdowych... Co mi odbiło? Rijzen met hernia? Chora czy co?
Zaciskając zęby wróciłam do domu. A tam remont. I nie pozwalają mi nic robić... E, jakoś przeżyję. Tym bardziej, że wieczorkiem snucie planów na kanapach, przy stoliku...

Co zrobić z podłogą, która różni się poziomem 10 cm.....

no i po co widelce?...

A my to pikuś?... gdzie moje łóżeczko?...


Uroda detali

Troszkę w bok i już jakieś chaszcze ;-)

Kościółek za działkami...

Weszłam, a co...

No i znowu zboczyłam z ulicy...


Przed dalszą drogą spacer w lesie za Wałbrzychem.

Uwaga! Wilk z patykiem!

To tylko mały fragmencik z Wałbrzycha. Wiele słyszałam o tym ciekawym mieście, jego tradycjach, teatrach, imprezach kulturalnych.
A w następnym "odcinku": tydzień w Katowicach.



piątek, 18 sierpnia 2023

DZIEJOWE WAKACJE ŻUKOWEJ MAMY. część 1.

 Wróciłam...Po blisko dwumiesięcznej (6 tygodni i 3 dni) nieobecności, powróciłam do mojej ukochanej, roermondzkiej rzeczywistości. Na wyjazdach byłam bez Jazza, Ciptaszków, Gródka i malowanego łóżka. Piecze nad całością sprawował nieoceniony Kapitan Jos. 

Pierwszy tydzień spędziłam w Wałbrzychu z angielską starszyzną Żukową, ich pracującym wilczurem Lokim oraz syjamskim kotem Myszkinem.
Drugi tydzień w Katowicach, z młodszyzną Żukową oraz ich 20-letnią kotką Nasti. Dwa dni w tym u kuzyneczki Miry/Gwiazdy. Zaś z młodzieżą Żukową i Nasti, pojechałam w Beskid Niski, gdzie spędziłam:
tydzień trzeci, czwarty, piąty i szósty.
Ostatnie trzy dni znowu w Wałbrzychu, gdzie Żuk Starszy pozamykał swoje sprawy, zapakował rodzinę do Vana (w tym Żukową Mamę), by przez Roermond dotrzeć do domu w Anglii. U Żukowej Mamy 4 godz. snu i dalej do tunelu pod kanałem la Manche.

To ogólny zarys wakacji. 

Szczegóły i salwy śmiechu rozpoczęły się już po wyjeździe z Niderlandów, gdzieś na parkingu z tirami, ciemną nocą...
Bo to i zwierzaki trzeba wyprowadzić i wszyscy po kolei muszą...
Weszłam do toalety. A byłam w ogrodniczkach i bluzie dresowej na wierzchu.
Po załatwieniu "spraw" myłam ręce trzymając przód spodni w zębach. Chciałam się pozapinać na zewnątrz przybytku. I zdejmując bluzę by podać ją Jarusiowi, puściłam spodnie...

Rozległy się gwizdy i brawa... Nie wszyscy tirowcy spali...

Dalsza podróż do Wałbrzycha odbyła się już spokojnie, bez przygód, zgodnie z planem :-)

Na dziś wystarczy... Jeśli wzbudziłam Waszą ciekawość, dajcie znać. Materiałów jest sporo, zarówno notatki w Dzienniku a nawet nocniku, jak i zdjęć :-)

środa, 7 czerwca 2023

ZALEGŁOŚCI W UJAWNIANIU DZIEI Z ŻYCIA ŻUKOWEJ MAMY

 "A poza tym nic na działkach się nie dzieje." - Chciało by się powiedzieć... Ale Żukowa Mama żyje i od czasu do czasu coś działa. Właściwie to działa coś ciągle, (o ile jest w stanie wstać z łóżka, wykonać rutynowe działania, włącznie z zadbaniem o zwierzątka domowe...). 
Tyle że mniej maluje. Obrazków. Bo inne prace kreatywne są wykonywane w miarę potrzeb. N.p. łóżko-korytko na Żukową Mamę. Dla tych, którzy "olewają" FB, informacja: pracownia podzielona została na dwie. Dwie pracowniosypialnie. Bowiem wejście i zejście rano z sypialni stało się ostatnio baaaardzo trudne. Tak więc na górze: Pracownia krawiecka, łóżko dwuosobowe, ciuchy, szafa w kwiatki. To tak, jakby ktoś zechciał odwiedzić Ż.M. włącznie z przenocowaniem, to będzie spał na górze, z maszyną do szycia ;-)
Na dole jest pracownia malarska, ze sztalugą i całym innym zapleczem do tworzenia dzieł epokowych; oraz łóżkiem, które przebija swoja urodą i wygodą wszystkie inne łóżka w życiu Żukowej Mamy.
Kilka zdjęć:

obrazek na wezgłowiu łóżka

i drugi nad głową....

 

....od nóg....



drugi od nóg.....

Z lewej strony łóżka (od strony nóg)

widok ogólny od strony drzwi do tegoż pomieszczenia :-)

Poza tym:
trwa sezon Gródkowo/Badziejowy. Tenże kwitnie, łąkuje się, rośnie i jest terapią dla Żukowej Mamy. 
Kiedyś tam wyszorowała taras, bez chemicznych srodków, samą wodą. Ta woda bowiem spływa na jej Badziew i ma być przyjazna dla natury. Więc tworzą się bajorka, z których najbardziej cieszy się Jazz.

To krykloczki z "dziennik a nawet nocnik" tam piszę częściej i.... refleksyjniej...


Oczywiście hasanie w bajorku kończy się w łazience, gdzie należy z wściekłym psem wejść w ubraniu pod prysznic, by nie zostać zadrapanym do krwi... można jedynie zdjąć klompy. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak już siedzę przy tym lapku, to moje ostatnie malowanie obrazka: Kurki dla koguta kuchennego.

Jeszcze trochę mokre.



Przypominam "koguta kuchennego"

No i piąta rocznica gdy odeszła Renia. Tak na końcu wpisu, ale.....

Cieszę się
Że stoję na własnych nogach
Choć czasem drżą
Smucę się
Bo nie ma Ciebie
Która inspirowała
Rozumiała
Lub dawała kopa do działania
Ceniła to co we mnie wyjątkowe
Ganiła naiwność i nieporadność

Brak mi spierania się o drobiazgi
Dowcipów i spiewów przy kartach i winie
Brak mi
Bo byłaś jedyna

Dziś palę 5 świeczek przy Twoim portrecie...

Renia   (25-05-1955   -   07-06-2018)



sobota, 15 kwietnia 2023

Badziew

 Badziew to drugie "imię" Gródka Żukowej Mamy.
Usłyszała: >> myślałam, że zrobisz coś z klasą, a zrobiłaś badziew<<.
Początkowo zaskoczyło ją nieprzyjemnie. By po chwili nowe słówko wcisnęło się na pieszczoty...

- >>do klasy potrzeba kasy<<...- skonkludowała Żukowa Mama. Najpierw nie było reakcji, a później, że: >wcale nie, że tanim kosztem....< e.t.c. 

A było tak:

Trochę ponad półtora roku  temu, wczesną jesienią, Żukowa Mama posiadła wiekowy Capałyk, wraz z wiekowym Gródkiem. Na całej przestrzeni Gródka były cegły, jedynie w rogu piętrzył się okazały rododendron. Pomimo tych cegieł, powstała wizja wiejskiego ogródka, która realizuje się powoli, ale konsekwentnie. Około 20m2 cegieł zostało "tymi ręcami" wydłubanych... 
Nikt nie chciał wziąć za darmo tych cegieł. Zaczęła się więc budowa murków, ścieżek, skalniaka i "donic", czyli Badziewia... Inwestycje? Jedna średniej wielkości łopata. Bowiem oprócz cegieł należało wykopać kilka betonowych bloków z resztkami kabla... (w doły po nich Ż. Mama wsadziła dwa krzaczki róż i mini jabłonkę przywleczone z Gródka na dachu. Acha, jeszcze winogron się przewiózł). Ziemia ogrodowa zdobyczna. Kilka kursów rowerem na skwery parkowe... (parę drobnych wypadków/wywrotek i jedna rozwalona torba na kółkach...).
Powstał "zarys" Gródka, gdzie cegłami zostały wyznaczone "działy": warzywno/owocowy, rozarium, skalniak, trawniki i te nieszczęsne "donice" z różnymi tam... 



Prawdziwe inwestycje zaczęły się dopiero wiosną. Wymyślone wcześniej zakupy były stale uzupełniane "muszętomieciami".
Żukowa Mama została zawładnięta manią kwiatową. Obojętne przejście koło stoiska z roślinami? Nie, niemożliwe było. Ale za to później jaka frajda... Tu coś z ziemi wyłazi, tam kiełkuje, to się przyjęło, a tamto wcięły ślimaki... 
Nowa pasja, a nawet obsesja...
No i ta trzy razy dosiewana trawa. Żukowa Mama nigdy nie przypuszczała, że zwykła trawa może przynieść tyle radości...(??). Śmieszne, prawda? Było jej smutno, czy borykała się znowu z problemami w obcym języku, brała nożyczki, (początkowo zwykłe, kuchenne), i szła strzyc trawę... Taki relaks... 
I tak zeszło jej do późnej jesieni zeszłego roku.
Przez ten czas Gródek/Badziew kwitł, obrastał, przekwitał i zmieniał kolory. By doczekać kolejnego sezonu.

I znowu stoiska z kwiatami kuszą... Ale teraz Żukowa Mama przechodzi i zerka tylko: >a, to mam, a na to nie mam już miejsca, a tego nie potrzebuję...<

Badziew aktualny. "Donice" obrastają powoli, ale konsekwentnie.

Acha i oczywiście, wszędzie towarzyszy Żukowej Mamie niejaki Jazz. Każda czynność jest kontrolowana. Poranny obchód włości musi być. Jedynie denerwujące jest gdy  w świeżo zasiane niezapominajki, Jazz próbuje zakopać swoją kostkę. Na później.
A może ma nadzieję, że mu ona urośnie?...


niedziela, 12 lutego 2023

Kiedy Ciotka Schizofrenia jedzie na Majorkę...

 ....To wtedy Żukowa mama zaczyna działać. N.p.: szuka jak największych kartofli*  by zrealizować nową aranżację w swoim "Capałyku". Problem Żukowej Mamy polega bowiem na tym, że zbyt wiele jej się podoba... W związku z tym nie może zdecydować się na styl w aranżacji Capałyku. I tak: wszystkie zdobyte  botomisiępodoba oraz zrobięztegokomplet, jak również przemalujęluboklejęibedziepasowaćdoszafywkwiatki - powodują twórczy zamęt oraz poczucie niekończącego się remontu. Natomiast doskonale opóźniają powrót Ciotki Schizofrenii z Majorki i hamują strach przed światem zewnętrznym... Czym bardziej boli fizycznie, tym lepiej psychicznie z Żukową Mamą :-). I tu zamyka się kółko jej małego świata, w którym czuje się szczęśliwa.
W tej fazie odważa się nawet iść na zakupy, tym bardziej że lodówka chłodzi ocet i musztardę, a zamrażarka mrozi kostki lodu do "Łiskikrem". 

Taaaak.... powoli wyklarowało się: styl "boho" (a'la Żukowa Mama), pasuje najbardziej pod tym adresem :-)



Żukowa Mama:
- Jak znajdujesz moją nową aranżację?
Kapitan Jos:
- Hmm... nieźle...
Ż.M.:
- Jakieś obiekcje?- (rzekła, marszcząc czoło, jakby nie było już zmarszczone...)
K.Jos:
- Jest OK. Ale... Willę ptaszków powiesiłbym przy suficie, a to okno przesunąłbym w prawo...


* Kartoflowa technika przemieszczania mebli jednoosobowo (jazda na grubych plastrach z dużego kartofla).






sobota, 4 lutego 2023

CIOTKA SCHIZOFRENIA

 

Chaotyczny portret Ciotki Schizofreni... ;-)

Zamknęła się w swoim małym świecie 
Pełnym motyli
Otoczyła murem Żukowego Lasu
Małe okienka
Utkane firankami gałązek
Pozwalają jej oglądać
Inne światy
  Z bezpiecznego
   Ciepłego gniazda
Tak niewielu ma zapasowy klucz tutaj
  A i tak rani ich
    Biczuje
Schizofrenią
Do bólu własnego ciała

Pragnienie 
  Świętego spokoju
    Ciszy
      Snu
Zabija relacje
  Przyjaźnie
    Miłości
Jest tego świadoma
Lecz bezwolnie
  Brnie 
    Brodzi
     Drepta
Po swoich znajomych drogach

Boi się wyjść za próg
Łąka za Żukowym Lasem
Wydaje się czasem
Rowem bez dna
A kamienista ścieżka
Wbija nożem w plecy

Traci oddech
  A zawrót głowy
    Szum między uszami
Nie pozwala myśleć

Wraca więc szybko do siebie
W sobie

Telefon współpracuje
I nie daje sygnału
Gdy ona próbuje żyć

A gdy napada na nią
 Uśmiech
   Energia
     Euforia
Jeździ meblami na kartoflach...
 

 

 

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...