niedziela, 12 lutego 2023

Kiedy Ciotka Schizofrenia jedzie na Majorkę...

 ....To wtedy Żukowa mama zaczyna działać. N.p.: szuka jak największych kartofli*  by zrealizować nową aranżację w swoim "Capałyku". Problem Żukowej Mamy polega bowiem na tym, że zbyt wiele jej się podoba... W związku z tym nie może zdecydować się na styl w aranżacji Capałyku. I tak: wszystkie zdobyte  botomisiępodoba oraz zrobięztegokomplet, jak również przemalujęluboklejęibedziepasowaćdoszafywkwiatki - powodują twórczy zamęt oraz poczucie niekończącego się remontu. Natomiast doskonale opóźniają powrót Ciotki Schizofrenii z Majorki i hamują strach przed światem zewnętrznym... Czym bardziej boli fizycznie, tym lepiej psychicznie z Żukową Mamą :-). I tu zamyka się kółko jej małego świata, w którym czuje się szczęśliwa.
W tej fazie odważa się nawet iść na zakupy, tym bardziej że lodówka chłodzi ocet i musztardę, a zamrażarka mrozi kostki lodu do "Łiskikrem". 

Taaaak.... powoli wyklarowało się: styl "boho" (a'la Żukowa Mama), pasuje najbardziej pod tym adresem :-)



Żukowa Mama:
- Jak znajdujesz moją nową aranżację?
Kapitan Jos:
- Hmm... nieźle...
Ż.M.:
- Jakieś obiekcje?- (rzekła, marszcząc czoło, jakby nie było już zmarszczone...)
K.Jos:
- Jest OK. Ale... Willę ptaszków powiesiłbym przy suficie, a to okno przesunąłbym w prawo...


* Kartoflowa technika przemieszczania mebli jednoosobowo (jazda na grubych plastrach z dużego kartofla).






13 komentarzy:

Ultra, bezpukania.eu pisze...

Każdy artysta ma swoje wizje, więc to normalne, że realizujesz inny styl i własne wyobrażenia. Gratulacje! Czy wiesz, że Twoje rysunki są podobne do rysunków S. Lema? Super!
Zasyłam serdeczności

Bet pisze...

O! Nowe zastosowanie poczciwego kartofla. Może tylko holenderskie to potrafią?
Szalej sobie, szalej, skoro to daje szczęście:))

Anonimowy pisze...

Metodę kartoflową wymyśliła Bunia (mama), po której odziedziczyłam "niepokój aranżacyjny" , tak więc typowo polski trik :-) 😀.

maradag pisze...

Dziękuję serdecznie 😀 za komplementy. Nie miałam pojęcia o rysunkach Stanisława Lema... ale teraz już wiem... 😀

maradag pisze...

I najbardziej ujmują mnie w jego rysunkach nazwy "postaci", np.: czajak połkliwy, garbaty robót w depresji, zmyłek oczajduszny czy fetorowka obrzydnica... 😉

Anonimowy pisze...

A może by wysłać te Ciotkę na Majorkę na emigrację?Żeby się odczepila.Kurcze,ja tez mam w domu tyle dobra bo ładne,bo mi się przyda do robótek, bo każde hobby wymaga produktów o których wiedza tylko wtajemniczeni.Metoda kartoflowa niespotykana,ale po wykladzinie nie da rady.Od dziś będę mówić ze mam" niepokój aranzacyjny " _super.Pozdrawiam i życze nowych pomysłów.Marta uk

Nitager pisze...

Uroczy opis. Zupełnie, jakbym widział Koleżankę Małżonkę. Ona też wciąż wymyśla, co tu zmienić (czytaj: jak zorganizować mi czas wolny, żeby już nie był wolny). Dlatego truchleję, gdy ogląda swój ulubiony program o remontach.

maradag pisze...

Pozdrawiam serdecznie Koleżankę Małżonkę :-)(ja aktualnie patrzę w tv na australijski BLOK...)..

maradag pisze...

Po wykładzinie to tylko dywaniki. Ale to pewno wiesz :-)

gordyjka pisze...

Kto meble przestawia, ten się nie starzeje !! ;o)

maradag pisze...

Wiedziałam!! (tylko nie wiem dlaczego te "miśki" pod brodą coraz większe....)

Ultra, bezpukania.eu pisze...

A widzisz, że podobieństwo duże nie tylko w rysunku, ale ciekawych nazwach i nowatorskim języku.
Pozdrawiam

gordyjka pisze...

"Miśki" są do przytulania !! ;o)

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...