sobota, 15 kwietnia 2023

Badziew

 Badziew to drugie "imię" Gródka Żukowej Mamy.
Usłyszała: >> myślałam, że zrobisz coś z klasą, a zrobiłaś badziew<<.
Początkowo zaskoczyło ją nieprzyjemnie. By po chwili nowe słówko wcisnęło się na pieszczoty...

- >>do klasy potrzeba kasy<<...- skonkludowała Żukowa Mama. Najpierw nie było reakcji, a później, że: >wcale nie, że tanim kosztem....< e.t.c. 

A było tak:

Trochę ponad półtora roku  temu, wczesną jesienią, Żukowa Mama posiadła wiekowy Capałyk, wraz z wiekowym Gródkiem. Na całej przestrzeni Gródka były cegły, jedynie w rogu piętrzył się okazały rododendron. Pomimo tych cegieł, powstała wizja wiejskiego ogródka, która realizuje się powoli, ale konsekwentnie. Około 20m2 cegieł zostało "tymi ręcami" wydłubanych... 
Nikt nie chciał wziąć za darmo tych cegieł. Zaczęła się więc budowa murków, ścieżek, skalniaka i "donic", czyli Badziewia... Inwestycje? Jedna średniej wielkości łopata. Bowiem oprócz cegieł należało wykopać kilka betonowych bloków z resztkami kabla... (w doły po nich Ż. Mama wsadziła dwa krzaczki róż i mini jabłonkę przywleczone z Gródka na dachu. Acha, jeszcze winogron się przewiózł). Ziemia ogrodowa zdobyczna. Kilka kursów rowerem na skwery parkowe... (parę drobnych wypadków/wywrotek i jedna rozwalona torba na kółkach...).
Powstał "zarys" Gródka, gdzie cegłami zostały wyznaczone "działy": warzywno/owocowy, rozarium, skalniak, trawniki i te nieszczęsne "donice" z różnymi tam... 



Prawdziwe inwestycje zaczęły się dopiero wiosną. Wymyślone wcześniej zakupy były stale uzupełniane "muszętomieciami".
Żukowa Mama została zawładnięta manią kwiatową. Obojętne przejście koło stoiska z roślinami? Nie, niemożliwe było. Ale za to później jaka frajda... Tu coś z ziemi wyłazi, tam kiełkuje, to się przyjęło, a tamto wcięły ślimaki... 
Nowa pasja, a nawet obsesja...
No i ta trzy razy dosiewana trawa. Żukowa Mama nigdy nie przypuszczała, że zwykła trawa może przynieść tyle radości...(??). Śmieszne, prawda? Było jej smutno, czy borykała się znowu z problemami w obcym języku, brała nożyczki, (początkowo zwykłe, kuchenne), i szła strzyc trawę... Taki relaks... 
I tak zeszło jej do późnej jesieni zeszłego roku.
Przez ten czas Gródek/Badziew kwitł, obrastał, przekwitał i zmieniał kolory. By doczekać kolejnego sezonu.

I znowu stoiska z kwiatami kuszą... Ale teraz Żukowa Mama przechodzi i zerka tylko: >a, to mam, a na to nie mam już miejsca, a tego nie potrzebuję...<

Badziew aktualny. "Donice" obrastają powoli, ale konsekwentnie.

Acha i oczywiście, wszędzie towarzyszy Żukowej Mamie niejaki Jazz. Każda czynność jest kontrolowana. Poranny obchód włości musi być. Jedynie denerwujące jest gdy  w świeżo zasiane niezapominajki, Jazz próbuje zakopać swoją kostkę. Na później.
A może ma nadzieję, że mu ona urośnie?...


15 komentarzy:

  1. No cóż, nie ma to jak wsparcie ze strony "przyjaciółek"... Ogrom pracy i znakomity efekt — to jedyna sensowna ocena tego, co widzimy. A że przy tym i garb i ręce do kostek to wciąż wizja przyszłości, raczej odległej — to tym lepiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj 😀. A już myślałam, że "ciotka schizofrenia" przegoniła Tetryka z moich włości.. 😉
      A wracając do tematu... Jak napisała Gordyjka, (niestety jej komentarz nie ukazał się tu, tylko w mojej poczcie) , mój Gródek/Badziew ma duszę. I to mi wystarczy, żeby cieszyć się ze wszystkiego wokół mnie 😀

      Usuń
    2. Bo ty, czarodziejko, potrafisz tchnąć duszę nawet w Badziew!

      Usuń
  2. I tak powoli Badziew stanie się pysznym Ogrodem, a może nawet Capałykowym Karpiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😀 Otóż to. Fantazja nie zna granic. Może być i Karp. Byle miał poczucie humoru 😀.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ten komentarz przyszedł normalnie :-). Poprzedni tylko na e-mail. Z Nitagerem też tak czasem mam... Najważniejsze, że ktoś tu w ogóle zagląda :-)

      Usuń
  4. Zaglada i się cieszy z każdego wpisu i zdjęcia.Jaki badziew ,chyba pieszczotliwie.Taki ogrom ciężkiej pracy,ekologiczny z wykorzystaniem tego co było,zero plastiku.I te niebieskie doniczki och ! Potrzeba czasu,słońca i wody będzie superowy "gardenik"Pozdrawiam Marta uk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Marto. Cieszę się, że się cieszysz. Teraz czekam już tylko na nową łąkę, która już kiełkuje, na "niebieski deszcz" na płocie, który już pączkuje i na te"kaskady" obrastające murki.... Nie czekam bezczynnie... Robię "korytko nocne" na Ż. Mamę ;-)

      Usuń
  5. E, tam, jaki badziew? Własne miejsce do grzebania w ziemi nazywa się posiadłość, a nie badziew! I jak miło je sobie urządzać w myślach, a potem patrzeć, jak się zmienia coraz bardziej NIE przypomina tego, co chcieliśmy osiągnąć, bo poszło "przypadkiem" w zupełnie inną stronę. Ot, pomysł przyszedł do głowy po drodze i wyprowadził w inną stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo nawet włości ;-). I powiedzmy sobie, że WSZYSTKO ZOSTAŁO DOKŁADNIE PRZEMYŚLANE ;-)

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam taki sam badziew, z którego jestem dumna. Misz masz oznacza bioróżnorodność, zaglądają różne owady, ptaki. A jak cieszy! Zieleń uspokaja, człowiek zapomina o kłopotach, problemach, a kwiaty sprawiają radość i zadowolenie.
    Gratuluję pięknego ogródka! Bądź szczęśliwa.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie Ultro. I Tobie życzę wszelkich szczęśliwości :-))

      Usuń

"Upadłe madonny" oraz "chłopczyk ze sfilcowanym psem"

  A kuku... Jestem, żyję i mam się całkiem nieźle, (jak na ryczącą siedemdziesiątkę)... Dzieje się wiele, a że tempo działalności różnej zwa...