poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rocznica !!!

Tak, tak - 18. 08. 2014 - popełniłam pierwszy wpis... 
Jeszcze nie umiałam polskich literek zrobić. Ale, że miałam potrzebę ogromną uwolnić moją zgniecioną i "zakapućkaną" duszę od emocjonalnego terrorysty - wyszłam do Was.
Mój proces odnowy i wracania do "samejsiebie", trwa jeszcze.
Ale dzięki Wam, drodzy zaglądacze, oraz osób mi bliskich, którzy dzielnie stoją przy mnie murem, wracam by żyć pełną gębą :). Poznałam tutaj też (póki co wirtualnie), osoby, ludzi pięknych, którzy inspirują mnie by nie zarzucić ołówka i farb :).
Wdzięczna jestem ogromnie :) więc całuję Was po rączkach, nóżkach i gdzie tylko się da :).

Taki mały "kolaż" wspomnieniowy zamieszczam. Przepraszam za "naćpanie", ale chciałam zamieścić te istotne momenty, które były i które się dzieją. I widzę, że w ciągu tego roku.... oj działo się działo. Piętno wycisnęło, łzę utoczyło, ale i uśmiech i serce otworzyło.....




Odwracam się tyłem do przebytych dróg.
Zaniecham na chwile wspomnień świeżych ślad.
Nie skreślam, odkładam na dolną półkę..
Popatrzę boczkiem na "byłe",
Czy jest w kątku cicho, czy stoi, czy leży,
Niech da mi już spokój....
Ja wolna jestem i nic nie muszę!
Zobowiązuję się się tylko do jednego: do bycia sobą.
Wybieram się żyć.
Na własny koszt, z koszykiem własnych marzeń.
Zabieram w tę podróż wyspy i oazy,
Których nie udało mi się zwiedzić
I kilka nieprzeczytanych książek.
A w koszyku obecne jak zawsze: moje ukochane kolory :)





niedziela, 9 sierpnia 2015

Tylko dla dorosłych....

Tak, tak.... Jako że ciągle jeszcze moja sypialnia jest w fazie "dokańczania", powstał sypialniany obrazek.





Nie wiem kiedy to było,
Nie wiem też kiedy będzie.
Było by miło,
Marzą się puchy, dwa serca, dwa łabędzie...
Chcesz się przytulić, objąć, pocałować,
Już czujesz tę bliskość, ciepło... i co?
                            Idziesz malować..... :)



To tyle na dziś. Do następnego.... :)

czwartek, 6 sierpnia 2015

Co widziałam i co widziało mnie ostatnio



Część ogrodów przy zamku w Arcen

Pierwsza wycieczka była do Arcen. Zamek ze starymi i współczesnymi ekspozycjami. W przepięknym parku, w różnych zaułkach artyści przy pracy: przy sztalugach, rzeźbie, z lalkami w teatrzyku, muzykanci w kawiarni i w różanym parku.
Załapaliśmy się również na pokaz drapieżnych ptaków.


Wejście na dziedziniec, na dziedzińcu i - idziemy do ogrodów





Fragmenty parku, most na drzewie, drapieżca z dziewczyną



Te składanki nie oddają urody miejsca.... To króciutkie migaweczki z tego, co tak bardzo zachwyciło.

Innym razem widziałam rybki.... To było w Antwerpii.

Żółw z nosem, Niebieskie, czerwone i inne.



chaszcze morskie, "ależ ja mam mózg", zamaskowana, z kolcami, płaska i te nad głową pływające.



Antwerpia w deszczu....


Na koniec wizyta w Gaia ZOO w Kerkrade. W upalną (dla odmiany) niedzielę.


Te mnie widziały 100%! Niektóre oczy w oczy, inne ukradkiem....



Pierwszy widzi wszystko....czaple na dachu gniazda wiją, ptak duży się karmi, rogacz się rogaci, zebry idą gęsiego, ten ostatni się rozpędza...



Sjesta u: bobrów, u bliżej niezindetyfikowanych, coś pomiędzy lwem a hipciem, u lewów też sjesta i u hieny. A ten ostatni idzie się zakopać...


To była lakoniczna relacja z trzech wycieczek kulturalno - krajoznawczo - zoologicznych.
Wrażeń tak wiele, że można by wiele..... Starczyło by na niejedno opowiadanie. Ale szkoda mi czasu na siedzenie przy moim lapku....
Idę więc w inne rejony zachwytów :) :)



niedziela, 26 lipca 2015

Żeby nie było, że mnie nie ma......

Jestem obecna, ale....
Ale mam jeszcze wakacje. Wróciłam z wakacji w wakacje... :)
Zbieram inspiracje, których nie mam czasu, póki co, "wymalować", ponieważ bywam tu i ówdzie :) Rozkoszuję się doznawaniem i poznawaniem. Czekają również na realizację: trzecie drzwi do szafy w sypialni, lampa-czytałka nad łóżkiem, obrazki do powieszenia i parę drobiazgów, które opracowane są w głowie detalicznie. Najpoważniejsze jednak w oczekiwaniu są moje zobowiązania, do których przymierzałam się już kilkakrotnie robiąc szkice i wyciągając farby. Tu przepraszam za opieszałość JO i Gordyjkę....
Wyemigrowałam do Niderlandii ze Śląska i Zagłębia, gdzie spędziłam większość mojego "polskiego" życia. Ale urodziłam się w Zakopanym gdzie nie byłam jakieś 20 lat... Myślałam, miałam takie momenty w ostatnich trzech latach, że już nigdy nie zobaczę moich ukochanych gór. Zobaczyłam. Tym razem byłam tam. Przygotowałam się solidnie do tej wizyty. I nie tylko tym, że kupiłam sobie profesjonalne buty do chodzenia i profesjonalne skarpetki do nich. Zebrałam również informacje dotyczące komercyjności Zakopanego i tego co się z nim stało.
Do Krupówek (na Krupówki?) w ogóle nie zeszłam, widząc przez lornetkę z mojej bazy wypadowej (Gubałówka-Ząb) łeb koło łba i ciałka typu sardynki w puszce....
Na Gubałówkę-Jarmark (nie da się tego inaczej ująć), miałam jakieś 2km drogą oficjalną. Z ludźmi i samochodami czasem... Nie, Dagmarka tak nie chce. Dagmarka sama chce i inaczej.
Zeszłam więc do Zakopanego tajemną ścieżką za obejściem państwa Stoch, u których przebywałam, (to nie ci Stochowie..).

Po lewej, za obrazkiem jest ścieżka

Doszłam do ulicy Kościeliskiej i do Muzeum Zakopiańskiej Sztuki Drewnianej. Tam była sobie mapa, z której jasno mi wynikało, że wejdę sobie jakąś ścieżką mało uczęszczaną, trochę z drugiej strony...

muzeum

Ścieżka okazała się w ogóle nie uczęszczana... Najpierw była kamienista, później polna, a później znikła mi w trawie po pas... Na dole był upał jakieś 37 stopni. Na polanie gdzie się znalazłam - na pewno 40. od skwaru i zmęczenia zrobiło mi się niedobrze. I co teraz? Jestem tuż, tuż....tyle, że do celu, (na wyciągnięcie reki), dzieli mnie jakieś ostro zalesione urwisko, takież znajduje się z boku, gdzie po drugiej stronie widzę łażące, kolorowe mrówki. I kolejkę.
Na "mojej" osiągniętej polanie dogotowuję się na miękko. A raczej na "pulpapę". 
I nagle widzę, jest daszek! Przedzieram się przez trawę mając w nosie ostrzeżenia przed kleszczami. Docieram i siadam na pieńku. Życie ratują mi dwie soczyste gruszki i pół kilo czereśni z plecaka. Robię siusiu za słupkiem. Skarpetki profesjonalne suszą się na butach. Ostatnia czereśnia i strategia jest jasna jak to.... w mordę jeża, słońce! Trzeba zejść z powrotem....

ja po "zmartwychwstaniu"

dochodzą

Zeszłam. Doszłam do oficjalnej ścieżki i ..... wjechałam kolejką...Wstyd mi, naprawdę, ale nie miałam siły na następne podejście.

cel osiągnięty, tak czy tak...

Zaliczyłam jeszcze tylko moje dwa kilometry do domu, oraz jeszcze jakiś kilometr do sklepu "ze wszystkim" w Ząbie, bo należało zrewanżować się gospodarzom za poprzedni wieczór...

dotarłam...


Nie jestem wysokogórską kozicą więc wybrałam się dnia trzeciego do Doliny Chochołowskiej, gdzie osiągnęłam schronisko, w którym zaliczyłam flaczki. Dobre były.
Oto kilka zdjęć z trasy.







jamnik wysokogórski plątający się przy schronisku


Dnia czwartego żegnałam się z górami, a one pożegnały mnie "pogodą pod psem"...

to było jeszcze z wieczora , widok z mojego okna








 Zanim doszłam do przystanku to byłam mokra do majtek pomimo kurtki...."za dupę". Ale późnym wieczorem byłam wyschnięta w Katowicach. I szczęśliwa. Tam nastąpiły kolejne "spotkania na szczycie", ale to już inna historia..... :)










poniedziałek, 15 czerwca 2015

Róża





       Że niby infantylna? I że taka duża?
                 I że trochę onieśmiela?
        To wszystko nieważne, bo ta róża
              Jest dla mego przyjaciela.


Z serii "szpachelkowo", 40 x 40, jeszcze mokre....

Już wyschło (22-6-2015)

środa, 10 czerwca 2015

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Moje nowe miejsce na ziemi :)

Jeszcze szczegóły plączą się
I przenoszą ukradkiem z miejsca na miejsce.
Jeszcze nowy "kąt piąty" wydaje się obcy
Ale przecież czuję się tu jak w domu...
Bo śnił mi się dziś zapach pieczonego chleba....
Rankiem otwieram oczy i uśmiecham się do siebie.
Serce bije radośnie,
Bo nowy dzień wstał wraz z kogutem w mojej okolicy,
Bo tyle nowych rzeczy do zrobienia,
Bo słońce, wiatr, albo deszcz.....
                                                          a ja nie mam migreny :)
Spoglądam z mojego balkonu do środka
                                      na Moje Nowe Miejsce Na Ziemi :)








Spoglądam w drugą stronę: widzę i słyszę "śpiewające" drzewo.






Wieczór nadchodzi cicho,
Tylko słychać jeszcze wieczorne ptaki,
Zabłysły lampy i kocie oczy -
-Taki widok z okna w kuchni.....






Witam wszystkich serdecznie po przerwie "okolicznościowej" :)
Moje nowe życie jest z grubsza zorganizowane. Zaczynam nie tylko "bywać", ale i "realizować" :)

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...