Po trzytygodniowej kwarantannie domowej, antybiotykiem i innymi zaleceniami Ładnego Doktorka, Żukowa Mama wyruszyła w teren. Przedtem, naturalnie, przetestowana została koronowo. Test wyraził się negatywnie, więc tym bardziej wyjście było wskazane. Pomijając fakt, że "nie miała się w co ubrać", bo gabaryty... nie, nie, ciuchy nie wiadomo czemu poskurczały się w praniu, szczególnie w pasie - stwierdziła, że należy zrobić afspraak u fryzjera. No bo eksperymenty z przetrzymaniem do włosków "doramiennych"nie dały pożądanych rezultatów. Pięć piór na głowie wyglądało nadal jakby piorun w szczypiorek trafił nieodwracalnie. Efekty? No...:
Wkurzona Dag.. z naleśnikiem i obwiesiami |
Wyjście było mało udane. W pobliskim markecie kolejka przed sklepem po wózki, więc poszło się do sklepu BIO, bez ludzi i za podwójną cenę. A dwa okoliczne salony fryzjerskie były zamknięte, bo poniedziałek... Wróciło się więc do domu. W łazience odgrzebało się nożyczki do zadań specjalnych i dokonało się cięcia "na boba". Efekty poniżej. Tyłu nie będę pokazywać... bo nie...
Biologiczne wino otwarło się po cięciu, (żeby nie było, iż cięło się po spożyciu..)
Napisałam,ale hm hasła nie pamiętam, więc nie udało się jako Makówka
OdpowiedzUsuńA jako Makówka pisałam,że podziwiam Twoje talenty i do rysowania i do operowania nożyczkami.
OdpowiedzUsuńI znowu będę musiała udowadniać,że nie jestem robotem?
Mogę zaświadczyć, że nie jesteś robotem, ale nie wiem gdzie i komu...
UsuńNo i wiesz, Makóweczko,(nie chwaląc się w ogóle), że co wezmę przyrząd jaki do ręki, to udaje mi się współpraca z tymże (przyrządem).
Spryciara:-) "Tyłu nie pokażę bo nie"! Przód wyszedł fantastycznie Proponuję,biorąc więc pod uwagę okoliczności towarzyszące, aby była to "bio fryzura".
OdpowiedzUsuńOK,
Usuńprzyjmuję nazwę "bio fryzura" bez zastrzeżeń.
Ty to jesteś!
OdpowiedzUsuńNo co, no co...?
UsuńBrawo, Dasia!
OdpowiedzUsuńTyłem się nie przejmuj, w razie czego zawsze można odwołać się do fascynacji ukazanych w poprzednim wpisie ;)
Otóż to! 🎨✂
UsuńTył się nie liczy !! Przód jest piękny !! ;o)
OdpowiedzUsuńBo wiesz, jak to się mówi: "ładnemu to we wszystkim ładnie" ;-)
UsuńNie dość, że piękna, to jeszcze mądra...;o)
UsuńNo tak... teraz to mi dowaliłaś ;-)
UsuńMnie też fryzjer przydałby się, choć tylu fryzur z mojej "miotły w którą piorun strzelił" nie zrobiłabym. A Twoja współpraca z nożyczkami bardzo udana. Ja najbliżej domu mam taką fryzjerkę, że po jej strzyżeniu wyglądałam gorzej niż przed. Uściski
OdpowiedzUsuńjeszcze nigdy nie udało mi się wyjść od fryzjera zadowolona. Zawsze coś musiałam "poprawić". Więc wychodzę z założenia, że po co płacić jak mogę sobie sama krzywdę zrobić.
UsuńBardzo mi się podoba. Ja tam się na fryzurach nie znam, ale to mi przypomina pewną strzechę z zabytkowego budynku, z którym wiążą się bardzo miłe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńNo bardzo trafnie z tą strzechą. Najważniejsze, że miłe wspomnienia :-)
UsuńDagmaro Ty jesteś uzdolniona w wielu kierunkach.
OdpowiedzUsuńNaprawdę.
Ja sobie tylko grzywkę obcięłam i wyglądałam potem jak pół..... zza krzaka.
Dopiero dzisiaj poszłam do fryzjerki, a ona ręce załamała...
Serdeczności pozostawiam
Zapewniam Cię, że jakbym ja poszła dziś do fryzjerki, to by się też załamała...
UsuńSerdecznie pozdrawiam
Dasiu, z tajemniczym uśmiechem Mony Lizy wyglądasz rewelacyjnie. Gdybyś chciała zdobyć następny zawód, to fryzjerstwo się kłania, śmiało możesz innych strzyc, mnie w pierwszym rzędzie, bo moja kitka już spora.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Zabiłaś mnie tym "uśmiechem Mony Lizy"... 😁
OdpowiedzUsuńA co do strzyżenia innych, to bywało, bywało... Nawet kilku "szmertelnych" wrogów udało się nabyć 😉