Podtytuł:
BIEG Z PRZESZKODAMI PO DACHU...
Jak (być może), pamiętają moi ukochani czytacze, mieszkam na dachu. A raczej mój "ogródek" usytuowany jest na dachu drugiego piętra, a reszta salonów jest piętrem trzecim. Mam więc swój dach, który dzielę z moją ulubioną sąsiadką.
Wygląda to tak...:
|
Bardzo prawy fragment tarasu Żukowej Mamy i w tle płotek sąsiadki Ani. |
Po dachu nie można łazić... za to przestrzeń wokół jest superowska.
Jak ma się ulubioną sąsiadkę, to wiadomo, że dzieli się z nią ciastkiem, torcikiem czy innym zakazanym (dla tyjących starszych pań) owocem... A później oddaje się talerzyki.
No i sobotni standard: pootwierane okna i balkony, suszy się pościel, wietrzą poduchy.
No i następny standard: puk, puk (to Ani z talerzykiem), otwieram drzwi - drzwi Ani się zatrzaskują. Klucz w środku, w drzwiach. Na korytarzu zostaje kobitka, (z talerzykiem w dłoni), tuż przed operacją wymiany biodra i z ręką na temblaku. Po chwili konsternacji obie zaczynamy się chichać. Doszła trzecia starsza pani, z zapasowym kluczem od Ani mieszkania, który to klucz w tym momencie okazał się rozwiązaniem... "do dudy". Wiecie o co mi chodzi.
No i tu nastąpił ten "bieg z przeszkodami" Żukowej Mamy. Standard taki, (ponieważ onegdaj bywało, że Ż.M. wykonywała ten bieg w odwrotnym kierunku).
|
"Bieg" z przeszkodami. I znowu nikt nie filmował... |
Drzwi zostały otwarte. Żukowa Mama zyskała nowe miano: Angel, a wszystkie trzy starsze panie, stwierdziły gromadnie, że zasłużyły sobie na kieliszek wina, naleweczki, albo innej kawusi...
Co to jednak nie robi z człowiekiem wzrost adrenaliny...
Bowiem jeszcze kilka dni temu siedziałam w mojej "czarnej chmurze"...
|
......... |
A tu, jak mnie wzięło, to nie tylko łóżko świeżutko odziałam, ale wysprzątałam dokładnie salony, nawet podłoga wymyta... A wieczorkiem przemeblowałam "gródek".... I zaczęłam nowy, przelewany obrazek 😁🎨. No po prostu, jestem niemożliwa. I w dodatku anioł... ;-).
|
Lewa strona |
|
Przyszłe wino w towarzystwie... |
|
Trochę cienia, nie tylko dla róż |
|
Róża wśród traw |
Zawsze posądzałem cię o pewne elementy anielskości... ;)
OdpowiedzUsuńA skrzydełka gdzie są, no gdzie są dla mnie?... i aureolka, choćby maleńka...
Usuń[Te same pytania zadałam sąsiadce]...
Wariatka :D
OdpowiedzUsuńA tarasik uroczy. Dobrze ci tam.
Dobrze mi tu.
UsuńI dziękuję za komplement 😁
Aż mi żal, że mnie taka impreza wspinaczkowa minęła...Ale mam nadzieję, że sobie to odrobię zbierając czereśnie (jeśli mnie szpaki nie ubiegną)...;o)
OdpowiedzUsuńJanielico Ty moja ulubiona, cudny masz ten kawałek podniebia...;o)
Janielica... Niedługo tyle mi się nazbiera tych imion wspaniałych, że spamiętać będzie trudno...
UsuńA ten kawałek podniebia to taki mój azylek :-)
Cudownie! Niejasny jest dla mnie opis poziomów Twego siedliska. Dach na poziomie drugim a salony na trzecim? To jak, schodami w dół? I dlaczego część dachu jest użytkowa a część "nie wolno biegać"?
OdpowiedzUsuńAch, bo to jest taki dziwny trochę budynek... Przecież ja nie mogę mieszkać w jakimś zwykłym blokowisku.
OdpowiedzUsuńSpróbuję to opisać, (a kiedyś narysuję może).
Z lotu ptaka są to trzy ramiona jakby. Piętra są trzy. Ale piętro trzecie (na każdym ramieniu) jest krótsze o jakieś 1/5 apartamentu... W ten sposób ci na trzecim (jak ja) mają tarasy na dachu drugiego piętra... Uf.. 🥴 Muszę to jednak kiedyś zilustrować, bo się sama już plączę... Nadmienię tylko, ze ja mam raj tu na górze, bo ci na drugim i pierwszym mają maleńkie, półokrągłe balkoniki.
A teraz muszę się do dentysty szykować.
Poproszę o taki rysuneczek:))
UsuńNa dodatek jesteś GENIALNA!!!
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj :-))
Bez przesady Stokrotko, ja urodziłam się w kapuście. A geniusze powstają w inny sposób:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńMelduję, że szczęśliwie i miękko wylądowałam na dachowym gródku. Pozwolenia na lądowanie udzieliła mi Becia Wieża poprzez łącze "pogadajmy o peerelu". :)
Pozdrawiam serdecznie.
Becia Wieża spisala się znakomicie. Ponieważ brakowało mi tu Ciebie ;-)
UsuńZawsze pomogę.Zawsze:))
UsuńTeż mamy zaprzyjaźnioną sąsiadkę, ale nasze balkony są na IV piętrze, a dachu między nimi nie ma - więc trochę strach. A przydałoby się, bo chociaż balkony dzieli niecały metr, to jednak to inna klatka i trzeba zaiwaniać na sam dół i potem na samą górę. 2 razy, jeśli chce się wrócić.
OdpowiedzUsuńDobudujcie kładkę...
Usuń😁No i znowu zadziałała moje wyobraźnia... Już widzę jak Nitager zasuwa po kładce do sąsiadki pożyczyć szklankę cukru,
Usuńalbo też poczęstować naleweczką własnego pędzenia... 😂
Mówię przecież, że mój apartament podniebny, to wyjątkowe miejsce ;-)
OdpowiedzUsuńAnioł w czystej postaci, kto nie wierzy, niech przyjrzy się zdjęciom. Tak pięknie może mieć jedynie ten nie z tej ziemi.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zanoszę na sam dach
No tak...Ale się dorobilam...
UsuńJeszcze tylko ktoś mi musi rożki na głowie zamienić na skrzydełka na plecach....