Mama Żuka tylko na chwilę otwarła znane z przeszłości drzwi.
A Ona, taka smutna
wślizgnęła się
wpełzła
i rozpanoszyła jak na swoich włościach. Na dobrze znanym terenie. No i w samym środku przestrzeni Mamy Żuka (jednego i drugiego), powstał ring. Każdego dnia, a czasem i nocy, odbywa się walka
na śmiech
na łzy
na śmierć
na życie.
Czasem mocują się jak przedszkolaki, bardziej dla zabawy niż z chęci dominacji. Taka kokieteria. Mama Żuka (jednego i drugiego), i Depresja. Czasem Mama Żuka leży na deskach, a zadane ciosy powodują
ból ciała
umysłu
duszy.
Trwa odliczanie. I nagle w rogu ringu pojawia się (jak dobry coach)
myśl
idea
i woła: - To nic, że boli! Jest tyle do zrobienia! A ty leżysz na deskach! Walcz!
Teraz leży Depresja
powalona
przygnieciona
nową kreatywną myślą Mamy Żuka (jednego i drugiego).
Trwa odliczanie.
Mama Żuka nigdy się nie nudzi...
Jako, że walka trwa, dziś obrazek z przed trzech lat. Malowany w stanie samotnego upojenia alkoholowego 31- 12- 2014.
Autoportret depresyjny |
Już, już niedługo następna szafa, lampa, obraz...
Bardzo sugestywnie przedstawiona ta walka a obraz doskonale oddaje stan ducha osoby portretowanej. Mam nadzieję, że Depresja będzie częściej przegrywać a upojenie nie będzie potrzebne.
OdpowiedzUsuńUśmiechnij się do mnie:)
Uśmiecham się serdecznie :-)
UsuńNo, już lepiej:))
UsuńPora na nowy wpis...bez depresji w tle
OdpowiedzUsuńNo..
UsuńTy przestań uprawiać boks, a przejdź do kickboksingu !! Jak już ta wredna panna depresja będzie na deskach to z buta ją !! Niech się przytula do desek, a nie do Ciebie...;o)
OdpowiedzUsuńA malujesz świetnie !! Nie ma znaczenia, czy depresyjnie, czy antydepresyjnie...
Chyba muszę zastosować antidotum...Zerkaj do skrzynki...;o)
Antidotum przyjęte (doocznie). Dziekuję :-)
UsuńTy na trzeźwo i w upojeniu pięknie malujesz, a u mnie depresja nadal po kątach się snuje. Dobrze, że wygrana jest po Twojej stronie. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMyślę, ze "stanę na nogi" definitywnie dopiero po Świętach i Nowym Roku...
UsuńNie lubię grudnia... Jeszcze na dodatek za oknem jakaś "ciapuga" leci z nieba...
Lepsza lecąca z góry "ciapuga" niż np. ciupaga...
UsuńGłowa do góry! Nic tak nie goni depresji jak uśmiech!
Fakt! :-)))
UsuńByłem tu parę razy, ale nadal nie rozumiem skąd ta depresja? Masz wspaniałych synów, kochającą rodzinę, robisz to co kochasz najbardziej, więc w czym rzecz? Każdy ma jakieś refleksje, spoglądając w przeszłość i widząc swoje niespełnione marzenia. Ale to jest właśnie dowodem na to, że nie zmarnowałaś życia, tylko podążałaś za swoimi marzeniami. I to jest piękne, a może to jest sens naszego życia ... ?
OdpowiedzUsuńDziękuję...
Usuń(Taka deprecha u nadwrażliwców nie jest zbyt głęboka. Da się funkcjonować, ale okres przedświąteczny jest bardziej dotkliwy niz zwykle. Jestem 17 lat na obczyżnie. Kiedy byłam w związku tutaj to zazwyczaj "walczyłam" z partnerem o każdą chwile na skype, rozmowę telefoniczną, czas dzielony na odległość z bliskimi. Działo się. Teraz jestem sama, mogę z moim czasem robić co chcę, odpoczywać po wszystkich katastrofach osobistych... I co? Tęsknię. Tak cholernie tęsknię za fizycznym kontaktem z chłopakami, za rozmowami przy stole, za gestem w realu. Świadomość, że nie mogę z nimi być, gdy mają problemy i zwykłe radości - dobija mnie szczególnie w tym okresie. A tu wszędzie "dingodeu" i zasiadająca do stołu rodzinka radosna...buuuu).
Człowiek już tak ma, że goni za tym, co ucieka jak horyzont. Nie ma pewności, że gdybyś była blisko Żuków to po czasie byś zatęskniła za chwilą samotności. Ale masz rację, to "dingodeu" nie pasuje do samotności. Trzeba udawać radość ... :)
UsuńTaka pora roku teraz, że ta pani na D nas odwiedza. Wierzę, że się nie dasz, ja też walczę i póki co jestem górą:)
OdpowiedzUsuńNajwazniejsze, że górą! :-)
Usuń