niedziela, 30 kwietnia 2017

Część trzecia i ostatnia, o tym jak Mama Żuka była chwilkę w Angli

Mamy Żuka chwilka trwała tydzień. Zbyt krótko by nacieszyć się, nagadać i naoglądać. Zbyt krótko lecz intensywnie. A więc mignęło jak chwilka. 
Sobota 22 kwiecień. Żuczek ma wolne. A więc "Rogacizna bez Cielca" realizuje zaplanowaną wycieczkę. To wizyta w Cambridge. 
Co jest Cambridge - każdy wie. Dla Mamy Żuka to taki Kraków i Wrocław oraz Maastricht (również stare uniwersyteckie miasto w Niderlandach). Oczywiście, każde z tych pięknych miast ma swój niepowtarzalny smaczek.
Pogoda tym razem dopisała. Rogacizna spacerowała po "ichniej" starówce, pstrykając masę zdjęć, (i upodabniając się do japońskich turystów...). Jedynie co przeszkadzało i powodowało zdwojenie fizycznego zmęczenia materiału Żuczkowego - to tłok... Do różnych kolorów spacerowiczów czy mieszkańców, Mama Żuka niejako jest przyzwyczajona, (z racji zamieszkiwania niderlandzkiego lądu). Ale spotkanie oko w oko z trzema kobietami (?) w burkach, było tak sobie przyjemne... M. Ż. doznała dreszcza... W Holandii burki są zabronione.
Ale do zdjęć. Wybór był bardzo trudny. Zdjęć zbyt dużo :-) ...


Centrum starówki i fragment Uniwersytetu

Kamienica w bocznej uliczce i fragmenty Uniwersytetu...



Fotografujemy...się...

Początek drogi do centrum

Tu zostałam wyśmiana, ale nie pamiętam z czego...

Kilka detali

Fotografujemy..., taki dziwny zegar i fragment katedry
 
Nie udało się wygumować osoby...

 I nagle wydarzyło się coś wyjątkowego. Przyleciało UFO...


Takie całkiem małe UFO...
I wysiadły całkiem małe ufoludki, które chciały też pozwiedzać..


Kilka instrukcji dla ufoludków...

Ale one postanowiły samodzielnie na kamienno-mosiężnej mapie przestrzennej starówki...
I powoli, nóżki żukowe powiedziały bardzo duże: NIE! My chcemy na parking! Ale parking był daleko... Więc M. Ż. i Żuczkowa zajęły wyżej upatrzoną i umówioną ławeczkę na słoneczku przy bocznej uliczce, i doczekały się wkrótce Żuczka w powozie...
     W domku jeszcze kilka rozmów, ustaleń, uśmiechów i pakowanie. Szybko iść spać, bo trzeba wstać o 5-tej rano, by zdążyć na samolot. Mama Żuka stara się nie myśleć o tym, jak poradzi sobie po przekroczeniu bramki na odprawie...
Ale było OK. Jak widać i czytać, obyło się bez wpadek i większego stresu.

A w domku niespodzianka! Już chwaliłam się tam i ówdzie, ale muszę i tu: MAM PISKLĘTA! Jakiś czas temu pisałam, że w zdobycznej budce urządza gniazdko sikoreczka (samba). I właśnie mi piska w tej budce! I to nie jeden gardziołek. Nie wiem ile, nie zaglądam i staram się nie zakłócać... Chociaż wiem, że muszę normalnie użytkować mój tarasik na dachu :-)... To jest mój pierwszy przychówek :-).



26 komentarzy:

  1. Przychówek - piękna rzecz.
    Zdjęcia - rewelacyjne! UFO - niezwykłe!
    Anglia w słońcu - wygląda prześlicznie podobnie jak Autorka bloga.
    Tak mi jakoś syntetycznie wyszedł ten komentarz:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedne nozki! Ale oplacilo sie :)
    Zdjecia ciekawe, humory, jak widac dopisywaly, bedzie co wspominac!

    OdpowiedzUsuń
  3. W Cambridge byłam wiele lat temu. Ale UFO niestety nie spotkałam.
    Dziękuję za piękną relację.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką małą namiastką dzielę się z Wami :-)

      Usuń
  4. Żuczka to masz rozkosznego...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? A jaki mąąąądry :-) Jeszcze jest młodszy Żuczek ale większy :-)

      Usuń
  5. Cambridge monumentalne i piekne zresztą, mury które niejedno widziały. Nie lubię wyjeżdżać, z domu też ;-) ze mną jest tak, że gdzie pomieszkam kilka dni, to powoli zaczynam się czuć jak w domu i żal wyjeżdżać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to chyba normalne :-) Jeszcze jak się dawno Żuczków nie widziało, że jak w domu się czujemy na wyjeżdzie... Chociaż ja byłam gościem pełną gębą, (nie pozwolono mi pozmywać po posiłku i.t.p.). Tak więc chętnie do swojego domku wróciłam, by robić swoje po swojemu :-) i pełna wrażeń.

      Usuń
  6. Piękne zdjęcia, chciałabym kiedyś tam pojechać. A takie małe ptaszeczki to dobry znak. Tak myślę. I myślę, że po tym wypadzie jesteś porządnie naładowana pozytywną energią. Trzymaj ją mocno. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś leje, jest paskudnie i w kościach łamie...Ale pozbieram się około południa :-)

      Usuń
  7. Wspaniała rzecz taki tydzień w oderwaniu od codzienności, za to z miłymi sercu ludźmi!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wielka radość we mnie zagościła, żeś do własnego domu szczęśliwie wróciła. Niech Ci pisklęta kwilą, a humor dopisuje. Mam nadzieję, że pomimo deszczu wspaniale się czujesz. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Iwonko przemiła,
      Żeby jeszcze wiosna w słońce obrodziłą! :-)

      Usuń
  9. Fajna wycieczka, super zdjecia☺pozdrawiam cieplutko☺

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajna wycieczka, super zdjecia☺pozdrawiam cieplutko☺

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo lubię takie spacery.

    A grupa pań omotanych po czubek głowy wprawiła mnie kiedyś w histerię, na której fali wyciągnęłam rodzinę za uszy z centrum handlowego i uciekłam do domu. Bo mi się wydawało, że zaraz MUSIMY wylecieć w powietrze.
    Psychoza jakaś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego doznałam dreszcza... Bo w końcu nie wiesz co jest w środku takiej burki. I ile granatów ma... I choć życie pokazuje, że panie te pod burką mają kilogramy złota, torebki od Versacze i innym Diorem oblane sa - to i tak prześwietlasz i widzisz kubraczek z ładunków wybuchowych... ;-)

      Usuń
    2. TEORETYCZNIE tak.
      (głosem Dudka Dziewońskiego)

      Usuń
    3. Znaczy: teoretycznie te versacze i diory, ale człowiek wychowany w innej kulturze ma wątpliwości, czy aby do raju nie postanowiły iść gromadnie.

      Ja wiem, to jest takie płaskie i ksenofobiczne. Ale nie będę przecież udawać, że myślę inaczej, niż myślę. Nie jestem aż tak zakłamana. A, no i nie uznaję czegoś takiego, jak poprawność polityczna.

      Usuń
    4. To jest nas dwie ;-)

      Usuń
  12. Na takiej wycieczce to aparat z rąk żal wypuszczać:-)
    Na moim balkonie były kiedyś 3 gniazda jaskółek i gdy pojawiły sie pisklęta, to dopiero był pisk, ale zero owadów za to:-)
    Pozdrawiam wycieczkowo:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wŁaśnie...próbowałam coś opowiedzieć i czuję niedosyt. Bo mogłam jeszcze to albo tamto zdjęcie zamieścić ;-)
      Wczoraj udało mi się dwa dziobki zobaczyć. :-)

      Usuń

HISTORIA JEDNEJ PRZYJAŹNI

    Spotkanie nastąpiło na przełomie siódmej i ósmej klasy. Były wakacje i Dasia z rodzicami przeprowadziła się do jednego Zaścianka koło So...