czwartek, 11 września 2014

Bunia

Bunia odwiedza czasem moje sny
Ostatnio w srebrnej aureoli była
Uśmiechała się trochę przez łzy
W pastelowym tle się rozmyła....


Bunia to nasza mama. Ten pseudonim wziął się w naszej rodzinie dawno temu, gdy któryś z moich żuczków, "poszedł na skróty" od "babuni".
Sam przydomek reprezentuje wszystko, czym Bunia była. Ciepło, pogodę ducha, prostolinijność. 
Bunia nam się postarzała brzydko. T. z. n. te jej ciepłe rysy wyostrzyły się i odwróciły w kierunku niechęci do świata i ludzi. Demencja wkradła się gdzieś od tyłu, pozostawiając świadomość o sobie. To powoduje złość i strach. 
I obie z siostrą stoimy pod murem i każdego dnia czekamy na rozstrzelanie....
I zadajemy sobie pytanie: jak my się zestarzejemy? Czy będziemy mieć kogoś, kto stanie pod murem  obok nas?....

środa, 10 września 2014

Dwa Światy

Dziś zacznę od obrazka p.t. DWA ŚWIATY.



To właściwie dwa płótna.
Prawa strona to haos ale i piękno; "z motyką na słońce", "z szablą na czołgi" ale też kult tradycji. Bogata i burzliwa historia Polski wywiera piętno na terażniejszość. Tak pozytywne jak i negatywne, (zbyt często, w/g mnie, wykorzystuje się tę historię do osobistych interesów i porachunków w polityce). Ale nie zajmuję się polityką. Mówię tu o uczuciach i odczuciach.
Lewa strona to schludny i poukładany świat. Jasne reguły, przejrzyste niebo nad głową. Jeśli stosujesz się tutaj do istniejących reguł to - żyjesz NORMALNIE. Po prawej trudno o tę normalność.

Jestem gdzieś pośrodku. Moje serce i sentymenty (bliscy), są po prawej. Tęsknię zawsze. Ale gdy jestem tam, dłużej niż tydzień, to wracać chcę już do tej normalności po lewej...... I pomimo osobistych kryzysów, właśnie po lewej, chcę pozostać tutaj. I jedynie wracać wspomnieniami, i wpadać w odwiedziny na trochę na prawo........

wtorek, 9 września 2014

Wiara

       Czytam sobie taką książkę, po niderlandzku, p.t. "Kairos" (imię) i pod podtytułem: ALLEENSTAANDE MOORDENAAR MET KIND ZOEKT VERGEVING. W wolnym tłumaczeniu: >Samotny morderca z dzieckiem szuka wybaczenia<. Napisał Gerrit Stanneveld. Jest to burzliwa autobiografia, opowieść kryminalisty i mordercy. Jako dziecko  odrzucony przez matkę i oddany do domu dziecka, przeszedł tam piekło, które eskalowało później w przestępstwach, napadach, strzelaninach, narkotykach, alkoholizmie, morderstwie i próbami samobójczymi.
Jestem na etapie kolejnej odsiadki Gerrita, tej najdłuższej, w izolatce więzienia-kliniki. Tak jak i w poprzednich więzieniach bardzo dużo czytał i ćwiczył zarówno umysł jak i ciało. Od Grishama do Kanta poprzez setki "pompek" dziennie. Historie wojen i różnych religii, filozofie i dorobek przeróżnych kultur - interesowało go wszystko, bo szukał drogi, przewodnika, do ostatniego celu jaki sobie wytyczył..... Chciał, po odsiadce (w sumie 20 lat), zostać zimnym "killerem" i zlikwidować jednego (lub więcej) polityka w Den Haag. Zafascynowany kulturą dalekiego wschodu zaczął studiować sztukę medytacji. Zainspirowany przez Samurai, którzy bez strachu stawiali na szali swoje życie, by osiągnąć cel. Ale medytacja, którą zaczął uprawiać konsekwentnie i systematycznie, sprawiła, ze jego transformacja idzie w zupełnie innym kierunku..... To ostatnie zdanie jest w czasie terażniejszym, bo nie znam jeszcze końca, choć tytuł sugeruje wiele.
Wklejam tu obrazek: "Mój Jezus". Niby bez sensu i nie na temat, ale....



Mam taką refleksję. Że nie jest ważne w co wierzysz. Czy jesteś katolikiem, muzułmaninem czy buddystą. Jeżeli masz jakiś bogów czy bóstwa to wierz głęboko, bo "wiara czyni cuda"?.... Może nie zawsze w wybranym kierunku, ale zawsze :).
 Akurat jestem ateistką .... ale mam jakieś przeczucia, jakąś dziwną obecność we mnie, nie wiem, może po prostu fajnie jest myśleć, że to tu na tym padole, to nie wszystko.....

niedziela, 7 września 2014

Moje Młode

Mogę sobie polskie literki robić! Co za uciecha!

Tak więc postaram się o normalny tekst. A może póżniej poprawie poprzednie.
         
        Ale wracając do tematu, to "moje młode" stały się zbyt szybko byczkami, które już dawno wybrały swoje dróżki. Na początek wklejam fragment obrazka p.t. "Mężczyżni mojego życia". Może przy jakiejś okazji pokaże go w całości ...ale teraz tylko ja i moje żuczki.



Pierworodny (1976), ten z lokami, nie zapowiadał się na artystę. W momencie gdy jego tato przygotowywał się do wyszykowania swojego następcy w informatyce - okazało się, że chłopie ma talent plastyczny. Po "plastyku" w Katowicach, przyszła kolej na "Akademie Śtuk Przepięknych" w Poznaniu, gdzie zajął się rzeżbą i performersem. Czyli łączenie pasji, wyobrażni z ciężką fizyczną pracą. Ale, jak na artystę przystało, miewał też inne pasje :)






"Rzeżbić" zaczął bardzo wcześnie :))) A to gitara, a to dziewczyna ale prawdziwą pasją była i jest dla niego prawdziwa rzeżba. No i programowanie.



Ten obrazek był prezentem ślubnym. Ale to całkiem inna historia.

Młodszy (1983), Ma zawsze wiele pasji. Ale dwie wielkie miłości. To fotografika i filmowanie; oraz jego wspaniała partnerka, kobieta, która dzieli z nim pasje.
Na poparcie mych słów polecam:   https://polakpotrafi.pl/projekt/slavdom?utm_source=projects
A kiedyś było tak:

Albo tak:

Lub tak:

Lecz zawsze, zawsze jest tak:


Jego pasje, jego muza i ich pasje.

I przyznaję się bez bicia, że dumna jestem z moich żuczków. Nie mieli łatwo pokończyć studiów i iść drogami, które sobie wybrali. Ich wędrówka dopiero się zaczęła, jeszcze robią błedy, plączą kroczki, ale podziwiam za konsekwencje.

sobota, 6 września 2014

Pajęczyna

Śniło mi się kiedyś, że śpię sobie.... :), na boczku prawym, buzią do ściany. Śniły mi się miłe, ładne obrazki z przeszłości i jakieś marzenia, które nie do końca się ziściły. To było nawet przyjemne i kolorowe do pewnego momentu.... Nagle poczułam zimno od pleców i (w tym śnie), zaczęła mnie oblepiać pajęczyna. Robiło się coraz bardziej szaro, burawo i zimno-lepko.... Wlazła pajęczyna do mojego snu i zaczęła się tam rządzić po swojemu. Myślę sobie, (we śnie), wypad mi stąd i... oddaj mi kołdrę.... Obudziłam się. Kołdra na podłodze i wyłączony kaloryfer. I inspiracja do obrazka p.t. "PAJĘCZYNA".



Oczywiście o szarości i ponure ciemności trudno u mnie... jeśli chodzi o malowanie. Ale jest pajęczyna, która zawiera bardzo wiele z tamtego okresu.
Otwarte serce, ludzie, (byli i są ważni dla mnie), mój kot, domek z ogródkiem i trochę luksusowych wakacji, jak również księżyc, który jest zawsze rozczarowaniem.
Dziś postanowiłam spać jak niemowlę syte i czyściutkie. Może pójdę na długi spacer przed snem?

P.S. Właśnie zadzwonił mój były D. Niebieski, który zapowiedział się na jutro (w samo południe), odebrać swoją pocztę... Tak więc postanowienie o śnie niemowlęcym prysło. Już mi nawet spacer nie pomoże :(

wtorek, 2 września 2014

Wstawanie


Spałam lat 7. Dla świętego spokoju i na własne życzenie byłam w letargu. 

Żyłam- nie żyłam w wyimaginowanym świecie, który zwałam sobie - stabilizacją.
Runęłam ,(z mojej stabilizacji), obijając sobie dotkliwie boczki.

Ale z każdego upadku można wstać. Chyba, że się nie chce....
A ja chcę! Bo właśnie poczułam wolność! Bożesz, jaka ja jestem wolna! Cudowne uczucie. I; w mordę jeża; rozwijam skrzydła i drobnymi kroczkami, rozważnie, trochę rozglądając się dookoła, idę do Słońca..... 

niedziela, 31 sierpnia 2014

Cofanie czasu

To również tytuł obrazka, który namalowałam kiedyś zainspirowana filmem "Jańcio Wodnik" z Pieczką w roli głównej.



Jak zwykle: fatalne zdjęcie. Ale chodzi o idee. 
Jańcio Wodnik, trochę czarodziej, uzdrowiciel i człowiek o wielkim sercu. Uległ podszeptom Złego, Arogancji i Negatywnej Radości Życia. Zaniedbał przez to swoich najbliższych. Czyli ostro narozrabiał i gdy stracił wszystko i sam został oszukany - wrócił do żony, synka (z różkami, kopytkami i ogonkiem...), i postanowił cofnąć czas. Siedział tak przed chałupą i cofał.... Mijały pory roku, obrósł mchem, pajęczyną, wykluły się nowe pokolenia....
 Konkluzja: czasu nie da się cofnąć. Należy wyrwać nogi z omszałych butów i pobiec naprzód. Zostawić za sobą pomyłki, fałsz i niedomówienia. Usiąść z bliskimi przy stole i wziąć synka na kolana. Zaakceptować to co jest teraz. I już patrzeć tylko do przodu. Bo czasu nie da się cofnąć...

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...