Nie, to nie jest mój Jazz. To była Coco, Lalunia, ukochane zwierzątko domowe, Chuahua, niestety Ś.P... Była najlepszą przyjaciółką kuzyneczki M.
Portret Coco powstawał w pauzach pomiędzy budowaniem Gródka i kuchni Capałowej.
Teraz jestem na etapie kładzenia, klejenia listew podłogowych. A że robota jest "nakolanna", to będą też jakieś przerwy... :-))

11 komentarzy:
Tak się cieszę,Że
Zrobilłaś to
Dla mnie i ją namalowałaś
mi ją namalowałaś❤️💋🌺
Znakomity portret!
Przesłodkie cacuszko!
Ja też się cieszę, że się cieszysz :-)
Dziękuję ślicznie :-)
Jak to Lalunia :-)
Ja tu chyba jakiegoś bana mam - moje komentarze się nie pokazują. Zamienię bana na banana!
No więc już wiem gdzie Cię szukać. Znalazłam Cię... reklamach mego maila tym razem. A poprzednie dwa komentarze miałam miałam w socjalnych w mailu, a tu nie było...
Jakaś czarna magia tu mi miesza. Banana zostaw na podwieczorek.
Cudna Lalunia, super portret "pieseła", bo Lalunia jak malowana, musiała być kochana, gdy taka zadbana :-)
Serdeczności
W oczkach widać charakterek...;o)
Zaniemowiłam z wrażenia, bo ostatni raz na Twoim blogu byłam, gdy pokazywałaś zdjecia nowej siedziby. Przeczytałam dzisiaj zaległe posty i nie mogę uwierzyć jak wiele zdziałałaś. Kuchnia i ogród bardzo mi się podobają. Będę czekała na zdjęcia sypialni i innych pomieszczeń. Powodzenia i uściski.
Prześlij komentarz