Parada kolorowych przebierańców i "książąt" danej wsi, miasta czy dzielnicy odbywa się na zakończenie karnawału. W mojej Holendrowni zwie się optocht. W początkach mojej "holenderskiej kariery" byłam uczestnikiem-obserwatorem ulicznym. Tacy obserwatorzy są również często poprzebierani, a przynajmniej wymalowani i w perukach...
Dziś w południe zrobiłam kilka zdjęć z okna mojego mieszkania. Optocht był bardzo skromny, ponieważ...uboczny. Dzielnicowy. Główny karnawałowy korowód odbędzie się jutro, wczesnym popołudniem w centrum miasta Roermond.
Teraz jest cicho i pusto na naszej ulicy. Cukierki rzucane z korowodu pozbierane przez dzieciaki. Uczestnicy "zewnętrzni", rozochoceni piwkami zaliczanymi w knajpkach "po drodze", jak wszystkie prince, grupki folkowe i kapele z puzonami - dobijają się w knajpach. Ale, być może ostrożnie, bo jutro poprawka w większym formacie. Dla mnie ta "egzotyka" skończyła się kilka lat temu :-).
Symbolem mojej dzielnicy Maasniel jest kot. Na murze budynku przychodni dentystycznej w tle, jest kot karnawałowy... :-)
I kilka zdjęć ściągniętych z internetu, które pokazują namiastkę dużego optochta (u?), no, korowodu karnawałowego...
Chciałam jeszcze tylko dodać, że do uczestnictwa w karnawale, różne kluby i towarzystwa wzajemnej adoracji, przygotowują się miesiącami. A co bardziej "potyrpani" Holendrzy biorą pożyczkę w banku, którą spłacają przez następne kilka miesięcy - by przepić ją przez trzy wieczory...Do śledzika we wtorek włącznie.
No to do śledzika! :-)
Dziś w południe zrobiłam kilka zdjęć z okna mojego mieszkania. Optocht był bardzo skromny, ponieważ...uboczny. Dzielnicowy. Główny karnawałowy korowód odbędzie się jutro, wczesnym popołudniem w centrum miasta Roermond.
Teraz jest cicho i pusto na naszej ulicy. Cukierki rzucane z korowodu pozbierane przez dzieciaki. Uczestnicy "zewnętrzni", rozochoceni piwkami zaliczanymi w knajpkach "po drodze", jak wszystkie prince, grupki folkowe i kapele z puzonami - dobijają się w knajpach. Ale, być może ostrożnie, bo jutro poprawka w większym formacie. Dla mnie ta "egzotyka" skończyła się kilka lat temu :-).
W oczekiwaniu na optocht szykowane są torebki na zbiór cukierków rzucanych w kierunku widzów |
niestety w kadrze miałam drzewo.... |
jadą! |
idą i trąbią |
...idą emerytki , idą... |
...."jedna z procą, druga z dzidą"... |
...a na końcu z prowiantem... |
tańczące zielone ludziki |
a to eskorta..czołgu?..a nie! to traktor! i pewno coś ciągnie... |
już widać princów masznilskich |
Cały pojazd książęcy. Piętro pierwsze - podksiążęta, piętro drugie - wice, najwyżej prins główny w otoczeniu świty. Doświadczenie mi mówi, że na parterze (za czerwoną płytą z lewej - jest barek... |
I kilka zdjęć ściągniętych z internetu, które pokazują namiastkę dużego optochta (u?), no, korowodu karnawałowego...
jadą...a za nimi dzicy... |
klub piekarzy |
inny klub... |
klub trafiających w środek |
prins za kratkami |
banda princów na bajkowym wozie |
Chciałam jeszcze tylko dodać, że do uczestnictwa w karnawale, różne kluby i towarzystwa wzajemnej adoracji, przygotowują się miesiącami. A co bardziej "potyrpani" Holendrzy biorą pożyczkę w banku, którą spłacają przez następne kilka miesięcy - by przepić ją przez trzy wieczory...Do śledzika we wtorek włącznie.
No to do śledzika! :-)
NO i bardzo fajnie! Niech się bawią, piją lulki palą. Też bym pohulała gdyby okazja taka była:))
OdpowiedzUsuńNo to zapraszam w przyszłym roku :-)
UsuńTo jednak fajnie, że ludziom się chce. Chce się bawić, przebierać, chodzić w korowodzie. U nas pod tym względem nuda
OdpowiedzUsuńTutaj jest tak bardzo w tradycji karnawałowej ten optocht, że rok rocznie ludzie się bawią, bez względu na "pogodę" polityczno-społeczną ;-). Na wiosnę i tutaj wybory...I dzieje się dużo. Ale optocht to optocht i musi być!
UsuńUkradłaś mi temat, bo jutro się wybieram osobiście na duży obtocht zdjęcia porobić.Obiecałam na Madagaskarze relację. Śmieje się .Mnie teżieszy jak patrzę na zapaleńców....
OdpowiedzUsuńPerukę masz fioletową czy pomarańczową ;-).
UsuńA tak w ogóle, OPTOCHT mnie nie śmieszy, zwyczajnie - nie emocjonuje mnie już jak kiedyś :-). Traktuję go jak chodzenie w Polsce z palemką i koszyczkiem do kościoła przed Wielkanocą :-)
Fajnych "łowów" życzę.
Mój sąsiad już dzisiaj "przebrał" sie za pijaka. Żona mówi, że wytrzyma tak ze 2-3 dni. Wierzymy. ;)
OdpowiedzUsuńAndrzej Rawicz (Anzai)
Chi, chi....takich "przebierañców" widuje się poza karnawałem też, nieprawdaż? ;-)
UsuńAle to wszystko jest fajne!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
:-)
A proszę bardzo :-) Choć nie ja wymyśliłam optocht to miło migo przedstawić :-)
UsuńU nas po pochodzie "Trzech Króli" niektórzy też mieli problem z trafieniem do domu...;o) Jutro też będzie trudny dzień dla "śledzikowców"...;o)
OdpowiedzUsuńLubię oglądać takie parady, bo bardzo dużo w nich pozytywnej energii...;o) My mamy osiedlową paradę "Smurfa", co roku, tylko rocznikowo już się na Smurfetkę nie nadaję...;o)
:-) Wczoraj widziałam powracający z optochta kolorowy, wielki wóz - odwożący do domu młodocianego princa i jego świtę (10-12 lat). Kareta książęca zatrzymała się przy....frytkach. Banda małych przebierańców i ich opiekunów, udała się na frytki do małego, przdrożnego snack-baru. Mina włąściciela tegoż - bezcenna :-)
UsuńOch, bo w Holandii macie najlepsze frytki na świecie!
UsuńA ja w Holandii słyszałam, że najlepsze są w Belgii :-).
UsuńAle klopt, "nasze" są wyborne też :-)
W Belgii najlepsze są ciasteczka z budyniem !!
UsuńKuleczki z budyniem są najlepsze w Plusie (sklep), Roermond-Maasniel.nl.... ;-)
UsuńW Belgi frytki i czekolada :-)
Najgorsze frytki na świecie jadłam we Francji :D
UsuńBo...najlepsze kasztany są na placu Pigalle... ;-)
UsuńCo kraj, to obyczaj i dobrze , że się takie optochty kultywuje. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo fakt :-). Pozrawiam ciepło.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńDla mnie "karnawał" zaczyna się w maju,o! Ale na optocht poszłabym, gdyby nie było zimno.
Pozdrawiam serdecznie.
W tym roku straszny wiatr. Na zachodzie i północy sztorm. Kolorowe peruki gonione są po ulicach :-) a rowery i stoliki wystawiane na zewnątrz kafejek- kładą się pokotem...Ale ludzie bawią się dalej :-)
UsuńAle rozmach! Prawie jak Watrowisko! ;-))
OdpowiedzUsuńNo, jak to przy sztormie.... :-)
UsuńPrawie jak na sambodromie w Rio :-) Jaki klimat taki sambodrom, ale i tak wygląda to barwnie i wesoło i widać, że ludziom się chce. Chce się być razem i dobrze się bawić. U nas kiedy się zbiorą, to zawsze albo na protest, albo z powodu poważnej rocznicy narodowej.
OdpowiedzUsuńŚwieta prawda! :-)
UsuńMieszkam na Kujawach i u nas chodzi korowód z kozą, o czym pisałam rok temu. Koleżanki córka jest w Słowenii i tam też takich przebierańców widziała, nawet pączkami częstowali. Sympatyczne są takie tradycje :-)
OdpowiedzUsuńTak, sympatyczne, bo ludziom się chce, bo chcą sie bawić. Wkładają swoją energię w ubiór i aranżację. A książęta, to persony w jakiś sposób zasłużeni/popularni w danym rejonie. Jechać na takim wozie to znaczy wyróżnienie :-)
UsuńFajnie,że jeszcze są tacy zakręceni ludzie,którym chce się przebierać,maszerować, bawic na ulicy.U nas powoli zanikają wszelkie zwyczaje,nawet wsie ubożeją pod tym względem.
OdpowiedzUsuńTo prawda... Co raz mniej spontanicznej rdości
Usuń