czwartek, 23 lutego 2017

"Faworki dagmarskie"

Nigdy wcześniej nie zrobiłam TAKICH faworków... Są kruchutkie, "powietrzne", rozpływają się w ustach...
Moje dzisiejsze faworki z piwem!

Reprezentacyjny półmisek
Półmiski "kuchenne"
Zostały wycięte "nogą dziadka Kazimierza". Dziadek był "złotą rączką", z artystycznym zacięciem. Radełko jest z inicjałami mojej mamy.

Noga dziadka Kazimierza ;-)

Uszkodzone starością radełko - druga strona z inicjałami
Gdyby ktoś pytał, to mówię od razu: do ciasta użyłam: dwie szklanki mąki, 4 żółtka z dużych jaj, łyżeczkę masła, szczyptę soli i pół szklanki piwa.
Po tym, jak ciasto się dobrze zagniotło, (konsystencja nieco luźniejsza jak na pierogi), zaczyna się lanie... Tłuczenie wałkiem ciasta (w celu "zapowietrzenia"), jest dla moich rąk bolesne. Lepiej wychodziło mi tłuczenie ciastem o stolnicę. Ciasto nie piszczy i nie skamle. Robi się gładkie, lśniące i nałykane bąbelkami powietrza. Gdy już oboje jesteśmy zadowoleni z sado-maso efektów - formujemy z ciasta kulę, otulamy ściereczką i ... odpoczywamy przez pół godziny (ciasto w lodówce). Jeśli ktoś nie potrafi "nicnierobić" przez pół godziny, to może usmażyć sobie mięsko. Ja usmażyłam pręgę wieprzową, która dobę przeleżała w marynacie jogurtowej.
 (Tu muszę nadmienić, że wzniosłam się w tym momencie na najwyższy schodek kunsztu kulinarnego na poziomie średniej wielkości kury domowej-grzebiącej). Ludzie kochane! Toż to poemat!
Zapytacie, po co to wszystko? Kobita "samożyjąca" i wygłupia się wypiekami..... A bo wpada do mnie przelotem pomiędzy dwoma planami filmowymi Żuk Młodszy!!!

21 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    Gratulacje, zachwyt i owacje!
    Smacznego! :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A, i dla upamiętnienia Mamy i Jej radełka, co tak pięknie wycinało, proponuję nazwę "dagradełki kruche", czy jakoś tak...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ja bardzo przepraszam. A dlaczego niby kobita samożyjąca nie ma strzelić sobie mięska i faworków???

    Mnie wprawdzie do tej mądrości szło się jakieś dwadzieścia lat, ale absolutnie jej nie porzucę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej racja! Ja się tylko sama sobię dziwię :-)

      Usuń
  4. Jestem pod wrażeniem, bardzo dużo ci wyszło tych faworków. Kruchutkie - to jest właśnie to, co nie wyszło moim, gdy raz nieopatrznie chciałam zrobić te cudeńka sama. Żuk będzie szczęśliwy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie tylko Żuczka uszczęśliwie. Sąsiadki też będą zadowolone... :-)

      Usuń
    2. No i siostra, jak się dowiedziałam :)

      Usuń
  5. Jest co zjeść i wypić zarazem, dwa w jednym!
    Pijane faworki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Te pijane faworki są pyszne. Dla informacji - się załapałam .

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak, dać kobicie "samożyjącej" wałek i piwo, to na efekty nie trzeba długo czekać. ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ....nooo, coś w tym jest....
      Pozdrawiam również :-)

      Usuń
  8. Fajna radelkonozka :) Podziwiam zdolnosci kuchenne! Brawo!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama sobie troszké podziwiam ;-). Dziś nastąpi ciąg dalszy szaleństw kuchennych :-)

      Usuń
  9. Ja smażyłam serowe pączusie Bastusiowe...;o) Wielkość nakrętki od butelki, więc dziobanina cudna...;o) Ale Księciunio umiał do nich dołożyć tak cudny proces degustowania, że nawet krzyż babciny nie bolał...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Księciunio wie jak babcię "uleczyć" z każdej dolegliwości :-)

      Usuń
  10. Ślinka mi pociekła, bo uwielbiam faworki i wszystko z francuskiego ciasta. Z piwem nigdy nie robiłam. "Sprzedam" Twój przepis synowi, bo teraz on zajmuje się gotowaniem i pieczeniem. A ponieważ jest także(niestety)amatorem piwa, to tym chętniej się za nie zabierze. W tłusty czwartek narzekał, że kupione w cukierni faworki były drogie i niewielka ich ilość. Będzie mógł zrekompensować sobie własnymi. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciasto bylo tak mięciuchne, że z tych dwóch szkanek mąki wyszlo trzy połmiski....Piwa w nich nie wyczujesz, chyba że są zakrapiane tymże....;-)
      Całusy.

      Usuń

HISTORIA JEDNEJ PRZYJAŹNI

    Spotkanie nastąpiło na przełomie siódmej i ósmej klasy. Były wakacje i Dasia z rodzicami przeprowadziła się do jednego Zaścianka koło So...