Inspiracja wpisu przyszła od Basi, która na swoim blogu napisała o storczykach.
Rozejrzałam się po moich skromnych włościach i stwierdziłam, że gdyby nie ograniczona przestrzeń, to .... ach, ( i tu macham ręką na wizję mini ogrodu botanicznego na jakieś 78 m2 trzeciego piętra).
O skrzydłokwiecie słyszałam, że przysypia zimą, jak zresztą większość różnych domowych, liściastych pupilów.
Oto mój skrzydłokwiat, który z anemicznej, bladej roślinki staje się powoli zawalidrogą do mojej pracowni.
Po prawej jest palemka (areka), a za nią beniamin w plamki.
Palemkę hoduję od małej, 10 centymetrowej roślinki, jakieś 10 lat... I tydzień lub dwa temu, patrzę i nie wierzę oczom. Zakwitła! Niepozorne, wręcz śmieszne te "kwiaty-niekwiaty", ale niespodzianka wielka.
Storczyki też mam :-) Sztuk 3. Póki co. Bo ich finezyjna uroda urzekła mnie bardzo. W tym momencie są w okresie przejściowym, ale powoli "dają czadu".
A teraz moja "dzwonnica". Zbiór dzwonków jest osaczony przez bluszcz "płaczący", (dzień przed deszczem ma kropelki na końcu niektórych listków).
I jeszcze palma daktylowa, również "zdobyczna", która miała dwa rachityczne listki gdy u mnie nastała....
I na koniec troszkę wiosny zimą.... :-)
Rozejrzałam się po moich skromnych włościach i stwierdziłam, że gdyby nie ograniczona przestrzeń, to .... ach, ( i tu macham ręką na wizję mini ogrodu botanicznego na jakieś 78 m2 trzeciego piętra).
O skrzydłokwiecie słyszałam, że przysypia zimą, jak zresztą większość różnych domowych, liściastych pupilów.
Oto mój skrzydłokwiat, który z anemicznej, bladej roślinki staje się powoli zawalidrogą do mojej pracowni.
Po prawej jest palemka (areka), a za nią beniamin w plamki.
Palemkę hoduję od małej, 10 centymetrowej roślinki, jakieś 10 lat... I tydzień lub dwa temu, patrzę i nie wierzę oczom. Zakwitła! Niepozorne, wręcz śmieszne te "kwiaty-niekwiaty", ale niespodzianka wielka.
Znalazłam wśród liści palemki 5 gałązek z kuleczkami |
beniamin "wychodzi" z za kanapy |
Tego nazywam Makaronik. Gdy go przyniosłam był obsypany białymi kwiatuszkami, a u sąsiada widziałam takiego samego, który "dostał" później makarony wszędzie... Więc ciekawam co się tu wykludzi... |
Motylek pilnuje by równo rosło :) |
Ostatnia "zdobycz" dzwonkowa przyleciała z Berlina |
I żeby było śmieszniej - tak wyglądała Dzwonnica w czerwcu 2016, gdy odnowiłam bluszcz zmarnowany przeprowadzką |
A teraz, każdej wiosny wypuszcza od pieciu do siedmiu liści. |
Zaczęły "wychodzić" w grudniu z ziemi, więc wniosłam doniczkę do domu.... |
Super dzungla! Ten zielony bluszcz to fikus pnacy (chyba), palemka z kuleczkami swietna, a tulipanek rozczulajacy.
OdpowiedzUsuńMoje mieszkanie ma tylko dwa parapety, gdzie mozna kwiatki postawic, ale to i tak duzo jak dla mnie :)
Pozrawiam twoje kwiatki (szczegolnie storczyki) od moich kwiatkow :)
Dziękuję za "kwietne" pozdrowienia :-)
UsuńJa mam 3 duże, jeszcze niezasiedlone parapety. Mam w planie, na wiosnę, powiększyć rodzinę storczyków i założyć, zaniechaną niegdyś (ze względu na posidanie kota), "kolonię" fiołków alpejskich.
Tez mialam kiedys kolonie fiolkow, byly bardzo modne i w goscinach uszczykiwalo sie listki nowych kolorow (czyli kradlo listek!) zeby miec jak najwieksza hodowle. Potem wlazly mi na to jakies szkodniki i wszystko padlo :( Juz nie odbudowalam. Ale to bylo w poprzednim zyciu, teraz mam storczyki!
UsuńHa! na moje wlazł kot! :-)
UsuńKradzione najlepiej rośnie!
Usuńpodobno :-)
UsuńPrawdziwa oranżeria, masz rękę do kwiatów, gratuluję. Pewnie dzięki nim masz świetne powietrze w mieszkaniu.
OdpowiedzUsuńPowietrze mam całkiem fajne, nie tylko z powodu kwiatów. Nie palę (jeszcze się nie nauczyłam), a sporadyczne wizyty zaprzyjażnionych palaczy, moje roślinki "łykają" bez problemu :-). A wiosną i latem, czasem do póżnej jesieni, spotkania towarzyskie odbywają się na tarasie.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńMnie nie udaje się hodowla kwiatów ze względu na wyjazdy. Ilekroć powracam do domu, kwiaty są do wyrzucenia. Nie wiem, dlaczego nie lubią podlewania przez sąsiadkę.
Pozdrawiam serdecznie.
Rozumiem. Moje akceptują tylko "wizyty" doglądające mojej siostry. Pewno dlatego, że czasem lepiej jest przesuszyć, niż przelać... :-)
UsuńPiękny ten Twój ogródek...Tfu, tfu, tfu...
OdpowiedzUsuńA na liściach bluszczu przed deszczem masz truciznę...Ślubny mi się mało nie "przekręcił" przez podobne cudo...Dostały u nas nakaz eksmisji, mimo niewątpliwej urody...
Skrzydłokwiat imponujący !! ;o)
O trujących łzach wiem od dawna. Szczęśliwie stoi zawsze w miejscu mało "dotykalnym", a po każdym kontakcie z nim myję dobrze ręce. Ciekawe, że mój kot Filemon, który wszędzie właził, omijał truciciela z daleka. Zwierzaki maja widać specjalnego "niucha".
UsuńNio, i nie zapeszyć mi tu!
Pełna podziwu jestem dla Twoich kwiatów, jak ktoś już napisał, masz do nich szczęśliwą rękę(i chyba nie tylko do nich). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMiłe słowa. Dziękuję. Ale wiesz jak to z tym szczęściem jest....
UsuńCzasem trzeba się mocno nad nim napracować, a czasem przychodzi ot...A czasem mają je tylko inni :-)
Strach wejść - jeszcze z tego gąszczu wylezie jakiś dziki zwierz, albo partyzant...
OdpowiedzUsuńPARTYZANT?!!! W takiej "prawej" Holandii partyzanta nie uświadczysz. Najwyżej terrorystę...A u mnie bezpiecznie :-) zwierza nawet do przytulenia nie ma...I tylko skóra z dzika pod łóżkiem w sypialni leży....
UsuńTeż miałem podobny bluszcz, ale zachował się bardzo nieładnie. Z parapetu "przeniósł się" na wytapetowaną ścianę do której przyczepiał się takimi małymi haczykowatymi nóżkami. W ten sposób po 2-3 latach dotarł nad miejsce, gdzie spałem i kiedyś zrobił mi w nocy prysznic. Chciałem go przenieść w inne miejsce, ale wtedy okazało się, że pod 2 metrami tapety wybudował sobie cały system korzeniowy. Okazało się dodatkowo, że był trujący więc przeniosłem go do znajomych, i u nich w olbrzymim nasłonecznionym hallu rozszalał się na dobre.
OdpowiedzUsuńTwój storczyk jest super, lepszy od mojego. ;)
Andrzej Rawicz (Anzai)
Właśnie wiedząc, że jest trujący, staram się nad nim panować. I jak widzę, że "idzie" nie w tę stronę co powinien, to to go zawijam, przypinam lub ucinam i już. I potem dobrze myję ręce :-)
UsuńStorczyki będą za kilka dni piękne, jak się pootwierają :-)
No pięknie. Z tym bluszczem pod tapetą. Przypomina mi "Gabinet grozy doktora Zgrozy". Ja trzymam bluszcze w ogródku i czekam, aż wreszcie wystrzelą, bo właśnie mijają dwa lata od ich posadzenia, więc na wiosnę powinny dostać przyspieszenia.
UsuńA mnie się ten bluszcz Anzai z taką prawie mięsożerną rosliną kojarzy....
UsuńNo, no, no... Prawdziwy ogrodniczy talent! Brawo.
OdpowiedzUsuńAch tam od razu talent.... Zwyczajnie, żyjemy w tym "moim pokoju nad światem" w całakiem niezłej symbiozie :-)
OdpowiedzUsuńDotąd bałam się, że nie poradzę sobie ze storczykiem, wyobrażałam sobie, że to trudne kwiaty. Jednak na początku lutego kupiłam sobie pierwszego i jak na razie przez cały czas kwitnie, zobaczymy co potem...
OdpowiedzUsuńWitam Gaju :-). Moja rada: nie przejmój się gdy przekwitnie i długo nic nie będzie się działo. Ja czekałam dwa miesiące, aż mój pierwszy storczyk wypuścił nowe gałązki z pączkami :-)
UsuńDobrze im u Ciebie!
OdpowiedzUsuńJa mam dwa storczyki (falenopsisy), stoją na oknie w łazience. Co roku zapadam na nie, przez wiele lat kupowałam, ale długo mi się nie trzymały. A tu niespodzianka, bo okno jest wybitnie niestroczykowe - od południowego zachodu, latem bardzo gorące. A im tam dobrze...
A po drugie - fantastyczna jest ta Twoja dzwonnica!!! Cały czas nie wiem, gdzie umieścić moje dzwoneczki i chwilowo stoją w łazience. Niestety na niezamykanej półce, więc kurzą się niemiłosiernie... No i mało kto je ogląda, bo łazienka prywatna przy sypialni :D
Czasem przecierałam dzwonki wilgotną szmatką, przy myciu szafek kuchennych. Moje przeprowadzki były tez świetną okazją do odkurzenia ich. Poza tym nie jest ich aż tak dużo. Ale każdy ma swoją historię. A teraz - no cóż.... ten bluszcz go "myje"...:-)
UsuńNa szafce w kuchni wypatrzyłam u Ciebie ręczny młynek do kawy - z daleka wygląda identycznie jak mój. Czy jest to stary, zabytkowy, młynek drewniany? Może to "braciszek" mojego?
OdpowiedzUsuńTak. Niestety drewniana część młynka jest podziurkowana przez korniki. Na zdjęciu "łysej dzwonnicy", młynek ten stoi tylko w towarzystwie skórzanej butelki po jakimś likierze.
UsuńPóżniej dokupiłam szklany młynek (zdjęcie "zagęszczone bluszczem"), zapominając o moich chorych rękach - więc wylądował też na szafce...