niedziela, 21 kwietnia 2024

"Upadłe madonny" oraz "chłopczyk ze sfilcowanym psem"



 A kuku...

Jestem, żyję i mam się całkiem nieźle, (jak na ryczącą siedemdziesiątkę)...
Dzieje się wiele, a że tempo działalności różnej zwalnia, to koncentracji starcza na śledzenie wiadomości oraz krótkie rozmówki na FB. Blog stoi odłogiem. 

Ale przychodzi taka chwila,
     taki moment i tęsknota za znajomymi z blogowiska,
        że Żukowa Mama siada przy lapku
           i wspomagając się dziełem dla potomnych p.t.:
                Dziennik a nawet nocnik,
                      PISZE....
Ta chwila właśnie nastała. Żukowa Mama chce wykorzystać ją do cna. Złapać za łeb i wyssać do korzeni...

W przerwach ciężkich, coraz cięższych, ulubionych ale zawsze kreatywnych robót, Żukowa Mama próbuje malować. Jak jest zamówienie, to jest większa motywacja i może nawet jakieś dudki wpadną. I tak oto powstał ostatnio portrecik "Chłopczyka ze sfilcowanym psem".



Generalnie życie Żukowej Mamy kręci się wokół dopieszczania Capałyku i Gródka, co kontrolują i komentują współmieszkańcy:
Szczęśliwy pies Jazz i Ciptaszki domowe, (te nadworne nie wtrącają się).



 


Ale jak to bywa często u Żukowej Mamy - nie obywa się u niej bez wypadków. A nawet, powiedzmy sobie szczerze, upadki i bolesne zdarzenia są jakby wpisane w świat Żukowej Mamy. Do bardziej dotkliwych zaliczyć można nadzianie kręgosłupa na róg opieradła drewnianego krzesła. Szczęśliwie, zarówno krzesło jak i kręgosłup przetrwały. A żaluzje zostały zamontowane przez Ż.Mamę.

To było urwanie folii od szyby...

Malowanie ścian obyło się bez wypadków. W przemeblowaniu i ustawianiu mebli pomogła Liliana. Duża, piękna i silna kobieta, która lubi jazz i bleus. 

Przed kolejną już jazzową imprezą, postanowiły dwie niewiasty napić się zasłużonego drinka w Gródku. 
Liliana usiadła na starym, plastikowym krześle ogrodowym..., które bez ostrzeżenia rozjechało się na boki. Na szczęście upadek nie był bolesny. 



O odpowiedniej porze Liliana i Żukowa Mama udały się do jazzowej knajpki gdzie odbywał się koncert.
Było świetnie, jak zwykle przepyszna atmosfera. 
Powrót do domu o północy brzmiał śmiechem "rozdżezowanych" niewiast. 
Już prawie przy domu. 
Jeszcze przejść przez ulicę... 
Podczas zejścia z krawężnika Żukowej Mamie "ułybła" się noga...
Tym razem upadek był dotkliwy. Ukręcona prawa stopa, potłuczone lewe kolano i prawa skroń... No trzeba mieć talent...


Gdyby nie młody rozwoziciel pizzy, byłoby, ech.....

Po tygodniu: w pęcinie zaczyna wyłaniać się kostka, a czarno/granatowa skarpetka blednie w kierunku bordo...





15 komentarzy:

  1. No faktycznie — całkiem nieźle! Jazz w knajpce, Jazz w domu, ale po drodze są krawężniki i trzeba je uwzględniać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Tetryku, gdybym chciała uwzględniać wszystko co staje dęba na mojej drodze, to bym w ogóle z łóżka nie wychodziła... A i tak by pewno to łóżko złamało nogę czy zrobiło se dziurę w materacu, do której ja bym wpadła... 😉

      Usuń
    2. no... to byłam ja, właścicielka tego bloga

      Usuń
    3. Hihi, wiem, że dla artysty z głową w chmurach oczekiwanie spoglądania pod nogi jest nieludzkie i przeciwne naturze, ale jednak krawężniki lepiej jest zauważać...

      Usuń
    4. Ja go nawet widziałam.... ale moja noga nie...

      Usuń
  2. Mnie te Twoje wybitne talenty nieco przerażają... Błagam: posiedź na tylnej części nie upadając chwilowo ani nie wieszając niczego nigdzie, co? Tak do początku maja?

    A co do nożnych atrakcji, to jadąc do Budapesztu kilka lat temu, przez Kraków, Makówkę i Tetryka, złapałam falę skręcania sobie stopy. Nawet z Tetrykiem wizytowaliśmy aptekę, żeby nabyć opaskę usztywniającą... Co kawałek przeszłam, to mi się stopa przekręcała! Zanim dojechaliśmy do Budapesztu miałam dosyć tych "wakacji", a tam: mieszkanie na drugim czy trzecim piętrze i całe dnie chodzenia! I ja się starała wychodzić rano i wracać wieczorem, żeby uniknąć schodów. A Piter unikał autobusów... Zwłaszcza wjeżdżających na Wzgórze Zamkowe... Że ja go wtedy nie zabiłam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli też Ci się nogi czasem ułybają. A Piter ma chorobę autobusową.
    Ale taka upadła madonna jak ja to nie jesteś... Na szczęście. Tak. teraz to ja się oszczędzam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybitnie dobrany Duet jesteście...Muzycznie i tanecznie !! ;o)
    Marudzić Ci nie będę...Sama wiem, że są miejsca, w których przyciąganie ziemskie jest większe...;o)
    Kup sobie żel z "czarciego pazura", szybciej "zzieleniejesz"...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykładałam na początku liście chrzanu. Wyschły na proszek początkowo. Komt goed! ;)

      Usuń
  5. Daguś, przygoda życia! :-)))
    Ale nie byłaś z tą skręconą nogą u lekarza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie... problem z dotarciem. Ani iść ani rowerowac ani helikopter gdzie zaparkować.... Ale już kustykam z piesem na pobliski trawnik . I noga mieści się w bucie 😉

      Usuń
  6. Czekam i czekam a tu znowu kronika upadłej kobiety a przepraszam Madonny.No Ty to masz talent nie tylko do malowania obrazów ale i ciała,nóg .Dużo tych kolorków będzie ,tylko czemu takie bolesne.Ja sobie kiedyś zjechałam po schodach i usiadłam na nodze.Byly kolorki i gipsy ,oj bolało bardzo i maść z arniki dobrze robiła.Marta uk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie "reportaże" dobre są na wyeksponowanie pozytywnych emocji z upierdliwego życia. 🤪
      Nie dotarłam do żadnego lekarza. Przykładałam liście chrzanu, smaruję też miksturą p.t.: "Konopné mazánie"...
      Po dwóch tygodniach kolorki bledną, pęcina chudnie a ból się uspokaja. Będzie dobrze. Jak zwykle 😍😍

      Usuń
  7. Tak cudnie piszesz i na wesoło, że zamiast Ci współczuć, uśmiechalam się pod nosem, choć temat jest poważny.
    Upadła Damo, zamiast się spieszyć, chodź wolno i uważnie, pamiętaj, że upadki mogą skończyć się zlamaniem, a wtedy liść chrzanu nie wystarczy.
    Życzę poprawy w zdrowiu, dalszej pogody ducha, radosnego nastroju i wiosny w sercu.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń

"Upadłe madonny" oraz "chłopczyk ze sfilcowanym psem"

  A kuku... Jestem, żyję i mam się całkiem nieźle, (jak na ryczącą siedemdziesiątkę)... Dzieje się wiele, a że tempo działalności różnej zwa...