Podtytuł:
Kogut kuchenny
Stanął kurak przy lodówce
Myśli o kolacji
Nie zapieje
Nie zakrzyczy
Stanął tam do dekoracji
Myśli kogut kolorowy
(W pozycji niezmienny)
A właściwie co tu robię?
Odpowiedział jednak sobie
- Ja tu jestem ku ozdobie
Bom kogut kuchenny
Jak łatwo się domyśleć, nie tyle chodzi o koguta co o kuchnię...
Kuchnię przebudowywałam 3 razy.
1. Zastałam komplet standardowych szafek, w ilości dla rozpoczynającego samodzielne życie studenta, o wysokości około 2 metry (ten student). Tak więc powstawiałam "beleco", żeby tylko się rozpakować z garów.
2. Kiedy nabyłam lodówkę na zamrażarce, oraz indukcyjną płytę gotującą - zapragnęłam mieć jakiś komplet... przetransportowałam stare ale jare szafki z pracowni. Poukładałam wszystko "jakotakopojapońsku" i 2 miesiące tak żyłam. Złościły różne wysokości szafek, blatów i brak funkcjonalności.
Postanowiłam zrobić blat i blacik.
3. Trzeci etap budowania kuchni rozpoczęłam od przecięcia jednej z szafek na pół...
Problem bowiem jest w tym, że w kuchni mam pralkę. I należy ją jakoś wkomponować.
Blat i blacik... 4 dni walczyłam z opornym materiałem. Zużyłam paczkę plastrów, tabletek przeciwbólowych i różnych środków na uspokojenie...
Blaty legły. Miesiąc konstrukcja blatowo/szafkowa straszyła czeluściami po obu stronach pralki.
Żeby się nie przyzwyczaić wykonałam "szufladypożalsięboże". Ja nie żałuję.. ale wymagają jeszcze małych poprawek...
No dobrze. Najważniejsze, ze można kuchnię użytkować, a że pstrokata... cóż, taka już moja pstrokata natura. I wszystko SAMA, (przepraszam, Kapitan wywiercił dziury i powiesił drugą połowę szafki.
Zdjęcia? Już daję:
Blat... strona lewa. |
Blacik... strona prawa.. |
Na prawo |
na prawo i wyjście do Gródka. |
Listwy pod szafkami też siama... z pomocą małą. |
wyjście do Gródka |
Strona lewa |
I z lewa, (proszę państwa o zwrócenie uwagi na maleńkie kafelki, po drugiej stronie także, które też samodzielnie kleiłam :)) |
I z lewa... |
I z prawa... |
I proszę o nie za dużo krytyki lub śmiechu, bo więcej nie pokarzę :-)
Co tam kuchnia... Kogut jak malowanie! Przepiękny jak nie wiem co. Gdyby moja babcia nieboszczka żyła, to zamówiłabym jej u Ciebie takiego.
OdpowiedzUsuńLubiła koguty?😍
UsuńTak!
UsuńA z czegóż tu się śmiać ?? Profesjonalne wykonanie, niebanalna aranżacja...Cud-miód-malina...;o)
OdpowiedzUsuńNo właśnie chodzi o te standardy... W Holandii to wszystko pod deseczke i minimalistycznie raczej...też ładnie czasem, ale ja nie daję rady tak...😊
UsuńBo przestrzeń jest dla człowieka, a nie człowiek dla przestrzeni...Jak się siądzie na zydelku to trzeba się uśmiechać, a nie sztywnieć w karku...;o)
UsuńNa "siupaczku" się siada... :-)
UsuńTo nie jest do śmiania się tylko do podziwiania! Aż mnie zatkało z wrażenia. Kogut, jeśli ma być kuchenny, to powinien jajka produkować! A co to, nadzorca jakiś? Ale piękny, to fakt.
OdpowiedzUsuńNo właśnie nadzorca. Szczególne gdy w nocy zbliżam się do lodówki....
UsuńJakiej krytyki,jakiego śmiechu ?Jest radość z oglądania i podziwiania .Twoje "siama" jest super.Taka kuchnie pełną życia to ja uwielbiam.Widzę u Ciebie taki sam czajnik,indukcję,piękny młynek do kawy który niestety rozbilam ku wielkiej rozpaczy.Kolorowy kogut daje tyle radości.Warto było tyle czekać na relacje.Marta uk
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :).
UsuńCzajnik/dyskoteka mnie denerwuje. Muszę go co 3 dni odkalkowywac, bo inaczej nie chce współpracować.
Dyskoteka-dziadostwo.Mój idzie w diabły bo juz się z niego leje woda.Nigdy więcej szklanego ,tak się dalam namówić mężowi bo ładnie wygląda.Ta,chyba jak nowy i nie używany.
UsuńJesteś niesamowita! Prawie jak twój kogut kuchenny! ;-)
OdpowiedzUsuńW kontekście że niby co. .. że taki krzywy dziób?...
UsuńJest wspaniały, silny, dumny i kolorowy...
UsuńCzaruś... 😉
UsuńŁadnie go nazywasz... Ale czy to imię pasuje do koguta?
UsuńWciąż mnie wylogowywuje...
UsuńDo koguta może mało....Ale do Tetryka czasem tak...😊😏
UsuńJezuniu ale cudnie!!! To ja się nie dziwię, że moje okładki zarosły chwastami ;)
OdpowiedzUsuńAle ty jesteś zdolniacha, wiesz?
Jo.
A moja faza okładkowa to Pikuś? Nic nie zostało zaakceptowane?
UsuńJakoś się nam rozmyla współpraca... wiem...moja wina. Mnie jednak trzeba czasem pogonić.... pogłaskać, przytulić... I pasem pomachać nad głową...
To byłam ja. Maradag.
UsuńNie mogę uwierzyć, że Ty sama potrafisz robić takie trudne i męskie rzeczy. Ja bez pomocy zginęłabym bezpowrotnie. Widać, że jesteś utalentowana, a kogut niech pilnuje, by rano budzić swoim "kukuryku".
OdpowiedzUsuńMasz mój dozgonny szacunek, zasyłam serdeczności
Dziękuję Ultro serdecznie za uznanie. Wierz mi, samemu można góry przenosić 😏 i stan zdrowia ma tu niewielkie znaczenie. Bo nawet jak odchoruję każdą "akcję", to frajdę mam gdy widzę efekt jakiś.
UsuńNo i swoboda działania. To jest coś co cenię sobie najbardziej i coś co mnie napędza. 😊😍🤩💪
Chyba mam tu bana, bo mój komentarz się pokazał. Drugi raz takiego wierszyka nie dam rady stworzyć.
OdpowiedzUsuńCzytałam wiersz. Cudnie trafny, choć nie trafił na bloga a tylko gmaila. A informację o tym komentarzu znalazłam w działce "reklamy".... Ale damy radę komunikować się, prawda?
UsuńTeraz zadałaś mi zagadkę - czy to Blogspot zwariował, czy ja kliknąłem nie tam, gdzie chciałem. A jeśli to drugie, to pytanie gdzie!
Usuń