...a głupiemu radość... chciałoby się powiedzieć...
No cóż... To jest dopiero "pokój nad światem"... Tak wysoko, że nie mogłam dotrzeć do "wirtualnego realu".
Spowodowane to było:
- przeprowadzką
- odgruzowywaniem
- budowaniem oraz aranżowaniem
Następnie:
- brakiem dostępu do internetu, (teraz mam ale zastępczy, więc nie zawsze pracuje tak jak bym chciała
- a ostatnio to nawet prąd mi fika.
Jak by to powiedzieć... SAMO ŻYCIE. A inaczej mówiąc, spełnianie marzeń nie jest proste. Ale jakie cudowne! ,(poza, naturalnie, satysfakcjonującym bólem rąk, kręgosłupa i karku, stóp, kolan i.t.p. i i.t.d.). Ci, którzy stukali się palcem w głowę słysząc o planach przeprowadzkowych, widząc teraz efekty mojej pracy i pasji jaką w nią wkładam - odpuścili.
Ale do rzeczy:
NIE BYŁO MOŻLIWOŚCI, ŻEBY USIĄŚĆ DO LAPKA. I dawać relacje na bieżąco. Materiałów jednak nazbierało się tyle, że... nie wiem od czego zacząć... Wrzucę więc na początek jakiś kolarz z... samych początków :)
Albo nie... Najpierw kilka krykloczków dotyczących wiernego towarzysza moich szalonych poczynań, psiunia Jazza, mini lwa, Blondi, białej foczki, futrzaka, Nufnola, Snupiego i.t.d. Krykloczki wzięte i "dopracowane" oczywiście z dokumentu dla potomnych mych, p.t.: "Dziennik a nawet nocnik".
To ja sobie odpuszczam na dziś kochani... Ale mam już gro posegregowanych zdjęć :). No i wiadomo od czego zacznę następny wpis.
Od początku... nowego etapu w moim życiu oczywiście. Tak więc: ciąg dalszy nastąpi :)
Się cieszę!!! BARDZO!!! Poza tym ja z tej grupy, co trzymała kciuki przeprowadzkowe, sama wiesz.
OdpowiedzUsuńAle fajnie, że wróciłaś!
Wiem :) Ja tak o miejscowych wspommniałam ;)
UsuńAaa... miejscowi... no cóż... :P
UsuńGwiazdkę pominęłaś w części tylnej!
OdpowiedzUsuńNie. On się tak ukudłacił, że mu gwiazdki nie widać. Powinnam mu przyciąć trochę te napuszone galoty... ale są śliczne. Wolę mu je prać... ;-)
UsuńRozumiem, że piesek pomagał. Np. wziął na siebie podlewanie kwiatków - to chyba potrafi!
OdpowiedzUsuńWziął. Jak również uczestnictwo w różnych wykopkach szło mu bardzo sprytnie... ;-)
UsuńSię Jazzowi odrobinę przybrało, sądząc po szkicach...;o) Bardzo się cieszę z Twojego powrotu...;o)
OdpowiedzUsuńA jeszcze bardziej, że udało mi się zamieścić komentarz...;o)
Ano przybrał, przybrał. Segregując zdjęcia zauważyłam to zjawisko :-)
UsuńNiezła pozycja wyjściowa... do kontynuowania bloga!
OdpowiedzUsuń(wiesz, że się cieszę!)
Wiem :-), (..>>każdy by się cieszył<<) ;-)
UsuńWitaj ,witaj.Usmialam się z tego prania galotow.A co z wirowaniem? Czy sam umie się odwirowac bo widziałam inne pieski jak pięknie się otrzepuja po wyjściu z wody jak spiralka od głowy do końca ogona.To piękne białe futerko pewnie nie łatwe w utrzymaniu bieli po błotnistym i mokrym spacerku.Marta uk
OdpowiedzUsuńPo całości piorę go bardzo rzadko. Jest często czesany. No chyba, że wytapla się w kałuży, (uwielbia to), to już nie wystarczy podwozie spłukać... ;-)
UsuńOj, wywołałam Cię myślami bo już zatęskniłam za krykloczkami i obrazkami Twojej ręki:)
OdpowiedzUsuńWitaj w Nowym Roku i niech się darzy w nowym kątku po... piesiątku i ptaszątku!
Dawaj relację z remontu bo już się nie mogę doczekać:))
No zaraz, chwila jeszcze... ;-)
UsuńNo nareszcie :))
OdpowiedzUsuńWszystkiegonajnajnaj w nowym roczku!
Czekam na ciag dalszy :)♡♡♡♡
I ja Tobie też wszystkiego naj.
UsuńOj, zaczynam się organizować.
Niech spełniają się Twoje marzenia, a piesek uroczy niechaj pomaga w radości.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności