Czyli portret José.
I żeby mi tu nie było "domyślników" o jakimś trójkącie. Nie. Bo to zależy co kto przez przyjaźń rozumie.
Portret jest czarno biały, co jest dla mnie ciekawym doświadczeniem, jako że kolor kocham. Ale według zamówienia. Olejne farby, płótno.
Oto Ona:
José
A teraz dwa dni przerwy. W malowaniu. Bo jutro terapeuta, (a on nie oszczędza żadnego ciała), no i maszyna do szycia kwiczy pod stołem w sypialni, że opuszczona od wieków...
Do następnego... czegoś ;-)
Portret wspaniały! Dziewczyna sympatyczna z wesołymi oczami:)
OdpowiedzUsuńKwicząca i maszyna i zapowiadane "coś" zapowiada atrakcje. Czyżby tekstylne tym razem?
Taki plan jest... Coś tekstylnego... ;-)
UsuńGdyby to była akwarela, byłbym zachwycony. I tak jestem - ale przyznaję, że czarno-biały portret w oleju wygląda trochę dziwnie. Powiedzmy, niespotykanie.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Jak też wspomniałam wyżej, dla mnie też było to nowe doświadczenie.
UsuńAle kim bylibyśmy bez doświadczeń? ;-))
Twoje eksperymenta mnie powalają !! ;o)
OdpowiedzUsuńPiękna Kobieta, pięknie namalowana...;o)
Kolejny portret będziesz szyć ?? ;o)
A musi być portret? ;-) Bo myślę, ze to będzie "beleco" ;-)
Usuń"Beleco" też będzie piękne...;o)
UsuńChętnie zamówiłbym sobie u ciebie twój autoportret...
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie było tutaj... a tu takie propozycje :-)
UsuńMoże nawet "donieodrzucenia" ;-)
Zdolna jesteś bestia! Ucałowania.
OdpowiedzUsuńChętnie zamówiłbym sobie u ciebie twój autoportret...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCoś mnie tu blokowało :(
OdpowiedzUsuńNo łatwo/a nie jest ;-)...
UsuńBardzo ładna praca. Czapki z głów!
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńDwa dni już minęły i gdzie to coś, co kwicząca maszyna uszyła?
Pozdrawiam serdecznie.
Masz talent, jesteś zdolna niesłychanie i wszechstronnie. Twoje obrazy, wiersze, a nawet patchworki urzekają ciepłem i trzymają za serducho.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Kochane i kochani! odpowiadam grupowo i to po długim czasie...
OdpowiedzUsuńBowiem... mam blokadę lutową... To taki mój "miesiąc śmierci"...
W tym miesiącu odeszli:
Tato
Mama
Najpierwszy (ojciec Żuków)
Odbył się horror rozwód z psychopatą,
Jego śmierć rok później...
Chyba nic mi nie umknęło.
Przeżyję i wrócę. Wiem. (jak nie zapomnę ;-)).
Trzymaj się! Do marca już bliżej niż dalej!
Usuń🧡💗
Usuń