Tak, tak... Czasem Można zastać Żukową Mamę w kuchni. W zasadzie bywa tam sporadycznie każdego dnia. Poranna kawka, wieczorna herbatka, małe "co nie co" w środku dnia... Wygotowywanie? Sporadycznie. Bo dla siebie samej? Są ciekawsze zajęcia. Chyba, że się zachce... n.p. "kip-groenten soep", albo mięsko czy wymyślną sałatkę. To wówczas Żukowa Mama potrafi (z przyjemnością) spędzić czas jakiś w kuchni. I dziś nastał taki dzień! Czyli TŁUSTY CZWARTEK.
Żukowa Mama odkurzyła więc Nogę Dziadka Kazimierza (radełko wykonane przez w/w) i zrobiła faworki.
|
W towarzystwie Nogi Dziadka Kazimierza |
|
W serduszku N.Dz.K. są inicjały mojej mamy :-) |
|
Królewska filiżanka (w niej kawa z cynamonem i likierkiem |
No i tak sobie Żukowa Mama podjada dziś na słodko. A żeby zbytnio się na słodko nie przejadła, to zaniosła talerzyk z faworkami sąsiadce.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziś jest chłodniej. Na tarasie dachowym Żukowej Mamy zanotowano zaledwie około 10 stopni... Ale ciepłe i słoneczne dni profitują "wiosennym graniem".
Widziane były "sikoreczki samby", które zrobiły inspekcję stanu rzeczy w budce i wśród pączkujących badylków.
Udało się pstryknąć telefonem....
|
Słoneczko szło już za mój dach....ptaszek wśród gałązek... |
|
A tu czujny na rogu stołu. |
I kilka fotek z "ogródka".
|
Coś, czego nie powinno być... Wykopane tulipanki i inne? |
|
Będzie róża duża :-) |
|
Początek "altanki".... |
|
Mini jabłonka omszała, ale listeczki nowe są. Kot z dziurą...pod ogonem trochę zardzewiał... |
|
Zbliżenie jabłonki |
|
Pienna róża |
|
...i zbliżenie :-) |
|
I jeszcze raz pienna z łososiową. |
|
... róża... |
|
A tego też nie powinno być... Wykopane było... |
|
Róża czerwona, wysoka i jabłonka w tle. |
|
Różyczka mini.... :-) |
A teraz herbatka. I faworek. No... dwa....
Fajny masz ten taras, i tak malo roboty... :)
OdpowiedzUsuńTwoje roze sa juz calkiem duze! Ja moje dzisiaj przycinalam, maja zielone paczki, ale listeczki jeszcze nie! Jablonki maja male paczki, jeszcze nie zielone, no i dobrze, bo juz mam stracha :)
Ja mialam jutro przesadzac piwonie, cztery krzaczki, ktore przez cztery lata ani nie rosly, ani nie kwitly, popatrzalam dzisiaj, gdzie one sa, a ich juz..... nie ma! Psy chyba wykopaly i gdzies wyniosly, bo tylko dziury wielkie zostaly!!! No i dobrze, nie chcialy rosnac, to nie! :)))
A na faworki moglas mnie zaprosic :) Ile juz lat nie jadlam faworkow, bo takie dobre, prawdziwe to umiala tylko moja mama usmazyc :(
Tak sobie mysle, ze marzenia o domku z ogrodkiem zdeaktualizowaly mi sie.... Wystarczyloby mi, zeby mi 2 pokoje dla gosci dobudowali na dachu... 😉
UsuńJak zazwyczaj najbardziej smakują pierwsze kęsy, tak i twoje pierwsze dziś zdjęcia najbardziej mi się podobały...
OdpowiedzUsuńPyszności!
😁
UsuńNie miałam faworków, a pączków nie cierpię. Trudno, obeszło się chłopskie wesele bez marcepana :) Za to byłam na otwarciu wystawy pana malarza-rzeźbiarza-snycerza, męża mojej koleżanki-malarki. Nażarłam się oczami kolorów i to zdecydowanie lubię.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że zazrdaszczam troszkę? No nawet bardzo... Bo po tej tarasowo-słodkiej aktywności dopadł mnie atak migreny... No i nie mam pod ręką koleżanki malarki, ani żadnego utalentowanego męża...:-(
UsuńMigrena Ci przejdzie - a brak tarasu i balkonu jest nieodwracalny :(
UsuńTyż prawda... :(
UsuńTeż mam stareńkie radełko! Trzonek zagińął ale falbaniaste kółko nadal tnie ciasteczka. Piękne Twoje faworki i napewno chrupiące prawidłowo.
OdpowiedzUsuńOby do wiosny!
Są chrupiące i lekkie jak .... no tak w sam raz :-). Może właśnie dlatego, że zrobiłam je spontanicznie, po przeczytaniu Twojego wpisu... Mając mały kontakt z zewnętrznym światem, zapomniałam o tłustym czwartku... No posiadanie radełka zmobilizowało mnie... ;-)
UsuńCoś dla duszy i dla ciała,
OdpowiedzUsuńoto jest Dagusia cała...;o)
Czasem i to, i to Dagusia musi,
Usuńbo inaczej się udusi... ;-)
Aż mi zapachniało 😀😀😀
OdpowiedzUsuńPachniało w sieni... Nie uchowały się za długo faworki.
Usuń