Czyli poradnik praktyczny Mamy Żuka (jednego i drugiego), na temat, jak przeżyć szczęśliwie depresję w depresji.
To tak w punktach będzie.
1. Należy postanowić, że będzie się realizować konsekwentnie pradawną idee, zabudowania regałem na książki wnęki przyokiennej. I w ogóle nie brać pod uwagę, że zdrowie i siły już nie te.
2. Rozmontować "bibliotekę niepubliczną" oraz stary, cholernie ciężki i brzydki regał, przygotowując go do wywozu przy przywozie.
3. Wymierzyć dokładnie wydumaną przestrzeń.
4. Znaleźć w sklepie z rzeczami z drugiej ręki mebel, który dałby się zaadoptować do w/w pomysłu.
5. Zakupić:
- n.p. srebrno-siwy regał ikeowski oraz przystawkę na płyty,
- dwie puszki białej farby,
- piłę,
- pakiet plastrów z opatrunkiem.
6. Sprawdzić czy ma się pozostałe materiały, takie jak śruby i śrubki, metalowe kątowniki, gwoździe, młotek, wiertarkę oraz środki przeciwbólowe.
7. Rozmontować z półek regał i regalik.
8. Przyciąć regał do wymaganych rozmiarów, wyciąć i podciąć co należy, biorąc pod uwagę kąty proste parapetu lub ich brak.
(W międzyczasie schnie wcześniej pomalowany stół na łapie).
9. Zakleić plastrem kolejny palec.
10. Pomalować na biało wszystkie części regału dwukrotnie.
11. W oczekiwaniu na wyschnięcie strzelić sobie następne dwa paracetamole i udać się na "foteldozbijaniabąków".
12. Zawlec na dywaniku łazienkowym wyschnięty regał bez półek z balkonu do sypialni. (To co, że się potargała moskitiera na magnesy w drzwiach balkonowych - w następnym sezonie kupisz sobie nową).
13. Za pomocą stołu i pobliskiego łóżka wytransportować regał na parapet. Wbić go i wmontować, kontrolując kreski, przywlec wąski regalik, powiesić go, przyśrubować do ściany obok.
14. Poszarpać konstrukcję sprawdzając czy drga. Nie drga. Założyć półki i wyretuszować montażowe zadrapania.
15. Zrobić sobie całodobową pauzę, pod pretekstem że musi dobrze wyschnąć i stwardnieć. Posprzątać bałagan budowlany.
16. Posortować, odkurzyć, poukładać na nowym regale książki.
Oto efekt końcowy terapii.
Nowa Biblioteka Niepubliczna. Pod stołem maszyna do szycia, więc kącik "szyjny" też gotowy. |
W oczekiwaniu na książki. |
Ostatecznie można iść do psychologa albo nawet psychiatry, gdy znosi się ciężko żółknące na drzewach liście. Ale Mama Żuka (jednego i drugiego), ma swoje metody ;-). Łoj, gdyby to jej lekarz domowy widział.... ;-)
Imponujesz metodami oraz konsekwencją ich wdrażania! Że o skutkach nie wspomnę! ;-))
OdpowiedzUsuńAaa, tak sie czasem zawezme w sobie 😂
UsuńSzacun! Serio.
OdpowiedzUsuńNie tylko za wykonanie, także za praktyczne podejście do tematu - ten zestaw piła + plastry! :)
Dzieki serdeczne 😊 to nie pierwsza moja "budowlana" dzialalnosc, ma sie rany ciete i szarpane za soba 😋. Wiec dobre przygotowanie to polowa sukcesu. 😉
UsuńTeż uważam, że psychiatra to przeżytek. Nie ma to jak porządne kopanie rowów.
OdpowiedzUsuń💪😁
UsuńTo prawda, że trzeba się porządnie urobić żeby się w głowie poukładało.
OdpowiedzUsuńI wtedy zaczynają boleć wszystkie kości. Ale jest już dużo lepiej .... I jest powód do radości.
Tak. Powody do radości zdarzają się co raz częściej. Albo, zwyczajnie chęć by sie cieszyć z byle czego :-). Tyle, ze zaraz dostaję po łbie. Niby drobiazgi. Ale jednak mniej odporna na starość jestem na rózne przeciwności losu. Więc zrywam się czasem i lecę... ;-)
UsuńKiedy planujesz kolejną deprechę ?? Bo remont mi się szykuje...;o) Zapas plastrów i wspomagacze przeciwbólowe zapewniam...;o)
OdpowiedzUsuńHe, he, jeszcze parę rzeczy do zrealizowania u mnie w domu :-). Tyle, że muszę się pozbierać do kupy (trochę mnie tu, trochę mnie tam) ;-). A pózniej sie zobaczy :-).
UsuńNie mam siły do tego bloggera... cos tam pokopałam/pokopane się zrobiło...To jest test.
OdpowiedzUsuńZerknij na pocztę, coś tam naskrobałem, może pomoże.
UsuńNo i znowu znalazłam Twój komentarz "cichaczem"... t.z.n w moderowaniu, nie otrzymując zawiadomienia na pocztę.
UsuńJeżeli chcesz otrzymywać powiadomienia przez pocztę to "włączasz to na blogu, który czytasz". To może być pod hasłem: Subskrybuj bloga, albo post. Czasem też można to uruchomić kanałem RSS. Na swoim blogu niewiele zrobisz, poza wstrzymaniem tych powiadomień.
UsuńTo wszystko jest dawno zrobione... u mnie nie działa :(
UsuńZ tego wniosek, ze nie nalezy grzebac tam, gdzie nie swedzi! (troche przerobilam :) )
OdpowiedzUsuńBiblioteka i kacik szyjny sa sliczne! Czemu ja nie mam odwagi tak zrobic? Pewnie dlatego, ze nie tylko rece, ale i nogi i reszte mam do d... !
Moge siedziec i cos dlubac, ale takie malowanie wymaga sprawnych kolan, i kregoslupa, a ja to kiedys mialam :)))
Musze sie zadowolic tym, co mam, bo mam i tak duzo!
Buziaczki sle za bliska granice :)))
Że nogi do d..., to się zgadza :-). Ale gdzie d... i ręce? ;-).
UsuńWiesz,też mam wszystko do d... i dobite chroniczną migreną. Ale, że nie mam pod ręką nikogo, kto by mnie pożałował, a w okół kocą się zdarzenia co spać nie dają i tylko ból zadają, to wymyślam sobie robotę taką, żeby fizycznie bolało... Póżniej kilka dni sobie choruję, wymyslając w międzyczasie następną robótkę. Muszę tak, bo inaczej ocipieję. Właśnie uszyłam koleżance Horwatce ciężkie, welurowe zasłony :-) i walcze z moim lapkiem. Sobie go tak sformatowałam, że straciłam m.i.n. taki piękny program do nauki niderlandzkiego....
Nie miewalam takich pomyslo zeby sie zmeczyc w dobrej intencji :)
UsuńAle welurowe zaslony, takie ciezkie??? Nie dzwignelabym chyba?
W ciezkich chwilach ide do moich zapasow kolorowych szmatek, zeby je wreszcie posprzetac, poukladac... nigdy mi sie to nie uda, bo zaraz jakis pomysl wpada do glowy i juz smutek znika ;)
A programu szkoda, te maszyny sa obrzydliwie zlosliwe!!!
Moja mama na jesień planowała najcięższe i żmudne prace, żeby stres nie dopadł (pojęcie depresji nie było jej znane). Ta metoda jest doskonała, sama ją stosuję. Nie patrzę też w lustro, bo z góry zakładam, że wszystko OK. A biblioteczka przecudnej urody.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
A ja myślałam, że wymyśliłam taką rewelacyjną terapię ;-)).
UsuńDziękuję za komplementy. To jak balsam na mą skołatana duszę :-).