wtorek, 16 października 2018

Refleksje na temat tęsknoty.

Taki mały szkic do Anioła smutku". (No zmęczony jest, muszę go trochę powlec..)


Anioł Smutku za mną chodzi,
wlecze swoje skrzydła ciężkie.
Gdzieś poświata nam uchodzi,
Duch Ciemności
schował tęczę.
Nawet smutna jest Muzyka,
struna pękła 
w wiolonczeli.
Nikt się marzyć 
nie ośmieli...
Puste plany i zadania
kurzą się na karku,
a tu pusto w barku...
To co, że nie jestem
wesoła,
Tak czy siak mam                                                                                                                                          swego Anioła. :-)
                                                                                         


Tęsknota to po niderlandzku heimwee. Oznacza tu głównie tęsknotę za krajem, nostalgię. Czyli typowo jesienne nastroje... 
Nie ma mowy o powrotach. Realność straszy. Grupka młodych, prężnych, realizujących się w każdych warunkach, nie narzeka... Pracują, kształcą się, próbują przekuć swoje marzenia i ambicje na namacalność. Niektórzy wyjeżdżają. Bo być może tam łatwiej ... I znowu heimwee ... Kółko się zamyka. 
Ale ci starsi? Ci którzy mieli proste, zwyczajne życie, pracowali ciężko, zwyczajnie, wychowywali dzieci, zwyczajnie... Teraz są chorzy. Potrzebują pomocy, wsparcia medycznego, często finansowego. Często natychmiast. Co otrzymują za swoją "wierność ojczyźnie i pracę dla kraju"? Ból i upokorzenie. 
Niektórzy powiedzą: "Mamo Żuka! Przerysowujesz! Nie ma tak źle." Być może..
N.p.: nasza Bunia (mama), miewała całkiem niezłą opiekę medyczną gdy zaczęła poważnie chorować. Ale jako wdowa po oficerze Wojska Polskiego w specjalnych placówkach tegoż... albo może miała szczęście... 
Słyszę, czytam, bywam, a to co do mnie dociera, nie mieści się w głowie.
Mam za sobą przeszło pół wieku, z dobrym hakiem, a czas nie chce się cofnąć. Również te kilka chorób o chronicznym charakterze, nie mają w planie opuścić mego ciała, (nadobnego, oczywiście) i duszy (skołatanej). I tutaj, w mojej "Holendrowni", nie boję się. Czuję się bezpiecznie. Pod opieką. Nie wniosłam nic do tego kraju, (no może troszkę tej "fantazji ułańskiej"), a mimo to: nie czekam wiele godzin przed gabinetem lekarskim; lekarz całodobowy reaguje natychmiast; a wypasiona karetka ma wszystko co potrzeba by przewieźć KAŻDEGO pacjenta. Z szacunkiem dla tegoż. Ci, którzy mnie troszkę śledzą, wiedzą o czym mówię. Każda interwencja i opieka szpitalna nad moją BigZus była na najwyższym poziomie, (być może są jeszcze wyższe, ale tam nie sięga moja wyobraźnia). A jakiś miesiąc po śmierci Reni dostałam ze szpitala oficjalne zaproszenie na rozmowę... Poszłam z ciekawości czego chcą ode mnie, mając zaszyte w głowie, że pewno coś zapłacić. A pani doktor, która była tamtej nocy z nami do końca, pyta jak JA się czuję, jak i czy radzę sobie po stracie i czy potrzebuję wsparcia, pomocy i.t.p. Taką mają rutynę tu. Normalnie szok.
Jeszcze jeden mały przykład na różnice w mentalności: koleżanka Polka, poszła do lekarza "prowadzącego" jej chorego męża, z podziękowaniem za udaną operację. Podziękowanie było w postaci wypasionego koniaku i bomboniery. Została wyproszona z gabinetu. Sytuację uratowała tłumaczka, która wytłumaczyła intencje...
Więc zostanę tu gdzie mój materialny dom. A heimwee ? Ten będzie zawsze. Do gór, do morza i tych jezior, do tych, których kocham i żyją w tym... dziwnym kraju, w Polsce. 
Uf, trochę mnie poniosło. Tak nie w stylu Mamy Żuka. Ale to taka moja inna terapia, którą praktykuję na Was kochani ;-).


13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. He, he, no nie taka głupia (jak Zenek), to ja nie jestem... ("może głupia, ale taka to już nie"...) ;-). Przecież widać, że mój opiera się na mnie a nie ja na nim ;-).

      Usuń
    2. Nie, no oczywiście że nie... Ale twój Anioł ewidentnie się na tobie wozi, a nie można wykluczyć, że jest przebieglejszy od Stupidyna z cytowanej historyjki (patrz kolejne wpisy ;-))

      Usuń
  2. Jestem w rozdziale czwartym "Raju"... I wiesz, chcé do raju... Oj jak by mi sié teraz takie "przejście" przydało. Mogłoby być nawet bolesne ;-).

    OdpowiedzUsuń
  3. Przecież napisałaś, że "ułańska fantazja"...;o) W naszej służbie zdrowia też...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście Holendrzy mają tu sporą różnorodność w kolorowych temperamentach i mentalnościach. Potrafią, jakby, zrozumieć (?)...
      Jest tylko jedna naczelna reguła: Jesteś u NAS, stosuj się do NASZYCH praw i systemu, a będziesz miał wszystko co ci się należy. I to jest OK, bo reguły są w miarę klarowne i nie zmieniaja się co 5 min. Pragmatyczne, tak jak Holendrzy są.
      He, u autochtonów brakuje mi tej "fantazji ułańskiej", a od środowiska małych kombinatorów świadomie się odizolowałam. Więc "heimwee"...

      Usuń
  4. "Jesteś u NAS, stosuj się do NASZYCH praw i systemu, a będziesz miał wszystko co ci się należy. I to jest OK, bo reguły są w miarę klarowne i nie zmieniaja się co 5 min."
    I to jest właśnie rozwiązanie problemu imigracji, które nikomu nie przychodzi do głowy... No bo trzeba mieć jasne reguły i sprawne egzekwowanie prawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie mam heimwee, wszystko sie zmienia my i kraj- nie ma tam juz tego co zostawilam i poki moja mama zyje to jeszcze jakis tam kontakt jest a pozniej to nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie mam heimwee, wszystko sie zmienia my i kraj- nie ma tam juz tego co zostawilam i poki moja mama zyje to jeszcze jakis tam kontakt jest a pozniej to nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Mój młodszy Żuk tam jest, żyje i próbuje się spełniać... a reszta to "tylko" te góry, jeziora i morze...

      Usuń
  7. Tęsknota nie jedno ma imię Dagmaro...
    Przytulam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Zimowy spacer

  Zimowy spacer - Nie bój się kochanie pomogę przejść ci przez ten krawężnik - Tak Wiem Zawsze mogę liczyć na ciebie - Ile lat jesteśmy raze...