Mam w lodówce jedną sałatkę z ogórkiem, pomidorkiem, jajem i sałatą. I to wszystko co mogę aktualnie powiedzieć o ogórku w moim domu. A w gniazdku jest remont... A "sezon ogórkowy" trwa w moim wirtualnym świecie. Jestem tak zajęta w realu, że:
- zdjęcia z wakacji NIE posegregowane,
- posty w głowie tematycznie lub chronologicznie
NIE ogarnięte
- obecność wirtualna ograniczona do minimum.
Do Polski, na wakacje pojechałam z bólem w lędżwiach, lewym biodrze aż do stopy. Czyli odezwała się moja dyskopatia o neurologicznym podłożu. Postanowiłam, że rozejdzie mi się po kościach. Chodziłam po górkach, wystawach, kinach; jeździłam na rowerze po kamienistych ścieżkach, i..... prawie się udało. Ból doszedł do barku a stopa spuchła i nie akceptuje żadnych butów, poza rozczłapanymi tenisówkami.
Zamówiłam sobie wizytę u lekarza domowego. W minioną środę. W międzyczasie postanowiłam odświeżyć mieszkanie.
Zaczęłam, w sobotę a więc tydzień temu...Te kilka murków w "salonie"trwało wieki...Do wtorku włącznie. Wieczorem wymyłam okna od wewnątrz, ostatni maz na ramie i schodzę.
a raczej frunę, gdyż nagle "wcięło" mi nogę. Lewą. Więc zawiadamiam, że nie da się latać bez skrzydeł lub miotły... Wylądowałam, mało elegancko, na moim CHORYM LEWYM BOKU, pomiędzy stolikiem z marmurowym blatem a antycznym krzesełkiem.
Widzę teraz, że na tym "krykloku" wcięło mi nos. No cóż. Nie takie rzeczy się traciło.
Do pana doktora dotarłam, dostałam prochy przeciwbólowe i masażystę, który mi rozmasowuje tu i ówdzie swoimi silnymi, młodymi rękami.... ;-)
Jutro zabieram się za pracownię. Obiecuję, że nie będę fruwać bez odpowiedniego sprzętu...
- zdjęcia z wakacji NIE posegregowane,
- posty w głowie tematycznie lub chronologicznie
NIE ogarnięte
- obecność wirtualna ograniczona do minimum.
Do Polski, na wakacje pojechałam z bólem w lędżwiach, lewym biodrze aż do stopy. Czyli odezwała się moja dyskopatia o neurologicznym podłożu. Postanowiłam, że rozejdzie mi się po kościach. Chodziłam po górkach, wystawach, kinach; jeździłam na rowerze po kamienistych ścieżkach, i..... prawie się udało. Ból doszedł do barku a stopa spuchła i nie akceptuje żadnych butów, poza rozczłapanymi tenisówkami.
Zamówiłam sobie wizytę u lekarza domowego. W minioną środę. W międzyczasie postanowiłam odświeżyć mieszkanie.
Zaczęłam, w sobotę a więc tydzień temu...Te kilka murków w "salonie"trwało wieki...Do wtorku włącznie. Wieczorem wymyłam okna od wewnątrz, ostatni maz na ramie i schodzę.
a raczej frunę, gdyż nagle "wcięło" mi nogę. Lewą. Więc zawiadamiam, że nie da się latać bez skrzydeł lub miotły... Wylądowałam, mało elegancko, na moim CHORYM LEWYM BOKU, pomiędzy stolikiem z marmurowym blatem a antycznym krzesełkiem.
Fragment z dziennika, który sobie kontynuuje wieczorkiem przy TV |
Do pana doktora dotarłam, dostałam prochy przeciwbólowe i masażystę, który mi rozmasowuje tu i ówdzie swoimi silnymi, młodymi rękami.... ;-)
Jutro zabieram się za pracownię. Obiecuję, że nie będę fruwać bez odpowiedniego sprzętu...
Jak na potłuczonąW, lekko mało sprawną osobę, z siniakami tu i ówdzie to widzę, że cię temperament roznosi.Tobie jeszcze mało. Co ty chcesz od tej pracowni,! Tam jest czyściutko jak w szpitalu...
OdpowiedzUsuńBo pozasłaniane obrazkami... Poza tym ja idé na całość...;-)
UsuńJak na potłuczonąW, lekko mało sprawną osobę, z siniakami tu i ówdzie to widzę, że cię temperament roznosi.Tobie jeszcze mało. Co ty chcesz od tej pracowni,! Tam jest czyściutko jak w szpitalu...
OdpowiedzUsuńNo co ty, mankamenty pod obrazkami schowane... były.
UsuńNo, to mogło być groźnie - taki upadek /stolik marmurowy!/ to poważna sprawa. A drabinka w domu jest? Zapewne jest, ale kto by jej używał, prawda?
OdpowiedzUsuńDrabinka jest i jest używana. Jak bum, bum. Ale w powyższej sytuacji stała obok foteladozbijaniabąków, który jest tej samej wysokości. I był bliżej mojej lewej nogi. Zapomniałam tylko, że jest miękki...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńWspółczuję upadku i potłuczenia. Dobrze, że na pociechę lekarz zapisał młode ręce masażysty.
Pozdrawiam serdecznie.
Wolałabym takie w odpowiednim wieku...;-), ale jest ok.
UsuńMoże jednak poczekaj z tymi remontami, aż dojdziesz do siebie. Inaczej znowu coś naruszysz.
OdpowiedzUsuńNo więc, teraz już robię dłuższą przerwę (dziś pomalowałam pracownię). Bo normalnie nie dam rady... :(
UsuńA kto do rozmasowania Reni? Wystąp! Ja się zgłosiłem i szorowałem kible 2 tygodnie..Masował sierżant..O doloż ty moja..
OdpowiedzUsuńm-16Waszek - a co Ty ode mnie chcesz. Ja na razie nie potrzebuje masaży.Się tu czepiasz na blogu u Dagmary.Poczepiaj się u mnie ...
OdpowiedzUsuńA ja nie wiec co tu jest grane...
UsuńA wiesz - ten pan łazi po różnych blogach - idz do Klarki...
OdpowiedzUsuńOj, współczuję, Dagmaro, też dopadła mnie ongiś (ku)rwa kulszowa!
OdpowiedzUsuńA teraz niezbyt wesoło o sezonie ogórkowym:
"Mamy sezon ogórkowy, pamiętajcie.
Nieustający sezon ogórkowy.
Jeśli w prasie pojawi się informacja o piraniach wypuszczonych do Wisły i przykuje Waszą uwagę, wyda się idiotyczna i niewiarygodna - to pierwszy znak, że dzieje się coś niedobrego. Przeobrażasz się w śrubkę, człowieku; ratuj swoje sumienie, rozum i duszę. Informacja o piraniach nie jest głupsza, dziwniejsza ani bardziej niewiarygodna od innej: tej mianowicie, że jakiś człowiek, gdzieś, zabił ludzi, których nie znał i nigdy wcześniej nie widział.
Istniejemy w głębi snu pomyleńca.".
(Feliks W. Kres)
ściskam i pozdrawiam
Piękne....ale troche smutne...
UsuńŚciskam również
Złe złym !! ;o) My to chyba mamy "rozsądek" bliźniaczy...;o)
OdpowiedzUsuńNależałoby tego rozsądku chyba poszukać w jakiej dziurze.... bo teraz to ja tydzień będę "nieżywa"...
UsuńJak Ci nie wstyd marnować talent malarski na prozaiczne odnawianie pokoi czy pracowni? Od tego są męskie ręce(wiek nieważny), Ty swoje masz oszczędzać na malowanie obrazów, rysowanie śmiesznych karteczek i tym podobne sprawy. Kuruj się jak najskuteczniej, bo sezon ogórkowy dobiega końca. Uściski.
OdpowiedzUsuńKuruję się właśnie. Właśnie zaczęłam (po odstawieniu odkurzacza i wymyciu "poremontowej" podłogi...). Bo padam na nos. Na lewy bok nie mogę bo siny. Ręce spuchnięte i bolą. Ludzieee, niech mi ktoś obiadek jaki ugotuje!!!
UsuńO! Mądrego warto posłuchać, Maradagusiu.
UsuńJa tylko mądrze dodam: na obiadek do Reni, o!
Wczoraj, to obiadek musiałby przyjść do mnie... Ale poradziłam sobie :-)
UsuńNo to jak widać lądowanie na cel masz opanowane, ale może lepiej coś namaluj? ;)
OdpowiedzUsuńMoże jak już będę mogła stać przy sztaludze... Póki co robię śmieszne rysunki z życia osobistego (od trzech postów) ;-)
UsuńZnaczy Tobie się jednak nudziło?
OdpowiedzUsuńJa zwariuję...
Nie wariuj. Wytłumaczę: to nie z nudów, to z "zadużomyślenia" o moich chłopakach. Jeden ma problem zdrowotny a drugi włóczy się po Grenlandiach....
UsuńCzasami to nie wiem, co gorsze?
UsuńNo właśnie...
UsuńChyba Cię dobrze rozumiem, bo sama nie daję żadnego znaku z tego "nicnierobienia"! Błagam chroń łapki górne i dolne bo tyle jeszcze nam musisz narysować, opowiedzieć i pokazać.
OdpowiedzUsuńNa mój portrecik od Ciebie patrzę z rozczuleniem, bo widzę serdeczność z jaką go malowałaś. Już za chwilę pokażę go na blogu ( jesli pozwolisz?) ale na razie nie mam chwili aby cokolwiek napisać. Zdrowiej szybko!
Dziękuję za wsparcie :-)
UsuńZa nieuzywanie drabinki do mycia okien powinno sie delikwentow zamykac w odosobieniu - cztery sciany, podloga i sufit, i bez narzedzi malarskich!
OdpowiedzUsuńLitosci! Od troche brudu jeszcze nikt nie umarl :)
Wspolczuje bolu i pozdrawiam :)
Ale kiedy ja używam! Tylko mam malutką, tej samej wysokości, co mój "foteldozbijaniabąków" (miękki...), obok którego stała drabinka... i do którego było mi bliżej w tamtym momencie...
Usuń