czwartek, 17 marca 2016

Historia jednego marzenia

Mama Żuka miała od zawsze jedno Marzenie.
 Nie marzyła o karierze na bazie kreatywnych i manualnych zdolności, czy o zaszczytach i owacjach z okazji kolejnego wernisażu. Nie marzyła też o podróżach małych i dużych do krain miodem i winem płynących.....
Marzyła o domku z ogródkiem. 
Gdy to Marzenie dojrzewało, jej Żuczki były jeszcze małe i nieporadne. 
Właściwie było to marzenie Mamy Żuka, o zwyczajnym, spokojnym życiu. A Dom z Ogrodem stał się Symbolem stabilizacji i ciepłej, mądrej kontynuacji.... Gniazdo, z którego wyfruwają dorodne już Żuki, powracając za czas jakiś ze swoimi Żuczkami, gdzieś ze świata. Gniazdo, Miejsce, gdzie jest zawsze Mama Żuka. 
Dom miał mieć wszystko co TAKI Dom ma mieć, a oprócz tego:  piękną, dużą, oszkloną pracownię. Takie atelier, w którym Mama Żuka (w wolnych, cudownych chwilach bycia Mamą, Żoną i Ogrodnikiem), mogłaby malować i realizować tylko i wyłącznie siebie.


Namalowane w fazie pełnego rozkwitu marzenia
Ale życie toczy się szybko, a czasem zupełnie mija się z planami, wprowadzając chaos, a nawet niewiarę w siebie, (no nic mi nie wychodzi). Inne plany przeganiają te pierwsze, dostosowując się do aktualnej sytuacji. Te nowe biorą w łeb, po następnym pożarze Innego Żukowego Lasu.
A marzenia? Chowają się gdzieś w podświadomości....
Mama Żuka zapomniała na chwilę o swoim Marzeniu....

Ale po kolejnych burzach i pożarach - nastąpił spokój.
 Marzenie o Domku Z Ogródkiem zapukało delikatnie od tyłu do Mamy Żuka - Hallooo, ja tu jestem, właściwie cały czas...
Mama Żuka wzięła je w ramiona i przytuliła do serca. 
-Tak, teraz nareszcie mogę cię zrealizować. - I uśmiechnęła się czule do Marzenia.
I Marzenie stało się osiągalne. Było w zasięgu ręki. Już miała, M. Ż., odebrać klucze od wymarzonego domku z ogródkiem....
I przyszła Refleksja. Była szaro-bura i miała smutny wyraz oczu.... Rzekła:
 - No i po co ci teraz to? Masz chore ręce, ogrodnikiem już nie będziesz. Żoną nie jesteś już dawno. Tą żoną, mam na myśli. Mamą będziesz zawsze dla Żuczków. Ale oni dawno już budują Swoje Domy.
 Więc jakie Gniazdo? - Refleksja puknęła się jeszcze znacząco palcem w czoło, odwróciła się na pięcie i odeszła.
    Mama Żuka przyznała w duchu rację Refleksji, ale posmutniała. Bo jej Marzenie STRACIŁO SENS......

Ale, ale. Przyszła Pani Nadzieja ubrana wiosennie. Bo TO Marzenie straciło sens dla Mamy Żuka. Ale, być może, Żuk Mateusz przytuli TO Marzenie twórczo?........


Spojrzenie w przyszłość

Chata Łemkowska, Beskid Niski

piątek, 11 marca 2016

Pisane pod wpływem.....

Kiedyś się zdarzało. Jak to w "polszcze".....
Jednak od lat wielu, szczególnie na obczyźnie - nie zdarza mi się często. Poza tym: "starość nie radość" - [ jak stwierdził jeden młody człowiek (ok. 7 lat), podnosząc upadłą laskę naszej Ś.P. Mamusi, która spacerowała, kiedy spacerować jeszcze mogła].
 Mówiąc o wieku, mam na myśli ustrzerbki (?) poważne na zdrowiu, kondycji i t.z.w. "fantazji ułańskiej", która to fantazja, jakieś 20 lat temu funkcjonowała na zasadzie: tera jest fajnie, "a co po tem, to z błotem".... U mnie było zawsze "z błotem". Ból żołądka i..... "drzwi, drzwi, muszla" noc całą..... W miarę wydoroślenia stwierdziłam, że po diabła mam ja się tak męczyć i chorować dwa dni, za chwilkę (do paru godzinek), zabawnych i wesołych momentów.
Ale do rzeczy. [Siostra znowu polewa i opowiada coś o Tsunami....]
Do Polski.
W dzień wylotu, rankiem, się budzę, coś mi pstrykło w prawym oku. Póki co, pominęłam fakt, że miałam problem z zatokami, bo mi przeszło....W lustrze łazienkowym widzę moje krwawe prawe oko...... i spory pryszcz na środku nosa..... Szukam żyletki albo ostrego noża żeby się pochlastać......
Nie. Wstrzymuję się z chlastaniem. Mam zadania......do wykonania....

Wyleciałyśmy z Siostrą z Holendrowni. Lot był fajny, bez perturbacji. Wylądowaliśmy łagodnie. I tu: oklaski..... No, w mordę jeża, ich psim obowiązkiem było wylądować! Czemu te oklaski?! Terrorysta opanowany? bomba zlokalizowana? cyco?
I to zainicjowała grupka młodzieży niderlandzkiej na pokładzie samolotu. No dobra. Oni ogólnie dobrze się bawili. A ja się chyba jednak starzeję....
Ale, ale czekają sprawy urzędowe. 
Polska..... Zderzenie pierwsze. Wszystko nagrane. Umowy notarialne przygotowane. I nagle okazuje się, że mieszkanie lekko zadłużone na wodę. Jak to się stało? A no monity i podwyżki (za poświadczeniem), przychodziły na nazwisko byłej, zmarłej rok temu właścicielki.... Nieoficjalnie Urząd wiedział, znał nazwisko najemcy, czyli osoby użytkującej, ale oficjalnie nic nie mógł....
OK. Załatwione. Wyjaśnione. Uregulowane. Wymeldowane. Podpisane.....
Uffff.
Jednak zderzenie "europejskichnormalnychregół" z Zaściankowymi Bywa czasem trudne..... W Holendrowni zgłaszasz śmierć, rozwód, każdą zmianę do Urzędu Głównego i resztę masz automatycznie.... 
Ale to jest w EUROPIE!
OK. Dzisiaj luz. Dzień relaksowy. Od rana było fajnie. Poszłyśmy, (nie pojechały), do śródmieścia. Oprócz tego, że Siostra odzyskała swoje drogocenne okulary, mnie udało się wymienić bez problemów zakupione poprzedniego dnia staniki (sztuk 2), na większe (!).
Przeszłam przed chwilką szok wielki. Chcąc zamiesić wykrzyknik - zniknęło mi wszystko..... Udało się odzyskać. Kolejne UFFFF.


Ale, że mój blog powstał w zasadzie na okoliczność mojego malowania, to obliguje mnie do zamieszczenia bardzo wczesnych i "luźnych" prac. A że mam luźno (Siostra znowu polewa), to: :prońciembardzo"



Ja-internacjonalna czyli światowa kobieta

Mój Anioł Stróż

Drzewo - albo....Nowa Miłość...



niedziela, 6 marca 2016

Nie ma to jak Siostra

Z przyjemnością zamieszczam maleńką ilustrację do posta Siostry o minionej sobocie :)

Renia, pałki kurczakowe, papiery i kondor...


Ja zawirowana, bo: do Polski LECIMY, jestem w przedbiegach przeprowadzki,
 (mam nadzieję, że tej ostatniej za mego życia)
 i wczoraj wieści o śmierci Byłego Niebieskiego.....
Emocjonalnie pognieciona jestem..... Ale idę za chwilę do Jaskini Hazardu, gdzie moja Siostra, z bardzo dużej litery, czeka z kurczakowymi pałkami.... Biorę ze sobą winko i ubieram się w optymizm :-).

Dla przypomnienia portret Eksa D., z czasów gdy był jeszcze moim Niebieskim D.

Dolf Polstra, (29-02-1956 zm. 16-02-2016)


czwartek, 25 lutego 2016

Zadumanie.....


              Bunia odwiedza moje sny,
        Ostatnio w srebrnej aureoli była.
        Uśmiechała się trochę przez łzy,
         W pastelowym tle się rozmyła...



Już zamieszczałam portret naszej Mamy, zwanej w rodzinie Bunią. Ale wczoraj była rocznica śmierci Buni. Więc -zadumanie....
Minęła również inna rocznica śmierci (12-ta)....Mojego Najpierwszego Męża, ojca moich Żuczków, przyjaciela przez przeszło 20 lat.... I tu mały szok: nie mam jego portretu!
"Wycięłam" tylko Rysia z "ogólnego"obrazka p.t. Mężczyźni mojego życia. I - zadumanie...


Chciałeś świat usłać u stóp moich,
Miałeś intencje, lecz było za gęsto.
Tęsknię czasem do spokojnych słów Twoich,
"Jakoś to będzie" - mówiłeś często....






poniedziałek, 22 lutego 2016

TELE 2, czyli kabelkowy świat mojej Siostry

Moja Siostra [w moich zaprzyjaźnionych kręgach zwana Big Zus :-)], jest uzdolniona technicznie ..... inaczej :-). To mówię z sympatią. Bo nie każdy przecie musi się znać na kabelkach. Nawet podstawowo. Są przecież tysiące talentów i umiejętności, które się ma lub nie....
Ale tak to bywa, że jak nie znasz się na 'czymś', to to 'coś' robi ci specjalnie na złość. Tak ma Renia z kabelkami. Złośliwość tychże, jest okrutna.
Czasem desperacja mojej Siostry, połączona z jej wrodzoną "fantazją ułańską" daje nieoczekiwane efekty. Przykład? 
Jest:
sugestia: ten laptop nie działa dobrze, bo, jak zwykle masz problem z kabelkiem... Co robi Renia? Jedzie oczywiście do Media Markt aby zakupić nowy kabelek i kupuje .... nowy laptop :-) Rozwiązanie proste jak parasol.
Ale do rzeczy. Telefon od mojej Siostry:
- Daśka, mam znowu problem z telewizorem! Jest głos, nie ma obrazu! To na pewno te cholerne kabelki!
- Spokojnie. Przyjdę i zobaczymy co da się zrobić.
Dla mnie zwyczajnym i prostym lekarstwem na większość "storingów", jest wyłączenie wszystkiego z gniazdka i po chwili włączenie z powrotem. Ale, niestety, u Reni to NIE DZIAŁA!
Wyłączyłyśmy, włączyły i - siadło wszystko. Telewizor oprócz obrazu stracił głos, zamilkł również telefon stacjonarny a i internet pokazał środkowy palec..... Nooo, w tym momencie moje ręce opadły poza kolana, a na twarzy Siostry pojawiły się: Tragedia, Rozpatrz i Smutek w subtelnym odcieniu załamania nerwowego. 
- Musisz zadzwonić do Firmy (TELE 2). Same nie damy rady. - rzekłam i przyjęłam pozycję do odwrotu z pola walki.
- Daj znać co dalej.... - i poszłam sobie....
Jeszcze tego wieczoru usłyszałam, że Pan powiedział: wciągu 5-ciu dni problem będzie rozwiązany. Tu Renia straciła prawie oddech. Ale co zrobić. Na drugi dzień zadzwoniła, by sprawdzić czy zlecenie poszło do "technicznego". Trafiła na kobitkę, której się chyba nie chciało.... Myślę sobie, pójdę do Siostry, wesprę ją duchowo. Weszłam i moim oczom ukazał się widok zdesperowanej Siostry, czołgającej się po podłodze i walczącej z oplątującymi ją kabelkami.....

Renia i kabelki

Jedna z luźnych wtyczek udawała kobrę, wijąc się niebezpiecznie nad głową ofiary.....
Pomogłam się wyplatać, powtykałyśmy wszystko gdzie należy i następnie wykonałam ja telefon do TELE2. Poflirtowałam chwilkę z miłym panem i usłyszałam, że problem będzie rozwiązany w ciągu 3 dni pracujących.
A zaczęło wszystko działać jeszcze tego samego wieczoru :-)

Nasza coniedzielna Jaskinia Hazardu u Reni, odbyła się przy asyście podkładu muzycznego z telewizora. Uffff.

czwartek, 4 lutego 2016

Średnio tłusty czwartek

               Wstałam rano, patrzę - a tu czwartek....
I to w dodatku, według tradycji, t.z.w. "Tłusty Czwartek".
Więc szoru do kuchni. Pączki odpadły w przedbiegach, albowiem świeże drożdże "wyszły" na maseczkę. Tak więc faworki :-). Zadanie o tyle niebanalne, że mieszkam sobie sama czas jakiś a faworków nie robi się przecież sztuk 5....
Ale, ale zapowiedziała się Siostra. Jest motywacja.
Więc szoru do kuchni:


Szaleństwo kuchenne


Zanim Siostra wygrzebała się ze swoich pieleszy i przyrowerowała w deszczu - faworki były gotowe! A żeby nie było, że tak słodko, i że tak w głębokim tłuszczu, to przyjechały do towarzystwa witaminki.....


Zaprowiantowane


To samo zdjęcie posłałam Młodszemu. Zazwyczaj czekam na odpowiedź baaardzo długo. Bywa, że się nie doczekam.... Tym razem była w ciągu minuty. Tekst krótki i zwięzły:

- A idź Ty!
                                                      
                                                   :-) :-) :-)    

Jest to oczywiście wyraźnie zadeklarowana tęsknota za maminymi wypiekami :-).

P. S. 
Z pozostałych białek jajkowych zrobiłam bezy. To znaczy.... coś w rodzaju bez.... Ale te są raczej niefotogeniczne.









wtorek, 26 stycznia 2016

Dalej od spraw trudnych

Trochę zmęczona burzami, dyskusjami i Sprawami Wielkimi Tego Świata - przysiadłam w charakterze szarej myszki na moim Fotelu Do Zbijania Bąków. 

Foteldozbijaniabąków


Wskoczyłam w "fioletowy kaftan bezpieczeństwa" i zanurzyłam się w nieróbstwie oraz marzeniach o drobnych radościach......

Ten kaftan to taki kocyk z rękawami

Rozmyślam sobie i dumam. Dawno nic nie malowałam. Niby mam kilka pomysłów, ale trzeba by zorganizować nowe płótna, dokupić trochę innych materiałów..... Skąd brać na to energię?
Skąd radość życia czerpać? Jak zabrać się za realizację marzeń?
I nagle olśnienie!
Przecież idź kobito (to do mnie), kilka ulic dalej, do swojej jedynej Siostry. Tam u niej są przecież obrazki o takich śmiesznych i potrzebnych ci tytułach.....

Marzenia

Radość

Toż to znakomita "pobudka".

A było tak pewnej wiosny: 
- Siostra, co chcesz na urodziny od siostry?
- No jak to co, (oburzona moją niewiedzą Renia),
   oczywiście OBRAZEK!
- No, OK, (ja pokornie), ale co...?
- To ja ci coś wymyślę.....

No i wymyśliła....., że mam namalować "Marzenia" i "Radość".
Cha, Siostrzyca pewno myślała, że nie dam rady.... :-)


POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...