wtorek, 15 grudnia 2015

Pół roku po wojnie

Remont kuchni u Nitagera był inspiracją do tej notki. Tyle, że chodzi tu o przeprowadzkę, którą przeżyłam jakieś pół roku temu. I że ja przeżyłam, i że ja mam się dobrze - to dziwię się właśnie niezmiernie.
To była decyzja niejako wymuszona przez sytuację, w której  znalazłam się po rozwodzie. Ale nie będę się teraz nad tym rozwodzić....:-)
Problem "fizyczny" przeprowadzki był w tym, że przenosiłam się z dużego apartamentu na malutki, (i bez piwnicy!!!).
Pierwszym trudnym zadaniem była likwidacja mojego ogródka na dachu i sprowadzenie go do wymiarów pierwotnego balkonu 2 x 4. Nakaz mojej Spółdzielni, do której należę. Przy tej okazji poznałam moją późniejszą ekipę remontową. 
Dalej poszły "pod nóż" antyki. Zostawiłam sobie tylko stół owalny na łapie z krzesłami, i gadającą komodę, (z przed epoki D. Szaroburego). Dalej segregacja zawartości mebli. Bez sentymentów wyniosłam około 10 czarnych worów! Brzmi dobrze? Nie, to był horror. Wszędzie pełno klamotów. I ta piwnica.... Wielokrotnie opadały mi ręce poza kolana.... Bowiem 18 maja miałam oddać klucze od pustego, jasnego, (musiałam zamalować niebiesko-terakotowe ściany i akwarium w łazience na biało), i czystego mieszkania.... A był już 10-ty....
Więc malowałam, sprzątałam, walczyłam z exem, który ciągle przyłaził, tyranizował i "się rozliczał" z włości... Wieczorem usypiałam skonana na materacu dmuchanym otoczona paczkami.... Tak właściwie to było śmiesznie....
Przyszedł ten dzień. Po ostatnich "pracach kopalnianych i ziemnych" usiadłam na kuble farby białej emulsyjnej, w oczekiwaniu na Pana Odbiorcę.

Pusto wszędzie, cicho wszędzie i tylko ten kubeł..



Ogarnął mnie jakiś smętek niezrozumiały..... a może, zwyczajnie zmęczenie.... Wzrok zawisł, kolczyki zwisały, biust opadł na brzuch....
W tym momencie wszedł P. Odbiorca, przywitał się, spojrzał, pozaglądał i stwierdził:
 > knap gedaan <. Powiedział komplement chyba tylko ze względu na moją sfrustrowaną minę. I przyjął. Ufffff.
Teraz do roboty marsz!!! No tak, jakbym nic innego nie robiła, tylko wylegiwała się na tym materacu.
No i tu się dopiero zaczęło! Ale to już było inaczej. To było moje nowe i całkiem inne miejsce na ziemi.
Wiedziałam, że zamknęłam pewien etap w moim życiu.
Więc spokojnie rozpakowałam mój kultowy garnuszek do herbaty....





Ciąg dalszy, [mrożący krew w żyłach :-)] nastąpi :-)



sobota, 28 listopada 2015

Ania

Ostatni z serii: "pokolenieponas".
Jest to moja chronologia, więc zależna od czynników "wewnętrznych"....:-)





Załóż dziś ten Twój uśmiech
Włóż różowe okulary
Schowane za kotarą tamtej sceny
I choć maleńkie skrzydełka
U ramion rozwiń....
Świat pełen masek jest....










Nasza Ania. Córka mojej Siostry. Urodziła się gdy miałam lat 14, więc może dlatego nigdy nie byłam: Ciocią, ciotką, czy czymś w tym rodzaju :-).
Kolejna artystka w naszej rodzinie, / druga po mnie :-)))/. Ukończyła ponad 10 lat temu Akademię Śtuk w Berlinie na wydziale scenografii teatralnej, (po niemiecku!!!!).
 Do dziś mieszka i tworzy w Berlinie. 

piątek, 13 listopada 2015

Justynka z Krainy Czerwonego Smoka

Czyli czwarty z czterech.


Dodaj napis


Zostawiłaś za ciasne buty
W Tamtej sieni.
Wyszłaś boso na plażę,
W Twych włosach słońce się mieni,
Łapiesz wiatr.....











Justynka, Przyjaciółka Jareczka. Wrażliwa, ambitna, ciepła.
Od niedawna w naszej Rodzince.
A że "Czerwony Smok"? Zainteresowani wiedzą o co chodzi...:-)

A będzie jeszcze portret piąty, (piąty z czterech?...), który w zasadzie chronologicznie powinien być pierwszym, jako "pokolenieponas". Ale rączki muszą odpocząć i natchnienie zapukać natarczywie.....


czwartek, 5 listopada 2015

To był sen (czyli trzeci z czterech)

A było tak:

W Żukowinie nastała ciemność. Było cicho, spokojnie, wcale nie strasznie. Mama Żuka leżała na swoim posłaniu i myślała o Żuku, którego znowu wyniosło na Oekrainę daleką i dawno nie miała żadnych wieści.
W pewnym momencie, tuż nad jej głową otwarła się Świetlista Dziura, w której ukazała się głowa Żuka.
- Hej, hej, Mamo Żuka, jestem tu i mam dla ciebie fajne ręce! - wołał radośnie Żuk i zaczął w pulsującej światłem Dziurze, prezentować ręce w różnych pozycjach.
- Wiesz - kontynuował Żuk - możesz sobie spokojnie wybierać,
ja zostawiłem sobie parkę zapasową. Czasem muszę mieć do drugiej kamery.
Ręce w Dziurze "pływały" i wdzięczyły się wokół twarzy Żuka.
Światło w Dziurze trochę irytowało. Ale Mama Żuka była zadowolona. Dobrze znała te radosne ogniki w oczach Żuka. Te figlarne świetliki, które oznaczały twórczą energię i otwarte serce. >No dobrze - pomyślała Mama Żuka - fajnie mieć takie duże i zdrowe ręce....ale one takie wielkie i na pewno ciężkie....jak sobie poradzę?< 

Obudziłam się. Ręce miałam "ciężkie" i pulsujące.....



Mateusz, syn młodszy (32), mężczyzna Ady. Fotograf, "camera man",  związany ściśle z teatrem, kulturą i naturą. Posiadacz również wielu innych pasji...

środa, 4 listopada 2015

Pingwin.

                      Jesienny spacer.
                                                             (podtytuł)

Przyjaciel M. wywiózł mnie do lasu..... No, za miasto w każdym razie. Było cudnie. Spokój, cisza, jesienne słońce. Chłonęłam ciepło południowego słońca, zapach jesieni; wsłuchiwałam się w niezaburzone cywilizacją odgłosy natury. 

Dróżka do jeziora


I zaczęło się jezioro



Z drugiej strony

Z trzeciej strony......


Czy widać ptaszka na środku zapory rybnej?


Tam naprawdę stoi pingwin...

Dochodzimy do punktu wyjścia.

Na ostatnim zdjęciu mamy jeszcze około pół kilometra do parkingu. Ogółem wędrowaliśmy jakieś 5 kilometrów, rozkoszując się kolorami jesieni, słońcem, ciszą, (tylko kaczki nas wyśmiewały co kilka metrów). No i na koniec ten pingwin...
On był tam naprawdę. Siedział nieruchomo, na z góry upatrzonej pozycji, wpatrując się w wodę....

sobota, 24 października 2015

Przerywnik jesienny




Jesienne Nastroje i Jesienne Motywy opanowały tak real, jak i świat wirtualny :-). Przyłączam się więc do tego jesiennego szaleństwa. Bo nawet gdy czasem bywa smętnie, depresyjnie czy boleśnie, to "orgia barw" jest niepowtarzalna, a melancholia twórcza i inspirująca. Często też analizujemy sobie, wspominamy, ale też planujemy, mówiąc: >gdy przyjdzie wiosna...<, lub: >byle do wiosny<...
Często nie lubię jesieni. Może dlatego, że jestem "krówka-majówka" i wiosną budzę się do życia. Ale gdy patrzę przez okno na te barwy osnute melancholią, to......słowa wszystkie cichną i tylko obrazy..... Zobaczcie sami. 



 

Drzewo przed moim balkonem. Ucichli śpiewacy, a pod drzewem dwa jeże widziałam....






To samo drzewo przez szybę z mojego "salonu" oglądane.




W kącie mojego balkonu.




Z drugiej strony mego gniazdka - z tarasu od wejścia, strona lewa.





Z tarasu od wejścia, strona prawa.


I na koniec obrazek, który już prezentowałam ale wracam do niego o tej porze roku.




Już nawet nie wiem u kogo jest ten obrazek i gdzie. Pewno gdzieś w Holendrowni. Skan ze złego zdjęcia zrobiony, ale mam nadzieję, że oddaje nastrój jesieni ze "zważonym" porankim....
Oczywiście "szpachelkowo".

Cieszmy się więc tym co daje nam Pani Jesień, choć czasem serwuje nam Kropelkowo.



czwartek, 15 października 2015

Walijska impresja na temat Jareczka.

Czyli Drugi z czterech.
Portret z opowiadaniem. Przedstawia mojego Pierworodnego, (39 lat), który jest kolejnym artystą w naszej rodzinie. 


Jareczek



Budujesz nowy dom
Pod tamtymi chmurami
Będzie miał mocne mury
Z czerwonymi cegłami
I będziesz pisać pięknie
I będziesz rzeźbić wielu
I wykreujesz nowe
Idąc zawsze do celu....







Bardzo tęsknię każdego dnia za tym chłopcem, który stał się mężczyzną tak szybko....

    P.S. Z innej beczki w tym akapicie. Pożalę się tu trochę...
Podłamuje mnie jesienna problematyka. O tej porze roku moje biedne ręce odmawiają współpracy.... Nie tylko bolą. Do ciągłego, "strawnego" bólu można się przyzwyczaić. Ale one cierpną, trzęsą się, momentami czucie w palcach jest minimalne. Wypadają przedmioty z rąk. Nawet pędzel.... Brak precyzji i niemoc powodują ciągły niedosyt. Malowanie trwa i trwa, powoduje zmęczenie i poczucie starości... Czuje się stara
o tej porze roku.

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...