Pies jest psiuniem rasy Dwergkees, (Krasnolud kees, czy inny Maltańczyk), ma na imię Jazz (Dżez). Ma 9 miesięcy.
Po 2 miesiącach poszukiwań małego, spokojnego psa, który nadawałby się na terapeutę w apartamencie, natknęła się Żukowa Mama na zdjęcie małej białej kuleczki ze szpiczastym noskiem. Pieseł (przyp. Gordyjka), opisany był jako rewelacyjny, przyjacielski z paszportem, szczepieniami i.t.d. około trzymiesięczny szczeniak. Rydzyk... sorry.... ryzyk/fizyk. Miłość od pierwszego wejrzenia zadecydowała...
Z Belgii przyjechał przestraszony, zabiedzony, oblepiony trocinami z kojca, szczeniak. Nie miał (jak go przedstawiono), 9 tygodni, a 9 miesięcy. Nieważne. Miłość od pierwszego wejrzenie nie patrzy na takie szczegóły. Żukowa Mama dokonała reszty formalności, pozbierała dokumenty i kwity i przytulając małego do wątłej piersi przyniosła do domu.
Jazz był tak słaby, że zrobiwszy 3 kroki, "grzebał" sobie gniazdko w trawie, kocyku czy podłodze, zwijał się w kłębek i zasypiał. Wieczorem zaczął jeść i pić. Z rezerwą i pośpiechem, jakby się bał, że ktoś mu zabierze, wyrwie i zje wszystko...
Jazz nic nie mówił. Z paszportu wynikało, że urodził się w Czechach. O hodowlach tamtejszych usłyszałam straszne rzeczy, że n.p. podcinają szczeniakom struny głosowe, żeby nie szczekały... Biegunka nie ustawała, choć nabrał siły na tyle, by wyjść na spacer w koło domu. Ż. M. zamówiła się z Jazzem u weterynarza.
Na miejscu okazało się, ze Żukowa Mama kupiła sobie psinę z nielegalnej hodowli, ratując tym samym życie maleństwu.
Po gruntownym przebadaniu i wymacaniu, Jazz dostał krople do uszu z antybiotykiem, witaminy, preparaty przeciw robalom i "uspokojenie" jelit, oraz całą listę wskazań i przeciwwskazań. Po pierwszych ozdrawiających dawkach dał głos... 😍. Szczeknął.
Po 10-ciu dniach na kontrolę. Sukces. Personel kliniki dla zwierząt został obszczekany i obwarczany. Przybyło mu 17 dkg. To nie dużo. Ale biorąc pod uwagę, że nadal biegunkuje (zostało przebadane, nie ma żadnych niebezpiecznych chorób), to i tak sukces. Pańcia i Jazz zostali pochwaleni, a z medykacji została im tylko konsekwentna dieta... No cóż, przeżyją i to.
Jazz jest szczekającym pieszczochem. Wesołym, skorym w każdej chwili do zabawy, uwielbia małe piłeczki i liska z piszczącym ogonem. Nie lubi bawić się sam, przez co pańcia przebywa często na kolanach, by wygrzebać spod kanapy piłeczkę. Łatwo trenuje się na dwujęzycznego psa 😁.
No to może zdjęć kilka? 😊
Odsypianie i relaks u pańci No, to jest właściwe łóżeczko... ładny kolor i cudak do gryzienia Poznawanie domostwa (i u tego goscia w kapeluszu...)
Jeszcze dużo by pisać... N.p. o tym co gryziemy ukradkiem a co oficjalnie. Czego nauczyliśmy się już, a co uczymy pańcię... Ale to w następnych relacjach :) Jak również opis pierwszych, w żyłach mrożących przygód Jazzowych.SPACEREK! No co, bardzo grzeczny jestem :)
Miło cię ujrzeć zakochaną! :-)
OdpowiedzUsuńNo i chyba możemy teraz liczyć na częstsze wpisy...
Z pewnością...jak się skończy czas pieluch, spacerów co 2 godziny i karmienia piersią 😉😜
UsuńTy go tak natapirowałaś, czy już taki był?
OdpowiedzUsuńOn tak już ma. Ale jak wyczeszę to ma jeszcze bardziej. Taki mini lew... ;-)
UsuńLomatkoicorko jaki cudny!!!!!!!!! O jak masz fajowo!!!!!!! Towarzystwo, wesołość, pieknosc, lekarstwo na wszystko!!!!!! I jeszcze welne mozesz zbierać na kołderkę.... albo na czapke.... :))))
OdpowiedzUsuńŚciskam was mocno :)))
Dzięki Ci serdeczne :)
UsuńZ wełniastymi robótkami to ja poczekam na normalną temperaturę... Aktualnie u nas oranje kod. 35/36 stopni. w nocy 22...
A zajęcia dość, jak to z baby. Wychowujemy się !! ;-)
Jestem pewna że to najpiekniejszy najmadrzejszy i najszczesliwszy pieseczek na swiecie:-))
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w samo sedno 💝💕💞🧡🐕
UsuńMa psiak bogatą, międzynarodową przeszłość. Może zrobisz z niego kawałek Polaka?
OdpowiedzUsuńBardzo godne znalazłaś powołanie - taki towarzysz daje dużo radości jak widać na zdjęciach i w tekście.
Powodzenia dla Was obojga!
Dziękujemy serdecznie. Już napomknęłam, że będzie dwujęzyczny😍tak jest duża szansa na kawałek Polaka 😁
UsuńOj, mnóstwo szczęścia sobie zafundowałaś. I bezgranicznej miłości, ufności i oddania. Wiem co mówię, bo, może pamiętasz, przygarnęłam swoją Nelę 4 lata temu. To była najlepsza decyzja ever!. U ciebie też tak będzie, czego bardzo życzę. Uściski
OdpowiedzUsuńTak, pamiętam :-)
UsuńI ja mam swoje kochanie teraz. Jest na tyle absorbujący, że nie mam czasu rozmyślać nad problemami zwykłego ;-)
To blog ożyje !! Brawo Jazz !! ;o)
OdpowiedzUsuńTeraz będzie tylko lepiej...;o)
Tak... ciągle się zbieram dalej pisać... bo jest o czym, ale póki co robię zdjęcia 🐕
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńWielka musi być ta miłość od pierwszego wejrzenia, skoro Pańcia aż padła na kolana. ;) :)
Pozdrawiam serdecznie.
No i padam wciąż... ;-) w przerwach na spacerki :)
UsuńPozdrawiam również serdecznie
Wiem, co czujesz, sama miałam jamnika 19 lat. I także siedziałam na podłodze, by odrzucać mu piłeczkę, a moje wnuki lubiły przebywać w jego posłaniu, nie można było ich stamtąd zabrać. Ale wychowaczo poniosłam klęskę, pies nie słuchał moich poleceń, niestety.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Z taką miłością bezwarunkową to jest właśnie taki problem... dajemy wszystko, oczekując, że rozumiani jesteśmy bez słów ;-)
UsuńAle ja staram się (dla własnej wygody), żeby jednak "wyszedł na ludzi". Tzn. na w miarę dobrze ułożonego psa :-)
Jak dobrze ze znalazło się dobre i kochające serduszko Dasi i uratowało mała Puchatka kuleczke.Taki puszek-okruszek jak śpiewała Natalia.Cudny.Może dieta pomoże na te biegunki.Czekam niecierpliwie na dalsze wieści i zdjęcia.Pozdrawiam Marta uk
OdpowiedzUsuńBędą relacje na pewno :) Teraz trochę ciężko z czasem, Jazz jest absorbujący baaardzo. Więc pozostają noce, gdy "dziecię śpi". ;-)
UsuńPozdrawiam Martę UK
O, i widzisz? Znalazłam gdzie się blokowało. I ja już teraz obiecuję, że będę tu zostawiać ślady bytności. Tylko bardzo Cię proszę: wrzucaj. Te reportaże, o których napisałaś u mnie w komentarzu. I może być o Jazzie. Niekoniecznie tylko o obrazach. Ostatecznie każda szanująca się galeria ma jakiegoś poduszkowca pod ręką, nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńUściski
Jo.
Prawdaż ;-)
UsuńUczciłaś? Dzień Psa i Jazzu, dwa w jednym?
OdpowiedzUsuńCzczę każdego dnia :-)
UsuńJaka u ciebie sytuacja wodna, u mnie w porzadku, caluje, Basia
OdpowiedzUsuńU mnie też OK. Moja dzielnica jest "nagórce". Ale rzeka Roer i Maas, szaleją. Ludzie z dzielnic nad akwenami wodnymi byli ewakuowani. Teraz powoli wracają. Ale woda trwa...
UsuńSiły natury trudno poskromić. Czasem jest to niemożliwe...
Tyle tylko, że Holendrzy są zahartowani w walce z wodą...
Dziekuje, ze mnie uspokoilas 😘😘😘
OdpowiedzUsuńZdjecia z Roermond(tak sie pisze?) byly niepokojace.
Moje miasto zalalo w centrum, ale to norma 😁
Daj zdjecia Cuda, sliczny jest 😍
Sciskam mocno 🤗
No to zagrałas na mocną nutę. Gratuluję odwagi, bo choć to radość wielka, to jeszcze większa odpowiedzialność. Pozdrowienia dla Ciebie, Kapitana i Jazza.
OdpowiedzUsuńNie miała Baba psa, to czasem coś nabazgrała...;o)
OdpowiedzUsuńO to ,to prawda ,a teraz to Piesio chyba podrosl i mam nadzieje ze zdrowszy..Juz sierpień i prosimy o obiecane zdjęcia .Marta uk
OdpowiedzUsuńOk, kochani. To ja "lecę" wstawić jakiś nowy wpis.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za pamięć. Jesteśmy w dobrej formie, (ja w troszkę mniejszej ;-)).
Po ten wpis to poleciałaś na Księżyc, czy jeszcze dalej ?? Całkiem Cię sierściuch zdeprawował !! ;o)
UsuńNo dobra... palnęłam... Wiecie panie i panowie jak to jest...
UsuńTekścik jest. Nawet wpisany w nowy wpis. Zdjęć multum. I tu jest problem czasowy: selekcja, obróbka, kompozycje, żeby nie było nudno... A kurz, sierściucha kłaki, ogryzione tapety - rosną i bratają się z pająkami...
Zalegamy zatem na czterech łapach, czasem jedynie powarkując z niecierpliwości...
UsuńTo na nudę nie narzekasz...;o)
UsuńE tam kompozycje jakieś - dawaj jak leci bo umieramy z niecierpliwości.Marta uk
OdpowiedzUsuń