środa, 4 marca 2015

Koniec bałwana

To było dawno. Już po dwóch dniach mój bałwan "zapił się" na śmierć. Zdążyłam utrwalić jego konanie....  



         


Jeszcze się uśmiecha...
















                                                             



Opróżnił dwie flaszki........






Ostatnie stadium......

















A teraz z całkiem innej beczki.... Wspomnienie początku lata z zeszłego roku...
Czyli 1/4  mojego letniego tarasu. 




Po niedzieli wracam do domu. Przeorganizuję moje życie bez Niebiesko-Szarego i bez Buni... Trudne. Ale zrobię to. Obiecuję.

15 komentarzy:

Jo. pisze...

Trzymam kciuki.
Wiesz - co nie zabije, to wzmocni. A taras - śliczności! Czekam na tegoroczne fotorelacje :)

maradag pisze...

:)))

Bet pisze...

Pozostałe 3/4 to teren za barierką? Jest tego jakiś mały hektar, prawda?

maradag pisze...

Ach, kochana, sam taras ma jakieś 4 x 4 m. Z wyjściem na dach, gdzie miałam mały warzywnik pomiędzy filarami. W tym roku warzywnik muszę zrobić "w obrębie", bo słyszałam, że mają remontować dach.

Bet pisze...

Dla mnie to i tak hektary:)) Mój balkon ma 90 x 170 cm... Warzywnik na dachu jest świetnym pomysłem.

maradag pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
maradag pisze...

Czyli, tak czy tak, jestem panią na włościach :)

Bet pisze...

Włościanka:)))

Nitager pisze...

Jak mawiał Pyzdra:
"Ale śmierć to mioł pikną!"

maradag pisze...

No mioł :)))

Debora pisze...

Pierwszy raz w życiu widzę bałwana alkoholika.szkoda,że tak marnie skonczył

maradag pisze...

Witam serdecznie w moich progach :) No cóż, końce bywają różne.... :)))

gordyjka pisze...

A mówiłam zadekuj drania w zamrażarce...;o)

maradag pisze...

Teraz to już na wet wspomnienia nie ma.................

iwonazmyslona pisze...

A ja mogę tylko pozazdrościć tym, którzy mają jakiekolwiek balkony, bo ja nie mam.

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...