czwartek, 25 lutego 2016

Zadumanie.....


              Bunia odwiedza moje sny,
        Ostatnio w srebrnej aureoli była.
        Uśmiechała się trochę przez łzy,
         W pastelowym tle się rozmyła...



Już zamieszczałam portret naszej Mamy, zwanej w rodzinie Bunią. Ale wczoraj była rocznica śmierci Buni. Więc -zadumanie....
Minęła również inna rocznica śmierci (12-ta)....Mojego Najpierwszego Męża, ojca moich Żuczków, przyjaciela przez przeszło 20 lat.... I tu mały szok: nie mam jego portretu!
"Wycięłam" tylko Rysia z "ogólnego"obrazka p.t. Mężczyźni mojego życia. I - zadumanie...


Chciałeś świat usłać u stóp moich,
Miałeś intencje, lecz było za gęsto.
Tęsknię czasem do spokojnych słów Twoich,
"Jakoś to będzie" - mówiłeś często....






poniedziałek, 22 lutego 2016

TELE 2, czyli kabelkowy świat mojej Siostry

Moja Siostra [w moich zaprzyjaźnionych kręgach zwana Big Zus :-)], jest uzdolniona technicznie ..... inaczej :-). To mówię z sympatią. Bo nie każdy przecie musi się znać na kabelkach. Nawet podstawowo. Są przecież tysiące talentów i umiejętności, które się ma lub nie....
Ale tak to bywa, że jak nie znasz się na 'czymś', to to 'coś' robi ci specjalnie na złość. Tak ma Renia z kabelkami. Złośliwość tychże, jest okrutna.
Czasem desperacja mojej Siostry, połączona z jej wrodzoną "fantazją ułańską" daje nieoczekiwane efekty. Przykład? 
Jest:
sugestia: ten laptop nie działa dobrze, bo, jak zwykle masz problem z kabelkiem... Co robi Renia? Jedzie oczywiście do Media Markt aby zakupić nowy kabelek i kupuje .... nowy laptop :-) Rozwiązanie proste jak parasol.
Ale do rzeczy. Telefon od mojej Siostry:
- Daśka, mam znowu problem z telewizorem! Jest głos, nie ma obrazu! To na pewno te cholerne kabelki!
- Spokojnie. Przyjdę i zobaczymy co da się zrobić.
Dla mnie zwyczajnym i prostym lekarstwem na większość "storingów", jest wyłączenie wszystkiego z gniazdka i po chwili włączenie z powrotem. Ale, niestety, u Reni to NIE DZIAŁA!
Wyłączyłyśmy, włączyły i - siadło wszystko. Telewizor oprócz obrazu stracił głos, zamilkł również telefon stacjonarny a i internet pokazał środkowy palec..... Nooo, w tym momencie moje ręce opadły poza kolana, a na twarzy Siostry pojawiły się: Tragedia, Rozpatrz i Smutek w subtelnym odcieniu załamania nerwowego. 
- Musisz zadzwonić do Firmy (TELE 2). Same nie damy rady. - rzekłam i przyjęłam pozycję do odwrotu z pola walki.
- Daj znać co dalej.... - i poszłam sobie....
Jeszcze tego wieczoru usłyszałam, że Pan powiedział: wciągu 5-ciu dni problem będzie rozwiązany. Tu Renia straciła prawie oddech. Ale co zrobić. Na drugi dzień zadzwoniła, by sprawdzić czy zlecenie poszło do "technicznego". Trafiła na kobitkę, której się chyba nie chciało.... Myślę sobie, pójdę do Siostry, wesprę ją duchowo. Weszłam i moim oczom ukazał się widok zdesperowanej Siostry, czołgającej się po podłodze i walczącej z oplątującymi ją kabelkami.....

Renia i kabelki

Jedna z luźnych wtyczek udawała kobrę, wijąc się niebezpiecznie nad głową ofiary.....
Pomogłam się wyplatać, powtykałyśmy wszystko gdzie należy i następnie wykonałam ja telefon do TELE2. Poflirtowałam chwilkę z miłym panem i usłyszałam, że problem będzie rozwiązany w ciągu 3 dni pracujących.
A zaczęło wszystko działać jeszcze tego samego wieczoru :-)

Nasza coniedzielna Jaskinia Hazardu u Reni, odbyła się przy asyście podkładu muzycznego z telewizora. Uffff.

czwartek, 4 lutego 2016

Średnio tłusty czwartek

               Wstałam rano, patrzę - a tu czwartek....
I to w dodatku, według tradycji, t.z.w. "Tłusty Czwartek".
Więc szoru do kuchni. Pączki odpadły w przedbiegach, albowiem świeże drożdże "wyszły" na maseczkę. Tak więc faworki :-). Zadanie o tyle niebanalne, że mieszkam sobie sama czas jakiś a faworków nie robi się przecież sztuk 5....
Ale, ale zapowiedziała się Siostra. Jest motywacja.
Więc szoru do kuchni:


Szaleństwo kuchenne


Zanim Siostra wygrzebała się ze swoich pieleszy i przyrowerowała w deszczu - faworki były gotowe! A żeby nie było, że tak słodko, i że tak w głębokim tłuszczu, to przyjechały do towarzystwa witaminki.....


Zaprowiantowane


To samo zdjęcie posłałam Młodszemu. Zazwyczaj czekam na odpowiedź baaardzo długo. Bywa, że się nie doczekam.... Tym razem była w ciągu minuty. Tekst krótki i zwięzły:

- A idź Ty!
                                                      
                                                   :-) :-) :-)    

Jest to oczywiście wyraźnie zadeklarowana tęsknota za maminymi wypiekami :-).

P. S. 
Z pozostałych białek jajkowych zrobiłam bezy. To znaczy.... coś w rodzaju bez.... Ale te są raczej niefotogeniczne.









wtorek, 26 stycznia 2016

Dalej od spraw trudnych

Trochę zmęczona burzami, dyskusjami i Sprawami Wielkimi Tego Świata - przysiadłam w charakterze szarej myszki na moim Fotelu Do Zbijania Bąków. 

Foteldozbijaniabąków


Wskoczyłam w "fioletowy kaftan bezpieczeństwa" i zanurzyłam się w nieróbstwie oraz marzeniach o drobnych radościach......

Ten kaftan to taki kocyk z rękawami

Rozmyślam sobie i dumam. Dawno nic nie malowałam. Niby mam kilka pomysłów, ale trzeba by zorganizować nowe płótna, dokupić trochę innych materiałów..... Skąd brać na to energię?
Skąd radość życia czerpać? Jak zabrać się za realizację marzeń?
I nagle olśnienie!
Przecież idź kobito (to do mnie), kilka ulic dalej, do swojej jedynej Siostry. Tam u niej są przecież obrazki o takich śmiesznych i potrzebnych ci tytułach.....

Marzenia

Radość

Toż to znakomita "pobudka".

A było tak pewnej wiosny: 
- Siostra, co chcesz na urodziny od siostry?
- No jak to co, (oburzona moją niewiedzą Renia),
   oczywiście OBRAZEK!
- No, OK, (ja pokornie), ale co...?
- To ja ci coś wymyślę.....

No i wymyśliła....., że mam namalować "Marzenia" i "Radość".
Cha, Siostrzyca pewno myślała, że nie dam rady.... :-)


środa, 30 grudnia 2015

Stary Rok i Nowy Roczek



Roczysko i Roczek



                                     

                                             Życzę Wam by było ładnie.
                                         I politycznie ma być poprawnie!
                                           LECZ:
                               Poszukać swą dróżkę - wyrzucić obróżkę
                                  Spełniać marzenia - notować wrażenia,
                                             A gdy zmierznie wszystko,
                                                       Rozpalić ognisko
                                                      I do ognia wrzucić
                                                      To co może smucić
                                       Pokochać kłopoty - ileż to roboty?
                                Pokochać bliźniego - no bo jak bez niego?
                              Bo nawet jak trudno - nie może być smutno!
                                               Życzę Wam by było ładnie. 
                                        Nawet gdy całkiem niepoprawnie....
                                                            :-)))



środa, 23 grudnia 2015

Świątecznie


 


             Naprawdę szczerze. I wszystkim bez wyjątku :-)

A teraz idę do garów. Robimy sobie bowiem razem z Siostrą
takie małe, pachnące Polską Święta.
Ściskam wszystkich bardzo serdecznie. Pa !

środa, 16 grudnia 2015

C. d.: "Pół roku po wojnie"

Moje nowe lokum było nie tylko małe ale też brudne i zaniedbane. Poprzedni lokator wylądował w domu opieki z alzheimerem w kieszeni. Przez około 10 lat nie było tam nic robione. [W mieszkaniu - nie w kieszeni :-)]
Nie doszło do spokojnego wypicia herbaty.... Wojna na szpachle i ściery trwała. Zmieniła się lokalizacja i pakiet osób biorących udział....
Osoby:
- podstawowa ekipa remontowa: Michael i jego Koleś
- podstawowa ekipa czyszcząca ze spółdzielni: Pan X i Pan Y
- wspomagająca ekipa remontowa: Przyjaciel Marinus i jego  
   Autko oraz ja
- wspomagająca ekipa  czyszcząca: Siostra oraz ja.

W związku z tym, że mój dobytek musiał się zmieścić na nowym, zapewniając jednocześnie możliwość odtłuszczania, odnikotynowania, malowania i.t.p.- na pierwszy ogień wojenny poszła sypialnia, gdzie były składowane paczki, drobne meble i szafa w częściach. A więc ścisk.
Akcja szybko przeniosła się do salonu. Pomarańczowy sufit został pięknie zamalowany. Michael wycinał hołupce na dwóch swoich drabinach. Panowie X i Y czyścili okna, ramy i szafki w kuchni. Koleś naprawiał kafle w podłodze. Wszystko wydawało się być pod kontrolą.....



remont

Gdy przywieźli mi prosto ze sklepu moje nowe łóżko....
Gdzie je wstawić? Oczywiście do sypialni. Póki co - pionowo, a później się zobaczy. 
Późnym popołudniem, gdy ekipy czyszcząca i wspomagające zakończyły swoją "dniówkę", stwierdziłam, że muszę mieć jakieś miejsce do spania. Na Dmuchańca nie było szans. Więc postanowiłam zmontować samodzielnie moje nowe łóżko. W sypialni oczywiście. Udało mi się wygospodarować miejsce na mój "spring materac". Biorę się za niego, gdy słyszę za plecami charakterystyczny dla rozwalających się desek odgłos. To była moja szafa w częściach. Nagle poczułam się szczupła i płaska, bowiem "wsysłam się" w miękką część łóżka. Jednocześnie uginając nogę i trafiając nią na krzesło - zablokowałam walące się na mnie deski....



prawie spłaszczona...


Serce mi się też zablokowało na chwilę. Noga zaczęła cierpnąć. Ale ja zawzięłam się. Nie, nie zawołam o pomoc. Wysunęłam się szybko z potrzasku, pozwalając "szafie" zająć miejsce mojej głowy... Przykucnęłam na jakiejś paczce, złapałam oddech, pomyślałam i..... złożyłam moje łóżko!
Chłopaki pracowali obok w milczeniu, umilając sobie pracę skoczną muzyczką z radyjka.....
Tej nocy spałam w moim, coraz bardziej ładnym gniazdku, na nowym łóżku. .....Wciśniętym w małą lukę pomiędzy.... wszystko inne.
Przyszedł dzień następny remontów. Gniazdko zaczęło wyglądać. Przywieźli moje nowe-stare biurko. Stanęło w przedpokoju. Póki co. Z sypialni "wyszły" szafki łazienkowe i te do mojej norki-pracowni. Zostały paczki, paki, biblioteka, komoda i jakieś szafki do powieszenia.....no i oczywiście moja szafa "w proszku"..... W domu tylko ja i Michael. Koleś wybył, bo czegoś mu brakło. Michael zajęty precyzyjną robotą: rurki, ramy okienne, drzwi. Dwukrotnie.
Więc ja myślę sobie: złożyłam sama łóżko, poprzeciągałam sama wieczorową porą różne szafki - co to dla mnie jedna szafa.
  Zrobiłam sobie miejsce pod szafę, wiertarka-wkrętarka w dłoń - i do roboty. 
Zapewniam Was: nie da się jednoosobowo złożyć trzydrzwiowej szafy, robionej w czasach, gdy meble wykonywane były z drewna....Efekt mojego "chcenia" był prawie tragiczny.....Byłam już prawie, prawie.....Poległam na "dachu" szafy z gzymsem.


...śmierć mam w oczach....


Moje zduszone wysiłkiem: "help me" - nie odniosło sukcesu.
Wrzasnęłam więc: Michaaaeeeel!!!!!!
Przyszedł. Nie wiem dlaczego najpierw obśmiał się jak norka. Docenił jednak powagę sytuacji i w pięć minut wszystko było na swoim miejscu. Mogłam już spokojnie dośróbkowywać. 

A oto wyżej wspomniana szafa aktualnie. Zaznaczam, że drzwi montowałam samodzielnie, gdy już wszystkie ekipy wyniosły się z mojego gniazdka.






Wyobraźcie sobie, że ja, kobieta z przeszłością i po przejściach, "zmieściłam się" w skromnej, trzydrzwiowej szafie.....



w/wsp. łózko


biblioteczka wpasowana we wnękę niepotrzebnych drzwi

A teraz mogę nareszcie pić spokojnie herbatę w "moim pokoju nad światem". :-))))

P.S. A ręcę zaczęły mnie boleć dopiero po dwóch miesiącach.
        Adrenalina, "cyco"?



                                                                                            

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...