Moje nowe lokum było nie tylko małe ale też brudne i zaniedbane. Poprzedni lokator wylądował w domu opieki z alzheimerem w kieszeni. Przez około 10 lat nie było tam nic robione. [W mieszkaniu - nie w kieszeni :-)]
Nie doszło do spokojnego wypicia herbaty.... Wojna na szpachle i ściery trwała. Zmieniła się lokalizacja i pakiet osób biorących udział....
Osoby:
- podstawowa ekipa remontowa: Michael i jego Koleś
- podstawowa ekipa czyszcząca ze spółdzielni: Pan X i Pan Y
- wspomagająca ekipa remontowa: Przyjaciel Marinus i jego
Autko oraz ja
- wspomagająca ekipa czyszcząca: Siostra oraz ja.
W związku z tym, że mój dobytek musiał się zmieścić na nowym, zapewniając jednocześnie możliwość odtłuszczania, odnikotynowania, malowania i.t.p.- na pierwszy ogień wojenny poszła sypialnia, gdzie były składowane paczki, drobne meble i szafa w częściach. A więc ścisk.
Akcja szybko przeniosła się do salonu. Pomarańczowy sufit został pięknie zamalowany. Michael wycinał hołupce na dwóch swoich drabinach. Panowie X i Y czyścili okna, ramy i szafki w kuchni. Koleś naprawiał kafle w podłodze. Wszystko wydawało się być pod kontrolą.....
Gdy przywieźli mi prosto ze sklepu moje nowe łóżko....
Gdzie je wstawić? Oczywiście do sypialni. Póki co - pionowo, a później się zobaczy.
Późnym popołudniem, gdy ekipy czyszcząca i wspomagające zakończyły swoją "dniówkę", stwierdziłam, że muszę mieć jakieś miejsce do spania. Na Dmuchańca nie było szans. Więc postanowiłam zmontować samodzielnie moje nowe łóżko. W sypialni oczywiście. Udało mi się wygospodarować miejsce na mój "spring materac". Biorę się za niego, gdy słyszę za plecami charakterystyczny dla rozwalających się desek odgłos. To była moja szafa w częściach. Nagle poczułam się szczupła i płaska, bowiem "wsysłam się" w miękką część łóżka. Jednocześnie uginając nogę i trafiając nią na krzesło - zablokowałam walące się na mnie deski....
Serce mi się też zablokowało na chwilę. Noga zaczęła cierpnąć. Ale ja zawzięłam się. Nie, nie zawołam o pomoc. Wysunęłam się szybko z potrzasku, pozwalając "szafie" zająć miejsce mojej głowy... Przykucnęłam na jakiejś paczce, złapałam oddech, pomyślałam i..... złożyłam moje łóżko!
Chłopaki pracowali obok w milczeniu, umilając sobie pracę skoczną muzyczką z radyjka.....
Tej nocy spałam w moim, coraz bardziej ładnym gniazdku, na nowym łóżku. .....Wciśniętym w małą lukę pomiędzy.... wszystko inne.
Przyszedł dzień następny remontów. Gniazdko zaczęło wyglądać. Przywieźli moje nowe-stare biurko. Stanęło w przedpokoju. Póki co. Z sypialni "wyszły" szafki łazienkowe i te do mojej norki-pracowni. Zostały paczki, paki, biblioteka, komoda i jakieś szafki do powieszenia.....no i oczywiście moja szafa "w proszku"..... W domu tylko ja i Michael. Koleś wybył, bo czegoś mu brakło. Michael zajęty precyzyjną robotą: rurki, ramy okienne, drzwi. Dwukrotnie.
Więc ja myślę sobie: złożyłam sama łóżko, poprzeciągałam sama wieczorową porą różne szafki - co to dla mnie jedna szafa.
Zrobiłam sobie miejsce pod szafę, wiertarka-wkrętarka w dłoń - i do roboty.
Zapewniam Was: nie da się jednoosobowo złożyć trzydrzwiowej szafy, robionej w czasach, gdy meble wykonywane były z drewna....Efekt mojego "chcenia" był prawie tragiczny.....Byłam już prawie, prawie.....Poległam na "dachu" szafy z gzymsem.
Moje zduszone wysiłkiem: "help me" - nie odniosło sukcesu.
Wrzasnęłam więc: Michaaaeeeel!!!!!!
Przyszedł. Nie wiem dlaczego najpierw obśmiał się jak norka. Docenił jednak powagę sytuacji i w pięć minut wszystko było na swoim miejscu. Mogłam już spokojnie dośróbkowywać.
A oto wyżej wspomniana szafa aktualnie. Zaznaczam, że drzwi montowałam samodzielnie, gdy już wszystkie ekipy wyniosły się z mojego gniazdka.
Wyobraźcie sobie, że ja, kobieta z przeszłością i po przejściach, "zmieściłam się" w skromnej, trzydrzwiowej szafie.....
A teraz mogę nareszcie pić spokojnie herbatę w "moim pokoju nad światem". :-))))
P.S. A ręcę zaczęły mnie boleć dopiero po dwóch miesiącach.
Adrenalina, "cyco"?
Nie doszło do spokojnego wypicia herbaty.... Wojna na szpachle i ściery trwała. Zmieniła się lokalizacja i pakiet osób biorących udział....
Osoby:
- podstawowa ekipa remontowa: Michael i jego Koleś
- podstawowa ekipa czyszcząca ze spółdzielni: Pan X i Pan Y
- wspomagająca ekipa remontowa: Przyjaciel Marinus i jego
Autko oraz ja
- wspomagająca ekipa czyszcząca: Siostra oraz ja.
W związku z tym, że mój dobytek musiał się zmieścić na nowym, zapewniając jednocześnie możliwość odtłuszczania, odnikotynowania, malowania i.t.p.- na pierwszy ogień wojenny poszła sypialnia, gdzie były składowane paczki, drobne meble i szafa w częściach. A więc ścisk.
Akcja szybko przeniosła się do salonu. Pomarańczowy sufit został pięknie zamalowany. Michael wycinał hołupce na dwóch swoich drabinach. Panowie X i Y czyścili okna, ramy i szafki w kuchni. Koleś naprawiał kafle w podłodze. Wszystko wydawało się być pod kontrolą.....
![]() |
remont |
Gdy przywieźli mi prosto ze sklepu moje nowe łóżko....
Gdzie je wstawić? Oczywiście do sypialni. Póki co - pionowo, a później się zobaczy.
Późnym popołudniem, gdy ekipy czyszcząca i wspomagające zakończyły swoją "dniówkę", stwierdziłam, że muszę mieć jakieś miejsce do spania. Na Dmuchańca nie było szans. Więc postanowiłam zmontować samodzielnie moje nowe łóżko. W sypialni oczywiście. Udało mi się wygospodarować miejsce na mój "spring materac". Biorę się za niego, gdy słyszę za plecami charakterystyczny dla rozwalających się desek odgłos. To była moja szafa w częściach. Nagle poczułam się szczupła i płaska, bowiem "wsysłam się" w miękką część łóżka. Jednocześnie uginając nogę i trafiając nią na krzesło - zablokowałam walące się na mnie deski....
![]() |
prawie spłaszczona... |
Serce mi się też zablokowało na chwilę. Noga zaczęła cierpnąć. Ale ja zawzięłam się. Nie, nie zawołam o pomoc. Wysunęłam się szybko z potrzasku, pozwalając "szafie" zająć miejsce mojej głowy... Przykucnęłam na jakiejś paczce, złapałam oddech, pomyślałam i..... złożyłam moje łóżko!
Chłopaki pracowali obok w milczeniu, umilając sobie pracę skoczną muzyczką z radyjka.....
Tej nocy spałam w moim, coraz bardziej ładnym gniazdku, na nowym łóżku. .....Wciśniętym w małą lukę pomiędzy.... wszystko inne.
Przyszedł dzień następny remontów. Gniazdko zaczęło wyglądać. Przywieźli moje nowe-stare biurko. Stanęło w przedpokoju. Póki co. Z sypialni "wyszły" szafki łazienkowe i te do mojej norki-pracowni. Zostały paczki, paki, biblioteka, komoda i jakieś szafki do powieszenia.....no i oczywiście moja szafa "w proszku"..... W domu tylko ja i Michael. Koleś wybył, bo czegoś mu brakło. Michael zajęty precyzyjną robotą: rurki, ramy okienne, drzwi. Dwukrotnie.
Więc ja myślę sobie: złożyłam sama łóżko, poprzeciągałam sama wieczorową porą różne szafki - co to dla mnie jedna szafa.
Zrobiłam sobie miejsce pod szafę, wiertarka-wkrętarka w dłoń - i do roboty.
Zapewniam Was: nie da się jednoosobowo złożyć trzydrzwiowej szafy, robionej w czasach, gdy meble wykonywane były z drewna....Efekt mojego "chcenia" był prawie tragiczny.....Byłam już prawie, prawie.....Poległam na "dachu" szafy z gzymsem.
![]() |
...śmierć mam w oczach.... |
Moje zduszone wysiłkiem: "help me" - nie odniosło sukcesu.
Wrzasnęłam więc: Michaaaeeeel!!!!!!
Przyszedł. Nie wiem dlaczego najpierw obśmiał się jak norka. Docenił jednak powagę sytuacji i w pięć minut wszystko było na swoim miejscu. Mogłam już spokojnie dośróbkowywać.
A oto wyżej wspomniana szafa aktualnie. Zaznaczam, że drzwi montowałam samodzielnie, gdy już wszystkie ekipy wyniosły się z mojego gniazdka.
Wyobraźcie sobie, że ja, kobieta z przeszłością i po przejściach, "zmieściłam się" w skromnej, trzydrzwiowej szafie.....
![]() |
w/wsp. łózko |
![]() |
biblioteczka wpasowana we wnękę niepotrzebnych drzwi |
A teraz mogę nareszcie pić spokojnie herbatę w "moim pokoju nad światem". :-))))
P.S. A ręcę zaczęły mnie boleć dopiero po dwóch miesiącach.
Adrenalina, "cyco"?