piątek, 17 października 2025

POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

 Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Mamy. Przeważyło to drugie. Szkoda by mi było jedenastoletnie pisanie wyrzucić do kosza... Choć ostatnio rozsypadłam się na kawałki próbując zrozumieć ten świat poza moim.
Próbując brać udział w nim,
Próbując uczestniczyć...
Nikomu nie wyszło to na dobre.
Tak więc ponosząc emocjonalną katastrofę stwierdziłam, że to wszystko nie ma sensu i zaczęłam koncentrować się na tym co, (być może), robię dobrze...
Bo co się porobiło, to już się nie odstanie.
Ale przy okazji moich robót ziemno/budowlanych stwierdziłam, że w głowie opisuję to sobie w stylu Żukowej Mamy... I doszłam do wniosku, że Żukowa Mama to jest jakaś marka (?)...
Ale dość filozofowania. Do brzegu!

     PRZEDJESIENNE PORZĄDKI GRÓDKOWE

Żukowa Mama postanowiła wprowadzić choć troszkę systemu do dzikiego, wiejskiego ogródka w Gródku. Pewno jej się to nigdy nie uda mając w głowie artystyczny chaos. Ale próbuje.
Zaczęła od zainstalowania małej pergoli w przyszłym rozarium. Upięła co ma się tam piąć i postanowiła wykarczować agresywne gałęzie dzikiej jeżyny po prawej stronie. Nie było łatwo, bo trzeba wejść na wzgórze wspomnień, (w klapkach..).
Ilustracja:

Jak widać, skończyło się upadkiem plecami na największy kamulec w zestawie.


Kiedy Ż. M. mogła już oddychać, próbowała skończyć zaczęty pogrom groźnych jeżyn. Lecz gdy stary płot znów zakołysał się, uruchomiła się wyobraźnia. Przedstawił jej się obrazek, jak wpada na kawę do sąsiadów... razem z płotem.

...i własną ulubioną filiżanką...


Po dwóch dniach plecy przestały boleć na tyle, by Żukowa Mama mogła się schylać. Zabrała się więc za lewą stronę pergoli, by posadzić nowe sadzonki róż.
Należało zacząć od wykopania/usunięcia "padłej" róży. 
Oto efekt:

Jak widać - upadek poprawiający poprzedni upadek...

Ale nowe róże wsadzone. I skończyło się sukcesem. Żukowa Mama wykonała kawałek założonego wcześniej planu.



P.S. Nad formą nowego/starego bloga jeszcze pracuję. Ale jestem optymistką, czego i Wam serdecznie życzę.



poniedziałek, 14 lipca 2025

GŁÓWNIE DLA TYCH CO NIE BYWAJĄ NA FB

 Na początek o kocie.

Kot Karol, który zawitał do mnie późną jesienią zeszłego roku, okazał się kotką.
Charli imie jej. 
Na wizycie u pobliskiego konowała/weterynarza, stwierdzono, że kotka ma jakieś dwa lata i jest w ciąży.
Panika.
Co zrobię z wielością zwierząt domowych...
No ale zobaczy się.
Żywię, dbam i się martwię. Bo Charli źle się czuje, wyraźnie cierpi. Nie wyczuwam ruchów.
Przygotowuję jednak porodówkę na pralce...
Po nieprzespanej nocy dzwonię do konowała. On uspokaja mnie - "W ten wekend urodzi". Ja jednak dzwonię do innej kliniki zwierząt. - "Proszę natychmiast przyjechać" - Słyszę.
No i tak:
- Charli nie była w ciąży, miała ostre zapalenie maciczki,
- Charli jest kilkunastoletnią kotką.

Jeszcze tego samego dnia miała operację...
Po trzech tygodniach kontrola. Wszystko pięknie zagojone. Ale pada diagnoza, że Charli ma raka, forma nieuleczalna... I nic nie da się zrobić. Czekać i obserwować....
Obserwuję już kilka miesięcy. A kotka zrobiła się prawdziwym kotem dachowo/domowym. Przyniesie mi mysz pod drzwi, ciekawska, choć poważna dama.
Ostatnio jednak słabnie. Nie chce jeść. I nie wiem, czy to upały, czy starość, czy choroba... Czy wszystko razem...
Ale jak to każdy przyzwoity kot: JA JESTEM TU SZEF....

Bez komentarza...

Inspekcja nowego stoliczka

Myslę nad następną koncepcją..

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Powyżej to retrospekcje. Teraz wpis aktualny, z serii "Mój zwierzyniec".

Dzisiejsza noc.
___________

1. Pies Jazz - jak zwykle - spał w przedpokoju i łazience.
2. Kotka Charli - jak zwykle latem - na strychu i poduchach ogrodowych.
3. Ja i Ciptaszek Frida - jak zwykle w dolnej sypialni.
4. Jeż Jerzy - kilkudniowa nowość w moim domu, (też sam przylazł), - tupał lub          spał w kuchni i "na salonach"....
Okazuje się, że jeż Jerzy je również suchą karmę dla małych psów. Nie tylko dla kotów.

Ale, ale... o trzeciej w nocy nie dałam rady... Postanowiłam upolować Jerzego i wynieść za mur dla jeży.*
Nie będę znowu wyciągac pralki rano...*

Udało się. Przespałam jakieś 5 godzin :)



                                   Ad.1* - mur dla jeży


                           Ad.2* - Po pierwszej wizycie, jeż Jerzy przenocował za pralką w kuchni, gdzie zaklinował się w rogu i musiłam pralkę wyciągać. 


Miłego wszystkiego życzę








sobota, 26 kwietnia 2025

BEZ TYTUŁU


Tekst, który był tutaj, został usunięty.
Napisałam tam słowa okrutne, nieprzemyślane...
Emocje, które tam "wylałam" spowodowane były tak intensywnym nagromadzeniem się negatywnych zdarzeń, że nie pomógł nawet "Dziennik a nawet nocnik"....
Nie było moim zamiarem sprawić ból komukolwiek.
To był mój krzyk, mój osobisty ból o tym, ..... że coraz częściej nie radzę sobie sama z sobą.... W takich momentach jestem złym człowiekiem...

Ten blog powstał w kolejnym moim zawirowaniu życiowym. Wciągnęła mnie tu niemal siłą ukochana Renia. Poznałam tu fantastycznych ludzi,(niektórych nawet osobiście), którzy pomogli mi bardzo stanąć na nogi. I uwierzyć w siebie. 
Może nawet udało mi się, poza prezentacją moich prac, stworzyć opowiadanka Żukowej Mamy z "krykloczkami" i humorystycznym podejściem do życia.

 To przestało pracować. 

Zwyczajnie: Żukowa Mama zestarzała się w brzydki sposób.
Marudzi,
Nauczyła się mówić nie, (no Dagmara, nie poznaję cię, myślałam, że mi to zrobisz),
Maluje sporadycznie,
Blog stał się wobec tego czymś co wisi z tyłu głowy, (no trzeba by coś wrzucić).
I przychodzi taki momen, niewłaściwy moment, taki co wcale nie pasuje do Żukowej Mamy.
Wybryk natury.
Zapewniam Was, ja nie jestem taka.
Gdzieś tam, bardzo głęboko, chowa się jeszcze Żukowa Mama....

Ale na dziś toczę sobie tę moją kulkę gnoju w stronę świętego spokoju...(taki dowcip to jest)

--------------------------------------------------------------------------------------------------------



ZAMYKAM BLOG NA CZAS NIEOKREŚLONY

Sprzedam:

"Bleus" mały 40 x 50 (w naturze sukienka jest czerwona!)
olejny na płótnie.

"Jazz" 50 x 70, płotno, farby olejne

"Kogut kuchenny" 60 x 80, płótno, farby olejne.

"Kury kuchenne" 80 x 60, płótno, farby olejne.

"widok z dachu", około 65 x 55, razem z ramą

"Na krawędzi" 80 x 60, olejne na płótnie.

"Noc przy ognisku" 60 x 80

"Różowe słońce" 73 x 83 razem z ramą. Technika olejna, gruba, "szpachelkowo" na płótnie.


Sprzedam nawet się,.. jakby ktoś chciał, czyli obraz: "Szalona ogrodniczka", 80 x 60, jest to kolaż z badziewiem, sprzączką, kawałkiem kapelusza i obrazkiem w obrazie... Poza tym farby olejne. Nadaje się doskonale do sypialni. Otwierasz oczy, widzisz... i szybko wychodzisz z domu. 

Jestem, (gdy by co) na FB.

Polecam się łaskawej pamięci...






czwartek, 9 stycznia 2025

BAJKI ŻUKOWEJ MAMY


 Żukowa Mama ma
kilka,
kilkanaście,
kilkadziesiąt bajek.

Jedna z pierwszych, "wyrażonych", osobistych bajek: "Pajęczyna"


A w tych bajkach jest wiele kolorów,
smaków,
marzeń,
ambicji,
niepowtarzalnych historii.
Są złe czarownice,
dobre wróżki
i okrutne smoki.

A to inna zilustrowana bajka Żukowej Mamy - "Droga"


W bajce jest zazwyczaj jakiś początek,
rozwinięcie
i koniec, 
chyba, że koniec bajki jeszcze się tka...

"Jego muzy"

"Niebieski"

A koniec w każdej bajce jest "heppiendem".
Bo zawsze znajdzie się jakiś myśliwy,
książę,
krasnale,
dobra wróżka
czy zwyczajny szewc,
by rozgonić złe moce.

Pierwsza prezentacja w Holenderii...

"Ręce mnie bolą..."

Ale żeby było całkiem fajnie to dobrze jest odwiedzać, akceptować i konfrontować bajki bliskich ci ludzi. A nawet t.z.w. świat.
Przekraczasz omszały próg, otwierasz drzwi z desek, (starych jak świat), z klamką metalową w kształcie liścia i wchodzisz w świat pełen innych bajek. Konfrontujesz, załatwiasz sprawy, których nie ma w twojej bajce i wracasz.

"Pierwszy ślub"

""Przyjaciółka""

"Macierzyństwo"


I tu zaczyna się problem. Bowiem okazuje się, że niejednokrotnie musisz forsować drzwi do swojej aktualnej bajki... A kiedy już, po wielu walkach ze smokami, złym karłem, gnomem i czym tam jeszcze, 
uda ci się wrócić do siebie to...
To różnie bywa... 
To może już jest inna bajka...

"Dom marzeń" - (jeden taki powiedział: zrobię to dla ciebie... - guzik zrobił, sama se zrobiłam 😜😜)

"Syzyfka"


Powiesz, że z bajek się wyrasta? 
Nonsens. 
Znaczyłoby to bowiem, że nie masz już 
marzeń, 
celów,
miłości
i nadziei.

                               ROK 2025 JEST ROKIEM NADZIEI.

ŻYCZĘ WSZYSTKIM W NOWYM ROKU BY PIELĘGNOWALI SWOJE BAJKI.


P.S. przepraszam za jakość zdjęć z przeszłości... Nawet nie macie pojęcia jak je odzyskałam...

"Tamtej nocy"

"Nad przepaścią"






POWRÓT ŻUKOWEJ MAMY

  Trochę zatęskniłam za pisaniem... (no i pogoniła mnie też Jo). Miałam jednak dylemat, czy zacząć całkiem na nowo, czy wrócić do Żukowej Ma...