Przysięgam na wszystko co piękne i miłe, że przeprowadzam się po raz przedostatni. Ostatni raz będzie do zgrabnego, drewnianego pudełka, lub jakiejś urenki.....
Właśnie dziś diabli wzięli mój przeprowadzkowy entuzjazm.
A było tak pięknie..... Co raz mniej paczek i paczuszek, bo przyjechały te niezbędne meble. Mycie, układanie, przestawianie i planowanie.....
Zmęczenie fizyczne - nieistotne.
Na zbyciu duża lodówka z osobną, trzyszufladową zamrażarką, oraz kuchenka gazowa z elektrycznym piekarnikiem. Bowiem w nowej kuchni mam całą zabudowę.
Chłopaki z firmy przeprowadzkowej powiedzieli, że wywiozą. Ale zadzwoniła kuleżanka, że ma znajomka, który chce. Ok. Lepiej niech znajomek sobie weźmie, niż obcy sobie sprzeda....
No i zaczął się dzień paskudzić.
Najpierw pogniewał się na mnie Sąsiad - Przyjaciel, bo poprzestawiałam szafki w pomieszczeniu pralkowo-gospodarczym, całkiem samodzielnie. No przecież to dla mnie nie pierwszyzna. Nie takie rzeczy się robiło. Jako, że moim rączkom daleko do silnych i sprawnych, wypracowałam sobie "techniki specjalne". Biodrowo-kolanowo-barkowe. A On się obraził i sobie poszedł.
O 16-tej byłam umówiona "na starym" w sprawie lodówki i piecyka. Zachodzę do garażu rowerowego, patrzę i nie wierzę. Mój rumak ma obydwa kapcie bez powietrza. JAKIŚ....[PIP, PIP, PIP], WYKRĘCIŁ MI OBYDWA WENTYLE!
No, fajnie mnie tu przywitali.....
Pomimo, że obiecałam sobie iż do Obrażalskiego nie odezwę się pierwsza, musiałam się udać, no bo co....
- Najpierw pojedziemy "na stare", a później zajmiemy się twoim rowerem - stwierdził.
Zanim dwóch chłoptasiów przyjechało, pozaklejaliśmy dziurki po obrazkach w całym starym gniazdku.
Chłopaki przyjechały, szarpnęły lodówkę i ..... ta się nie zmieściła do ich samochodu..... Wnieśli z powrotem, wgniatając dotkliwie bok lodówki.... Piecyka też nie zabrali, bo w tym układzie nie i już.
No i Baba-Daga w "czarnej dopie". Bowiem w najbliższy poniedziałek ma oddać klucze od "starego", "pod klucz".....
Telefony, znajomi, znajomi znajomych.... Jutro, być może, przyjedzie ktoś kto zabierze......
Czeka mnie ciekawy weekend. Pracowity w każdym razie.
Ale ogólnie jest super, bo też mam wiosnę na moim tarasie.
Tylko, że ta wiosna nie chce mi się dziś tu ujawnić....a takie fajne zdjęcie zrobiłam.
P.S. Przyjaciel (ten to niby wszystko ma), ma wentyle francuskie w piwnicy. A te moje to holenderskie..... Jakieś takie grubsze.... Tak więc jutro czekam od 9-tej do 14-tej na moje nowe półki na książki, pertraktuje z kimś, kto zabierze, być może, sprzęt nieporządany; a w międzyczasie naprawiam rower w najbliższym sklepie rowerowym.....
Wow, wiosna ujawniła się po P.S-sie :-)
Właśnie dziś diabli wzięli mój przeprowadzkowy entuzjazm.
A było tak pięknie..... Co raz mniej paczek i paczuszek, bo przyjechały te niezbędne meble. Mycie, układanie, przestawianie i planowanie.....
Zmęczenie fizyczne - nieistotne.
Na zbyciu duża lodówka z osobną, trzyszufladową zamrażarką, oraz kuchenka gazowa z elektrycznym piekarnikiem. Bowiem w nowej kuchni mam całą zabudowę.
Chłopaki z firmy przeprowadzkowej powiedzieli, że wywiozą. Ale zadzwoniła kuleżanka, że ma znajomka, który chce. Ok. Lepiej niech znajomek sobie weźmie, niż obcy sobie sprzeda....
No i zaczął się dzień paskudzić.
Najpierw pogniewał się na mnie Sąsiad - Przyjaciel, bo poprzestawiałam szafki w pomieszczeniu pralkowo-gospodarczym, całkiem samodzielnie. No przecież to dla mnie nie pierwszyzna. Nie takie rzeczy się robiło. Jako, że moim rączkom daleko do silnych i sprawnych, wypracowałam sobie "techniki specjalne". Biodrowo-kolanowo-barkowe. A On się obraził i sobie poszedł.
O 16-tej byłam umówiona "na starym" w sprawie lodówki i piecyka. Zachodzę do garażu rowerowego, patrzę i nie wierzę. Mój rumak ma obydwa kapcie bez powietrza. JAKIŚ....[PIP, PIP, PIP], WYKRĘCIŁ MI OBYDWA WENTYLE!
No, fajnie mnie tu przywitali.....
Pomimo, że obiecałam sobie iż do Obrażalskiego nie odezwę się pierwsza, musiałam się udać, no bo co....
- Najpierw pojedziemy "na stare", a później zajmiemy się twoim rowerem - stwierdził.
Zanim dwóch chłoptasiów przyjechało, pozaklejaliśmy dziurki po obrazkach w całym starym gniazdku.
Chłopaki przyjechały, szarpnęły lodówkę i ..... ta się nie zmieściła do ich samochodu..... Wnieśli z powrotem, wgniatając dotkliwie bok lodówki.... Piecyka też nie zabrali, bo w tym układzie nie i już.
No i Baba-Daga w "czarnej dopie". Bowiem w najbliższy poniedziałek ma oddać klucze od "starego", "pod klucz".....
Telefony, znajomi, znajomi znajomych.... Jutro, być może, przyjedzie ktoś kto zabierze......
Czeka mnie ciekawy weekend. Pracowity w każdym razie.
Ale ogólnie jest super, bo też mam wiosnę na moim tarasie.
Tylko, że ta wiosna nie chce mi się dziś tu ujawnić....a takie fajne zdjęcie zrobiłam.
P.S. Przyjaciel (ten to niby wszystko ma), ma wentyle francuskie w piwnicy. A te moje to holenderskie..... Jakieś takie grubsze.... Tak więc jutro czekam od 9-tej do 14-tej na moje nowe półki na książki, pertraktuje z kimś, kto zabierze, być może, sprzęt nieporządany; a w międzyczasie naprawiam rower w najbliższym sklepie rowerowym.....
ptaszek poleciał po ździebełko |
Wow, wiosna ujawniła się po P.S-sie :-)