Jak niektórzy z tutejszych czytaczy wiedzą, Żukowa Mama zrobiła ostatnio karierę zastępczej mamy dla potrzebujących piesków. Od razu rzucona na głęboką wodę, podjęła się opieki nad labradorem o imieniu Roki.
Roki gościł u mnie dwa tygodnie. Najłagodniejszy na świecie czarny nufnol trafił do mnie w dobie największej swojej chuci i wysypie okolicznych, seksownych suczek. Niestety, te okoliczne, maleńkie piękności reagowały na Rokiego jazgotem paniki... Przez dwa dni przychodziliśmy do domu zziajani. Niezaspokojony Roki próbował gwałcić dostępne mu poduszki, a ja zaczęłam wątpić w swoje fizyczne możliwości opieki nad dużym i silnym piesem.
Kiedy minęła fala seksu, okazało się, że Roki jest niezwykle grzecznym i przyjaznym psim towarzyszem. Poza dwiema sytuacjami.
1. Obecność wody (koniecznie błotnej, zielonej i z kaczkami),
2. Obecność jakiejkolwiek piłki w zasięgu wzroku Rokiego...
W pierwszym wypadku udało się nam NIE wykąpać, tylko dlatego że na ścieżce koło stawu pojawiła się młoda blondynka labradorka, z przystojnym opiekunem na smyczy...
W wypadku piłki... należy puścić wiązadło. Albowiem inaczej osoba na drugim końcu smyczy wraca do domu z obdartą skórą przednią i bez butów... Wizja na krykloczku to sugestia Gordyjki w rozmowie prywatnej... Żukowa Mama ma jednak niewiele wspólnego z balonikiem. No OK. Wizualnie tak, ale wagowo na pewno nie. Ale wyobraźnia działa...
To kilka zdjęć Rokiego "w naturze":
Jeszcze w domu... jeszcze nie wie co go czeka... ;-)
Koniecznie chciał na MOJEJ CZĘŚCI kanapy polegiwać...
Jeszcze spróbował wykopać mnie sprzed telewizora... - "no przecież widzisz jak mi tu niewygodnie"... A trzecie podejście do szkicu nie wyszło... Węgielek został pożarty....
"No, nareszcie na właściwym miejscu... można wyspać się jak człowiek... i nawet pobiegać przez sen".
Jeszcze kilka fotek z terenu przydomowego.
1. Czułe przywitanie z jednym z sąsiadów.
2. i 3. Przystanek u Josa.
4. Ha, mamcia wróciła! Grzecznie krzyżykiem do domu :-).
Roki, Pimpuś, Nufnol odjechał do swojego domu. Ledwo się odsprzątałam, sąsiadka poprosiła mnie o opiekę nad jej staruszkiem, który wabi się Terri. Mam więc następnego nufnola, we wtorki i czwartki po kilka godzin. Terri jest jakąś 1/5 ciężkości Rokiego i większość czasu spędza na spaniu...
Alzo, geen probleem.
Jak widać Terii komponuje się świetnie kolorystycznie z moją podłogą ;-)
Spoko. Następnym razem wezmę pod piekę coś jeszcze mniejszego... (Może jakąś rybkę?).