poniedziałek, 18 maja 2020

"Trojaczki" Żukowej Mamy.


Po kolejnej niemocy, Żukowa Mama ruszyła z ciepłego legowiska, postanawiając namalować choćby coś maleńkiego. Zapachowo wyeliminowane zostały farby olejne. Poszły w ruch akryle i małe pędzelki. Podłoże malarskie w kształcie serca... No cóż, czyż nie należy mi się trochę "słodkości" w tęsknocie? 

Moje niebieskie serce

Moje serce jest niebieskie
Moje serce tłem jest najpiękniejszym
Kolor mojego serca
Pachnie słońcem
Pachnie miłością
Każda ukochana twarz
Wklejona jest trwale
W moje niebieskie serce...

Takie tam smędzenie... (z potrzeby serca 😘)

niedziela, 10 maja 2020

Kreatywne akrobacje (czyli kolejne przygody remontowe Żukowej Mamy)

Jakieś 4 kilometry za lasem w którym żyje Żukowa Mama, 
w nowiusieńkim młodym zagajniku,
w nowiusieńkim gniazdku (baterie słoneczne, podgrzewane podłogi i inne fanaberie),
zamieszkała Dorotka (ta malusia).
Jak wiadomo, Żukowa Mama uwielbia aranżować, przestawiać i remontować. Więc woda na jej młyn.
Jakieś dwa tygodnie temu, chłopaki Dory wyruszyli po zamówione meble do sypialni górnej. Dora, kobieta robotna, obrotna i niecierpliwa, stwierdziła, że zanim przyjadą to ona machnie na beżowo tę ściankę przy dachowym skosie. Zaczęła od krótszego boku... Meble przyjechały jakieś 15 min. za wcześnie. Solidna, trzydrzwiowa szafa, została ustawiona na ścianie obok, przylegając jednym bokiem do tej niedomalowanej w samym rogu. Sie domaluje (stwierdzono ogólnie). 
Okazało się, że niedomalowany róg jest niedostępny z wyższej drabiny.
Fachowiec: nie da się... twój problem.
Chłopaki: no to babcia, masz problem, nikt ci nie wejdzie na szafę...
Córka: mama, postaw tam sobie kwiatka albo co...
W miniony piątek przyrowerowała Żukowa Mama. Z napojem bogów, bo jak tak z pustymi rękami). Popijały i podjadały (pierogi z mięskiem na skwarkach), rozpatrując aktualne problemy i szukając najlepszych rozwiązań. W odpowiednim momencie trzeba było wyprowadzić piesa na spacer i zahaczyć o LIDL, w celu niezbędnych uzupełnień. Zapadła decyzja, że Ż. M. zostaje na noc, bo nie będzie się wieczorem włóczyć. Poza tym było jeszcze kilka rzeczy do obgadania. 
Leży Ż. M. w wielkim łożu w sypialni górnej, kontempluje niedomalowany róg. 
Sie nie da? 
Co się nie da. 
Na szafę wejść nie da? 
Niemożliwe...
Nie mogła Ż. M. doleżec do rana...
Po kawusi porannej i kilku szklankach czegoś mokrego, nastąpiła lustracja 
"materiałów włażeniowych". 
Drabina duża, 
stołeczek mały... 
nie, pod stołeczkiem jakaś półka... 
i już... 
chyba...
Na wszelki wypadek zjadły śniadanie, bo wiadomo to, kiedy z tej szafy się zejdzie?
Nikt nie robił zdjęć... Więc sobie narysowałam... 😁

Włażenie przy asekuracji


Udało się zejść bezkolizyjnie. Tą samą drogą co się wlazło. Przy tej samej asekuracji 😁


On - piesa - Roki

Najłagodniejszy nufnol jakiego znam. Podobno Labrador.

Zimowy spacer

  Zimowy spacer - Nie bój się kochanie pomogę przejść ci przez ten krawężnik - Tak Wiem Zawsze mogę liczyć na ciebie - Ile lat jesteśmy raze...